TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 21.05.2020 Kategoria: konkursy/stypendia, Wydział Architektury
Praca magisterska Adriany Sowy, absolwentki Wydziału Architektury PWr, znalazła się wśród nominowanych w tegorocznej edycji prestiżowego konkursu Young Talent Architecture Awards. Autorka zaprojektowała obiekt herbarium, które mogłoby powstać na wrocławskim osiedlu Nowe Żerniki.
W konkursie organizowanym przez Fundację Miesa van der Rohe nominację zyskało aż 21 prac dyplomowych z Polski. W gronie wyróżnionych z szansą na finał konkursu są także absolwenci Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej. Oprócz Adriany Sowy to także Dominika Nikiel, Paweł Lisiak i Ewelina Wiciak.
Szczegóły na temat Young Talent Architecture Awards 2020 tutaj.
Dyplom „Widzieć: Herbarium we Wrocławiu” powstał pod opieką promotora dr. inż. arch. Tomasza Głowackiego z Katedry Architektury i Sztuk Wizualnych. Autorka, Adriana Sowa, zwraca w nim uwagę na to, że miejska natura jest dla nas atrakcyjna tylko wtedy, gdy podlega pełnej kontroli – jest wyidealizowana, zniewolona, bezpieczna. Wprowadzamy więc do miast roślinność w postaci parków i bulwarów, a na dachach budynków stawiamy ule. Tymczasem miejskie nieużytki porośnięte chwastami są dla nas nieatrakcyjne, brudne i zaniedbane.
- Oduczyliśmy się dostrzegania piękna w otaczających nas małych wyspach bioróżnorodności – przekonuje absolwentka PWr. – Te samoistnie tworzące się ekosystemy z setkami odmian roślin i gatunków zwierząt są jednak przyrodą, która powinna zostać doceniona. W świecie tak intensywnie ewoluującym musimy uważać na to, co jest definiowane jako natura, aby nie zatracić jej zupełnie.
Adriana Sowa mieszka na wrocławskim osiedlu Nowe Żerniki i właśnie tam osadziła swój projekt. Zmiany zachodzące w tym miejscu stały się zresztą inspiracją dla herbarium – obiektu edukującego poprzez stwarzanie okazji do kontaktu z przyrodą i możliwości korzystania z niej, czego efektem ma być wzbudzanie szacunku do otaczającej nas, niezauważanej i niedocenianej natury.
- Wychowałam się w willi z ogrodem, niedaleko lasu. Kiedy przeprowadziłam się na osiedle deweloperskie, zaczęłam inaczej patrzeć na naturę. Dostrzegłam, jak bardzo mi jej brakuje – opowiada. – Mieszkając na Nowych Żernikach, obserwuję proces urbanizacji dzikiego terenu, wypierający zwierzęta i rośliny z ich naturalnych siedlisk. Początkowo pod oknami mogliśmy obserwować zające. Gdy jednak osiedle zaczęło się rozrastać, łąki musiały ustąpić miejsca budynkom, trawnikom i niewielkim drzewom, ledwo wytrzymującym ocieplający się klimat. Zajęcy już nie widujemy…
Architekt podkreśla, że w naszych miastach tworzymy jednorodne, monogatunkowe przestrzenie, pomijając wartości zastane. – Architektura powinna jednak współżyć a nie walczyć z naturą, czerpać z niej i świadomie stwarzać przestrzeń do jej swobodnego rozwoju – zaznacza autorka projektu.
Przez kilka miesięcy Sowa przyglądała się florze pozostałej na nieużytkach i niezabudowanych jeszcze działkach w okolicy swojego osiedla. Z występujących tam roślin stworzyła zielnik, skupiając się na tych gatunkach, które mają właściwości lecznicze. Kolekcja rozrosła się do 46 – a to, jak podkreśla absolwentka PWr – zaledwie ułamek bogactwa okolicznych łąk.
Sposobem na ocalenie roślin leczniczych w tym miejscu, postrzeganych obecnie jako chwasty, miałoby być herbarium.
- Z definicji herbarium to zbiór zasuszonych i uporządkowanych roślin lub instytucja zajmująca się takim zbiorem. Trudno jednak zbliżyć się do natury, nie doświadczając jej. Aby ją pokochać, trzeba wśród niej przebywać, obcować z nią i korzystać z jej dóbr. Dlatego mój projekt zakłada trzy elementy: łąkę jako żywy zielnik, uprawy we wnętrzu obiektu i herbaciarnię – opowiada autorka.
Sowa proponuje więc przedłużenie planowanej osi osiedla Nowe Żerniki o kolejne ogniwo: łąkę tworzoną przez zastane rośliny i takie, które samoistnie się tam pojawią. Miałaby ona stanowić element edukacyjno-poznawczy, ale nie pełnić funkcji eksponatu – wręcz przeciwnie, byłoby to miejsce, na którym można położyć się na kocu, spacerować i zrywać kwiaty.
Pośród dzikiej łąki zostałaby jedynie wytyczona siatka o wymiarach 10 na 10 metrów, wewnątrz której znalazłyby strefy wzrostu konkretnych gatunków roślin. Siatka ta byłaby repozytorium – katalogiem roślin leczniczych ukrytym pośród łąki. Poszczególne okazy byłyby tam przeszczepiane z miejskich terenów przeznaczonych pod kolejne inwestycje budowlane.
- Mimo określonych początkowo granic zieleni, to ona a nie architektura miałaby tam pierwszeństwo – zaznacza Adriana Sowa. – Założeniem tej przestrzeni byłaby stała ewolucja, rozrost i ciągłe zmiany terenu, zgodnie z naturalnymi procesami i cyklami natury.
Uprawy konkretnych gatunków roślin leczniczych autorka projektu postanowiła umieścić we wnętrzu zaprojektowanego przez siebie obiektu – w formie pierścienia. Byłoby to centrum badawcze z uprawą surowca zielarskiego.
Jak tłumaczy autorka projektu, obecnie zioła pozyskiwane są ze stanowisk naturalnych i z niewielkich gospodarstw rolnych. Rodzi to wiele problemów związanych z kontrolą stężeń zanieczyszczeń w powietrzu i jakości gleby. Uprawę utrudniają też coraz bardziej skrajne warunki klimatyczne i niemożność stosowania chemicznych substancji ochronnych.
Zamknięte środowisko, jakie stworzyłyby wnętrza herbarium, dawałoby roślinom idealne warunki do wzrostu, przy mniejszym nakładzie wody i bez konieczności reagowania na choroby czy pasożyty (do poszczególnych pomieszczeń prowadziłyby śluzy, zapobiegające ich przenoszeniu).
Sowa zaplanowała uprawy aeroponiczne w specjalnie zaprojektowanych regałach. Wzrost roślin następowałby w powietrzu, bez użycia podłoża stałego lub płynnego. Korzenie byłyby po prostu opryskiwane mgłą, będącą mieszanką wody i pożywki w odpowiedniej dla danej rośliny proporcji oraz częstotliwości. Pozwalałoby to na dotlenienie bryły korzeniowej, zmniejszenie ryzyka chorób, szybką regulację środowiska wzrostu, a także minimalizację zużycia wody przy uprawie i przy dalszej obróbce. Taka forma upraw staje się coraz popularniejsza w Europie w przypadku warzyw.
Do przestrzeni upraw okresowo, w celu pozyskania nasion, wprowadzane byłyby trzmiele. Hodowlą tych owadów zajmują się zewnętrzne firmy, także polskie. Jeden trzmiel w ciągu około ośmiu godzin może zapylić ponad trzy tysiące kwiatów.
Kondygnacje z roślinami w Herbarium byłyby ogrzewane nawiewem ciepłego powietrza. Wymaganą kontrolę temperatury, wilgotności i wymianę powietrza zapewniałaby wentylacja mechaniczna z rekuperacją. Część zapotrzebowania energetycznego obiektu pokrywałyby panele fotowoltaiczne na dachu. Stamtąd także odprowadzano by wodę opadową do dwóch zbiorników wodnych w przyziemiu, gdzie byłaby uzdatniana i wykorzystywana do nawadniania upraw (nadmiar wody trafiałby do kanalizacji, część zatrzymywałby także ekstensywny zielony dach).
Z kondygnacji upraw można byłoby przedostać się do zachodniego skrzydła parteru z blokiem pomieszczeń służących do obróbki zebranego surowca zielarskiego. Autorka projektu zaplanowała tam pomieszczenia do wyładunku wózków transportowych i tymczasowego przechowanie zebranych roślin, sale, w których przechodziłyby one obróbkę wstępną, byłyby oporządzane i przygotowywane do suszenia oraz pomieszczenia z suszarkami spożywczymi. Wysuszony surowiec byłby tam umieszczony w pojemnikach trafiających później do magazynu. Zioła byłyby przechowywane na potrzeby budynku herbaciarni, a ich nadmiar odsprzedawany do skupów. Ten element swojego projektu architekt zaplanowała, wzorując się na obiektach uprawy medycznej marihuany.
Całą tę część herbarium, kondygnację upraw i parter obsługujący ten fragment gmachu (włączając w to pomieszczenia „brudne” i techniczne) można by było stale obserwować dzięki oknom i szklanym witrynom. Nawet znajdując się na zewnątrz obiektu, możliwe byłoby więc poznawanie funkcjonowania herbarium i procesu pozyskiwania produktu zielarskiego.
Ostatnim elementem obiektu byłaby herbaciarnia – w formie pawilonu osadzonego w centrum pierścienia, w obniżeniu pośrodku łąki. Tam odbywałaby się sprzedaż wyhodowanych i ususzonych roślin i byłoby to też miejsce, do którego można przyjść, by odpocząć, pijąc przygotowane na miejscu napary.
Herbaciarnia składałaby się z trzech przestrzeni. Pierwszą stanowiłoby wnętrze budynku z pomieszczeniem dla obsługi. Jedynym źródłem światła byłyby tam przeszklone drzwi i świetlik podkreślający ścianę, na której znajdowałyby się suszone zioła wraz z opisami.
- Wpadające do wnętrza delikatne światło podkreślałoby parę unoszącą się z przygotowywanych naparów – opowiada autorka koncepcji. – Herbatę piłoby się w kolejnej strefie, znajdującej się w przestrzeni otoczonej jedynie szklanymi, przesuwnymi oknami, umożliwiającymi pełne otwarcie na zieleń. Zagłębienie w terenie dawałoby odpoczywającym w tym miejscu większy kontakt z poziomem łąki, odcinając od strefy obsługi.
Trzecią częścią herbaciarni byłby wysunięty dach, stwarzający możliwość przebywania na łące w strefie zacienionej i osłoniętej od deszczu.
Herbarium w kształcie pierścienia i towarzyszącego mu pawilonu herbaciarni miałoby powstać na przecięciu głównej osi zieleni osiedla Nowe Żerniki, zaczynającej się przy domu kultury i prowadzącej przez miejsca rekreacji aż do niezabudowanej obecnie działki, na której to właśnie mógłby stanąć ten obiekt (wcześniej planowano w tym miejscu kościół).
- Jego bryła zostałaby rozbita na przyziemie, otwierające widok na ewentualną kontynuację osiedla oraz zamknięte piętro pierścienia, domykające urbanistycznie oś i strefujące przestrzeń – opowiada Adriana Sowa. - Pomimo skali i zamkniętej funkcji obiekt współgrałby z osiedlem. Dopełniałby funkcję mieszkaniową, tworząc charakterystyczny punkt na mapie Wrocławia i stanowiąc unikalny totem budujący tożsamość mieszkańców. Przyciągając gości, zapobiegałby odcięciu się osiedla od reszty miasta – przekonuje architekt.
Adriana Sowa swoją pracę magisterską obroniła we wrześniu 2019 r. Obecnie pracuje w jednym z wrocławskich zespołów projektowych, przygotowujących koncepcje na konkursy architektoniczne, najczęściej dotyczące obiektów użyteczności publicznej.
Lucyna Róg
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »