TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 21.05.2020 Kategoria: konkursy/stypendia, Wydział Architektury
Spośród prac dyplomowych młodych architektów z całej Europy Fundacja Miesa van der Rohe wybrała te najlepsze, które powalczą o finał konkursu Young Talent Architecture Award. Nominację zyskał m.in. projekt Eweliny Wiciak, absolwentki Wydziału Architektury PWr, proponującej stworzenie Muzeum Historii Dolnego Śląska, którego częścią byłby słynny wałbrzyski Totenburg.
W tegorocznej edycji konkursu nominację przyznano aż 21 dyplomom z Polski. Wśród nich są prace magisterskie czworga absolwentów Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej. Oprócz Eweliny Wiciak szanse na finał w konkursie mają także Dominika Nikiel, Adriana Sowa i Paweł Lisiak.
Więcej informacji na temat konkursu Young Talent Architecture Award tutaj.
Praca magisterska „Totenburg - niewygodny eksponat. Muzeum w Wałbrzychu” powstała pod opieką promotora dr. inż. arch. Romana Rutkowskiego z Katedry Architektury Użyteczności Publicznej, Podstaw Projektowania i Kształtowania Środowiska.
Autorka, Ewelina Wiciak, postanowiła zająć się obiektem, który jest przykładem trudnego dziedzictwa kulturowego w przestrzeni publicznej. Wałbrzyski Totenburg – a właściwie Schlesier Ehrenmal – to pomnik wzniesiony w 1939 r. dla upamiętnienia ofiar pierwszej wojny światowej. Powstał z inicjatywy władz miejskich przy wsparciu Niemieckiego Związku Ludowego Opieki nad Grobami Wojennymi. Przypominał 1780 poległych wałbrzyszan i około 177 tys. Ślązaków poległych na wojennych frontach, a także ofiary katastrof górniczych i 25 bojowników nazistowskich. Takie połącznie upamiętnianych było celowym działaniem propagandowym, mającym zapewnić zwiększenie poparcia dla nowej partii – NSDAP. Wałbrzych długo bowiem nie ulegał nazistowskiej ideologii, a jako ważny ośrodek, miał strategiczny charakter dla organizacji. Dlatego też lokalizacja pomnika została precyzyjnie wybrana po szczegółowych analizach topograficznych. Stanął on na północnym stoku Góry Niedźwiadki, w odległości zaledwie kilkunastominutowego spaceru od wałbrzyskiej starówki.
Po drugiej wojnie światowej obiekt zaczął być określany przez lokalną społeczność mianem mauzoleum. – Nie jest to jednak określenie poprawne. Schlesier Ehrenmal stanowi bowiem formę cenotafu, czyli symbolicznego grobowca upamiętniającego zmarłych – przypomina Ewelina Wiciak.
Totenburg zaprojektował architekt Robert Tischler, a jego dzieło jest świetnym przykładem sakralizacji architektury państwowej. Obłożona kamieniem, masywna, surowa bryła obiektu miała przywodzić na myśl starożytne budowle. Prostota i oszczędność detalu miały z kolei symbolizować potęgę „Nowych Niemiec”. We wnętrzu znajdowały się dwa pomieszczenia pełniące funkcje nazistowskich „kaplic”, w których przechowywano księgi z nazwiskami poległych osób. Pośrodku dziedzińca ustawiono żeliwną kolumnę ze zniczem połączonym z siecią miejskich gazociągów. Po obu stronach elewacji znajdowały się skrzydła zakończone cokołami, a na nich rzeźby orłów ze swastykami.
- Po wojnie wszystkie bezpośrednie nawiązania do ideologii nacjonalistycznej zostały oczywiście zniszczone. Rozebrano także kolumnę ze zniczem – opowiada absolwentka PWr. – Przez lata pomnik stanowił lubiane przez mieszkańców miejsce spacerów i organizowania pikników. Pojawiło się też kilka propozycji zagospodarowania tego terenu, np. stworzenia w nim szatni wraz z projektem obiektu sportowego czy zbudowania tam Centrum Wczasów Niedzielnych z piknikami i festynami o zabarwieniu historycznym. Żadna nie doczekała się realizacji. Z biegiem lat pomnik odchodził w zapomnienie, a z czasem stał się już tylko schronieniem dla narkomanów, grup wagarowiczów i miejskich chuliganów. Obecnie obiekt pozostaje opuszczony. Często pojawiają się tam jednak grupy górskich spacerowiczów i miłośników historii zafascynowanych tych miejscem, a także niestety złodzieje kamienia i cegieł z elewacji pomnika.
Architekt doszła do wniosku, że Totenburg mógłby stać się kolejnym obiektem przyciągającym turystów do Wałbrzycha. Jej projekt Muzeum Historii Dolnego Śląska zakłada interpretację pomnika i zaprezentowanie go jako świadka bolesnej historii, przy poszanowaniu go jako miejsca pamięci.
- Wyszłam z założenia, że nowo projektowany w tym miejscu obiekt, powinien mieć funkcję, która w poważny sposób korespondowałaby z „mauzoleum”. Musiałby to być budynek o cechach monumentu, by przyćmić istniejący pomnik – wyjaśnia autorka pracy. – Najlepszy przykład architektury monumentalnej w dzisiejszych czasach stanowi muzeum. Taki obiekt podnosi też rangę miasta, stawiając je w rzędzie z innymi dolnośląskimi centrami kulturalnymi.
Zdaniem autorki muzeum swoim zakresem tematycznym powinno obejmować wydarzenia związane z Dolnym Śląskiem od III Rzeszy po dzień dzisiejszy, po to by zbudować pełną narrację historyczną o regionie. Współpracując z innymi placówkami z tej części Dolnego Śląska np. Zamkiem Książ czy Muzeum Gross-Rosen, mogłoby stać się atrakcyjnym miejscem nie tylko dla turystów z Polski, ale i z zagranicy.
Projekt Wiciak zakłada, że Totenburg stałby się jednym z muzealnych eksponatów – jako główny element wystawy i przykład pomnika upamiętniającego niemieckich żołnierzy podczas pierwszej wojny światowej.
- Każdy z zachowanych elementów, tworzący zespół struktury urbanistycznej mauzoleum, powinien zostać objęty kompleksową ochroną, zarówno bryła budynku, jak i fragmenty wyposażenia placu: pozostałości po skrzydłach bocznych, bazy na flagi czy schody – postuluje autorka pracy. – Takie podejście pozwala na prawidłowy odbiór zabytku przez zwiedzających to miejsce. Wynika to z założenia, że największą wartością ruiny jest jej oddziaływanie na odbiorcę. Prowadzi to do refleksji na temat historii i osobistego doświadczenia miejsca, a w konsekwencji jego lepszego zrozumienia.
Jednocześnie Wiciak podkreśla konieczność zneutralizowania podniosłości urbanistycznej „mauzoleum”. Zwraca uwagę na to, że jego historia naznaczona negatywnym zabarwieniem oraz dominacja przestrzenna pomnika wymagają, by nowy obiekt był bardziej masywny i zdominował Totenburg wielkością i skalą.
- Oś muzeum musiałaby być także znacznie wyraźniejsza i silniejsza w odbiorze. To jednak nie wystarczyłoby, by „mauzoleum” utraciło urbanistyczną moc w przestrzeni. Dopiero zdominowanie formalne, poprzez dodanie wewnętrznego półkręgu muzeum, przestrzennie „przytłoczyłoby” nazistowski pomnik poległych.
Zaprojektowany przez absolwentkę PWr budynek muzeum składałby się z trzech części. Pierwsza - podziemna, stanowiłaby strefę wejściową i mieściła pomieszczenia związane z obsługą muzeum. Druga byłaby okręgiem wystawy stałej, na który zwiedzający dostawaliby się windą lub klatką schodową. Trzecią częścią byłby półokrąg wystawy czasowej, dostępny z holu wejściowego na parterze.
- Bardzo ważną koncepcją mojego projektu jest otwarcie muzeum na naturę – podkreśla autorka. – Budynek wykorzystuje naturalne ukształtowanie terenu, by jak najlepiej wpływać na doświadczenia widza i prezentować otaczający krajobraz. Dzięki temu natura staje się kolejnym „aktorem”, prezentującym klimat wyjątkowego miejsca, jakim jest Wzgórze Niedźwiadki i sam Wałbrzych.
Program wystawy stałej muzeum byłby podzielony na siedem bloków tematycznych i koncentrowałby się wokół wewnętrznego dziedzińca, stanowiącego centrum całego założenia. Ekspozycja opowiadałaby o kompleksie Riese, podziemnym niemieckim przemyśle zbrojeniowym, liście dóbr kultury Günthera Grundmanna, wysiedleniach i napływach ludności na Dolny Śląsk po drugiej wojnie światowej, linii umocnień militarnych III Rzeszy, pomnikach upamiętniających poległych Niemców na frontach pierwszej wojny światowej oraz o obozach koncentracyjnych drugiej wojny światowej.
Wystawa czasowa dostępna z holu wejściowego stanowiłaby dwa piętra wewnętrznego pierścienia muzeum. - Ta część, całkowicie zamknięta na otoczenie, byłaby dodatkowy elementem przyciągającym zwiedzających swoją tajemniczością – przekonuje autorka projektu.
W muzeum działałyby także biblioteka, sklep z pamiątkami, restauracja i kawiarnia – dostępne także po godzinach otwarcia placówki.
Wysoki na 23 metrów obiekt miałby powstać z żel-betu. Gmach obejmowałby pięć kondygnacji i oferował prawie 16 tys. m kw. powierzchni użytkowej. Jego elewacja w części dolnej zostałaby wykonana z warstwy betonowej z wykorzystaniem lokalnego materiału, jakim jest kamień granitowy. Elementy kamienia byłyby zatopione w żelbecie w procesie wylewania betonu. Część górną, czyli okrąg muzeum, zarówno od zewnątrz, jak i wewnątrz dziedzińca tworzyłaby zewnętrzna warstwa żelbetu z zauważalnymi śladami po szalunku, tworzącymi równe podziały na betonie.
- Ostatnim etapem zwiedzania muzeum byłby taras widokowy. Przemierzając go, nie tylko podziwialibyśmy zapierające dech widoki wzgórz i panoramy Wałbrzycha. Zyskiwalibyśmy również informację, gdzie i jak powinniśmy się następnie udać, by nie przegapić innych miejsc związanych z historią regionu. Muzeum stanowiłoby więc „drogowskaz” do innych ważnych punktów w regionie, które warto poznać – dodaje autorka pracy.
Ewelina Wiciak swój dyplom obroniła w 2019 r. Obecnie pracuje w japońskim biurze Sou Fujimoto w Paryżu.
Lucyna Róg
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »