TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 07.07.2021 Kategoria: aktywność studencka, Wydział Architektury
Znamy laureatów Konkursu Inżynierski Dyplom Roku 2019 i 2020 organizowanego przez wrocławski oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich. Jury przyznało cztery nagrody dla absolwentów Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej.
W konkursie oceniane były wartości architektoniczne i urbanistyczne projektów, ich znaczenie w procesie przestrzennego kształtowania środowiska życia człowieka, a także spójność języka zapisu.
Organizuje go wrocławski oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich we współpracy z Wydziałem Architektury PWr i Dolnośląską Izbą Architektów RP.
Wśród prac z rocznika 2018/2019 przyznano dwie równorzędne pierwsze nagrody. Zdobyli je Klaudia Trębska i Łukasz Modrzejewski.
Klaudię Trębską nagrodzono za dyplom „Event Lighthouse. Centrum kulturowo-ekspozycyjne, Wellington, Nowa Zelandia”, który powstał pod okiem promotora dr inż. arch. Marka Lambera.
Praca jest jednocześnie koncepcją wyróżnioną w konkursie Wellington Oriental Bay Pavilion Competition. Autorka zaprojektowała pawilon, który połączyłby plażę oraz nadmorską promenadę Oriental Parade zlokalizowaną w stolicy Nowej Zelandii. Projekt nawiązuje do półokrągłej bryły historycznego budynku – tzw. „Band Rotunda”, który został wzniesiony w tym miejscu w początkach XX w. Rozebrano go jednak w latach 80. i zastąpiono dwukondygnacyjną restauracją z tarasem widokowym. Jak zauważa studentka, istniejący obiekt stanowi przeszkodę w poruszaniu się na plaży, a jego elewacja od strony ulicy ogranicza widok na zatokę.
Zaprojektowany przez nią nowy budynek w symboliczny sposób upamiętnia obrys historycznego obiektu poprzez ruch obrotowy nadwieszonego pawilonu. – Najbardziej charakterystyczne byłyby dwa skrajne ustawienia pawilonu: prostopadłe i równoległe do nabrzeża – opowiada autorka. – Taka mobilna forma budynku dawałaby liczne możliwości aranżacji przestrzeni podczas odbywających się tam wydarzeń kulturalnych.
Inspiracją dla autorki był sposób funkcjonowania latarni morskiej. Centrum – podobnie jak latarnia – byłoby widoczne z dużej odległości dzięki iluminacji świetlnej. Jasny promień oznaczałby jednak zbliżające się lub trwające wydarzenie kulturalne, a nie zagrożenie na morzu. – Poruszający się pawilon, w zależności od przyjmowanej pozycji, wskazywałby jakiego typu będzie to wydarzenie i zapewniał niezbędną oprawę oświetleniową – tłumaczy Klaudia Trębska.
Pawilon w pozycji równoległej do nabrzeża pełniłby funkcję „bramy” na plażę, a także zaznaczał wejście do toalet publicznych. W przestrzeni pod nim autorka zaplanowała miejsce na ekspozycję wystaw zewnętrznych. Po zmroku budynek oświetlałby promenadę.
W pozycji prostopadłej do nabrzeża stawałby się punktem widokowym na zatokę i miejscem ekspozycji wystaw wewnętrznych. W przestrzeni pod pawilonem usytuowała molo, na którym mogłyby odbywać się występy muzyczne i taneczne lokalnych artystów oraz pokazy mody. – W przypadku wydarzeń sportowych, takich jak mecze siatkówki plażowej, boczna elewacja pawilonu mogłaby służyć jako tablica wyników, a także jako ekran do wyświetlania filmów podczas seansów kina plenerowego – opowiada studentka.
Główne pomieszczenia autorka umieściła w kondygnacji podziemnej, by nie docierał tam hałas uliczny oraz w celu uwolnienia parteru. Znalazłyby się tam sala konferencyjna, publiczne toalety oraz pomieszczenia techniczne i towarzyszące. – Wyznacznikiem w projektowaniu części nadziemnej było dla mnie stworzenie łatwego dostępu do plaży i zapewnienie jak najlepszej widoczności na zatokę Oriental Bay z poziomu ulicy – podkreśla Klaudia.
Z tego powodu bryłę parteru ograniczyła do minimum, projektując w niej jedynie klatkę schodową prowadzącą do prostopadłościennego pawilonu podniesionego o jedną kondygnację. Przestrzeń na poziomie wzroku człowieka pozostałaby w ten sposób otwarta, a widok na zatokę byłby niezakłócony.
Ściany klatki schodowej zostałyby obłożone szklanymi bloczkami fotowoltaicznymi, które wykorzystują promienie słoneczne do emisji światła w nocy. Dzięki temu budynek oświetlałby promenadę i teren plaży, zapewniając bezpieczne miejsce dla jego użytkowników. Stanowiłby też punkt orientacyjny w mieście dostrzegalny z dużej odległości.
Konstrukcję pawilonu tworzyłaby kratownica przestrzenna ze stalowych kształtowników. Do górnej i dolnej części kratownicy zostałaby przyspawana stalowa struktura mechanizmu obrotowego, składająca się z walca i pierścieni. – Kratownica byłaby widoczna przez przezierną elewację, przywołując skojarzenia z architekturą portową – dodaje autorka. – Pozwalałoby to oddać tradycyjny charakter nabrzeża przy zachowaniu nowoczesnej formy i zaawansowanej technologicznie konstrukcji budynku.
Mechanizm obrotowy pawilonu byłby podobny do żurawia dźwigowego. Opierałby się na trzonie żelbetowym o wysokości około 4 m, a na jego obwodzie, pod płytą fundamentową, rozmieszczone byłyby pale żelbetowe, które przekazywałyby siły pionowe do gruntu.
Na górnej i dolnej płaszczyźnie trzonu przymocowano by łożyska wieńcowe tworzące formę „talerza”, który mógłby obracać się wokół własnej osi. Do obu łożysk przymocowane byłyby słupy stalowe obejmowane przez stalowe pierścienie, które zapewniałyby sztywność konstrukcji.
Drugą równorzędną nagrodę przyznano Łukaszowi Modrzejewskiemu za pracę „Przystań dla rowerzystów we Wrocławiu”. Jej promotorem był dr inż. arch. Tomasz Głowacki. Szerzej o pracy pisaliśmy tutaj (kliknij w grafikę, by przeczytać tekst):
W roczniku 2019/2020 jury także zdecydowało o dwóch równorzędnych nagrodach pierwszych. Uhonorowano nimi Marię Bardę i Weronikę Kozak.
Maria Barda została doceniona za dyplom „Drewno działa(ń). Centrum Warsztatowe, Sztokholm”. Jej promotorką była dr inż. arch. Ada Kwiatkowska. Szerzej o pracy pisaliśmy tutaj (kliknij w grafikę, by przeczytać tekst):
Z kolei Weronikę Kozak nagrodzono za pracę „Cuda-działki – centrum sąsiedzkie z ogródkami pod estakadą kolejową przy ul. Blich w Krakowie”. Promotorką dyplomu była dr inż. arch. Elżbieta Komarzyńska-Świeściak.
Studentka przygotowała koncepcję dla miejsca, które budzi w Krakowie dużo emocji. Przez ponad 150 lat przecinała je linia kolejowa z nasypem, która pod koniec 2019 r. została w całości usunięta, razem z porastającą nasyp bujną roślinnością. Od tego czasu trwa budowa estakady kolejowej i równolegle – spór o przeznaczenie terenu.
– Inwestycja początkowo miała być tylko wymianą nasypu na estakadę – opowiada autorka pracy. -Miasto zakładało powstanie tam np. parkingu samochodowego. Ale mieszkańcy, oburzeni grożącym im zabetonowaniem przestrzeni, zgłosili zdecydowany sprzeciw. Efektem było ogłoszenie konkursu na zagospodarowanie terenu pod estakadami i większe zainteresowanie inwestycją ze strony magistratu. Zaczęto w tym miejscu upatrywać szansy na korzyści finansowe i powstanie nowej strefy turystycznej. Takie podejście prawdopodobnie doprowadziłoby do gentryfikacji tej przestrzeni – przestrzega Weronika Kozak.
Ona sama więc postanowiła więc przygotować projekt, który byłby odpowiedzią na potrzeby zgłaszane przez mieszkańców. A ci mówią o konieczności stworzenia tam miejsc zielonych, drobnych usług, lokalnych biznesów i terenów rekreacyjnych – tak, by przestrzeń pod estakadami stała się miejscem zarówno dla turystów, jak i mieszkańców, inkluzywnym i społecznym.
Autorka zaproponowała modułową zabudowę mieszczącą różne funkcje – warsztat, kino, kuchnię czy bibliotekę z czytelnią. – Byłoby to centrum sąsiedzkie, zarządzane przez miasto lub aktywistów społecznych, adresowane przede wszystkim do mieszkańców, przewidziane pod spotkania i warsztaty, ale też szerzej dostępne wydarzenia – opowiada. – Proponowana koncepcja i jej układ mogłyby być modyfikowane w zależności od potrzeb użytkowników. Mieszkańcy mogliby mieć realny wpływ na tę przestrzeń, co wzmogłoby poczucie odpowiedzialności za nią i dałoby sens przynależności – podkreśla.
Jednym z założeń, jakie przyjęła, było zachowanie maksymalnie dużej liczby przejść, o różnym charakterze i szerokości, w kierunku wschód – zachód. – Taki układ pozwalałby też na silniejsze zespolenie obu ulic. Przebicia i duży plac na styku ulic Sołtyka i Zyblikiewicza zapewniłyby przestrzenie dla spontanicznych wydarzeń pomiędzy zabudową. Plac funkcjonowałby jako strefa wejściowa na cały teren – opowiada studentka.
Autorka założyła uspokojenie ruchu samochodowego (i m.in. zamianę ulicy w miejski deptak), a w części terenu zorganizowanie drogi jednokierunkowej.
Nie chciała tworzyć jednego dużego obiektu centrum – zatem zaplanowała na działce mniejsze– parterowe budynki, z maksymalną wysokością 6,45 m, co nie kolidowałoby z wysokością zawieszenia płyty wiaduktu. Dzięki ich rozproszeniu użytkownicy mieliby większą swobodę poruszania się w całej przestrzeni, a ona sama mogłaby być wykorzystywana na różne sposoby – jako miejsce koncertów, kina letniego, targów śniadaniowych, sprzedaży rękodzieła czy wymiany rzeczy niepotrzebnych. – Ułatwiłoby to też wprowadzanie zmian układu czy przeznaczenia budynków – dodaje studentka. – Zabudowa byłaby modułowa i miałaby charakter tymczasowy. Mogłaby rozwijać się z czasem, począwszy od ażurowej konstrukcji, która byłaby testem rozwiązań, a dopiero później zostałaby obudowana. To wiązałoby się w pewnym sensie z tym, że założenie jest obiektem sezonowym – w okresie letnim mogłoby być wykorzystywane w pełni, w zimie raczej wewnątrz budynków. Docelowo miałaby być wznoszona z materiałów tanich, prefabrykowanych, pochodzących z odzysku lub podlegających recyklingowi.
Dzięki rozproszeniu każdy budynek miałby swoje zaplecze i stałby się samowystarczalny, a układ tych obiektów przypominałby małą uliczkę z domami, pomiędzy którymi wyrastałyby filary, niczym drzewa.
– Zabudowa powstałaby w układzie skręconym w stosunku do otaczających je kamienic, natomiast prostopadła do podpór – w ten sposób maksymalnie wykorzystywano by przestrzeń pod wiaduktem. To spowodowałoby, że najbardziej eksponowane byłyby narożniki i ściany wychodzące na wschód i zachód – proponuję w nich przeszklenia, które miałyby, w pewnym stopniu, pokazywać wnętrze. Dodatkowo od strony ul. Blich powstałyby tarasy, gdzie w cieplejsze dni mogłaby się przenieść część aktywności.
Studentka zaplanowała także ogrody z roślinnością dostosowaną do oświetlenia w tym miejscu oraz zbiornik na wodę i szklarnie, w których także można byłoby uprawiać roślinność.
- Ze względu na rzadkość takich projektów w Krakowie centrum nazwałam nieco przewrotnie i poetycko. Określenie cuda-działki nawiązuje do popularnego małopolskiego określenia cuda wianki – czyli rzeczy niezwykłe, często nierealne. Podkreśla też znaczenie inspiracji, jaką stały się dla projektu ogrody działkowe – miejsce ocalania sąsiedzkości, własny, autorski drugi dom – zaznacza autorka. – Zależało mi na stworzeniu sąsiedzkiego, społecznego i przyjaznego miejsca dla mieszkańców Krakowa. Mikroświata i enklawy sąsiedzkości. Miejsca, gdzie ludzie mogliby się spotkać, porozmawiać, wymienić poglądami i opowieściami, spędzić czas w kontakcie z naturą, zająć się czymś w wolnym czasie.
Inspiracją dla autorki, by zajęła się tym tematem, były m.in. badania prowadzone przez jej promotorkę dr Komarzyńską-Świeściak. W ramach swojego doktoratu naukowiec przyjrzała się uwarunkowaniom i formom aktywizacji przestrzeni podmostowych naziemnych tras komunikacyjnych na przełomie XX i XXI wieku, a obecnie kontynuuje te badania w rozszerzonej formie.
Więcej na temat konkursu tutaj.
Lucyna Róg
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »