TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.

Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.

 

Dr inż. arch. Bartosz Adamiczka

Data: 25.05.2023

Dr inż. arch. Bartosz Adamiczka – uczy studentów architektury, a dzieci i młodzież windsurfingu. Posiadacz czarnego pasa w Tae Kwon-Do i fan narciarstwa.

„Nie wyobrażam sobie roku bez miesiąca z deską i żaglem na Helu. To zdecydowanie najlepsze miejsce w Polsce, aby połączyć pracę instruktora z odpoczynkiem i spędzaniem czasu na wodzie i świeżym powietrzu. Wiatr, słońce (a czasem i krople deszczu) oraz spędzanie czasu z bliskimi to jedyne czego mi wtedy trzeba.

0_profilowe_do_wyboru_1.jpgDuża dawka adrenaliny w czasie wolnym pozwala mi naładować baterie do pracy zawodowej - na uczelni i w biurze projektowym.

Pasją zaraził mnie mój tato, a ja przekazałem ją żonie i córce. Pierwsze kroki na desce z żaglem stawiałem w wieku sześciu lat – co w tamtym czasie było rzadko spotykane. Dzisiaj, moi najmłodsi uczniowie mają lat pięć.

Uwielbiam uczyć – zarówno studentów, jak i uczniów w szkole surfingowej. To dla mnie wymiana dobrej energii i tak szczerze, to ciężko mi powiedzieć, kto więcej na niej korzysta – ja czy oni :)

Akrobacja na desce, do której wykonania od dawna się przymierzam, to obecnie front loop. Windsurfing to zdecydowanie sport ekstremalny. Nie tylko ze względu na akrobacje czy rozwijaną prędkość, ale również ze względu na zależność od pogody. Na desce można pływać w deszczu, przy porywistym wietrze nawet do 10 w skali Beauforta (nie w burzy).

Najbardziej mrożącą krew w żyłach przygodę przeżyłem, mając 10 lat. Pływałem po Jeziorze z moim tatą. Wiatr »zgasł«, więc skierowaliśmy się do brzegu. Zrobiło się zupełnie cicho, i nagle zerwał się biały szkwał – gwałtowny wiatr, którego nic nie zapowiadało. Deska pofrunęła, a ja wraz z nią – mój pierwszy ślizg skończył się »katapą« – z impetem uderzyłem o wodę. Kiedy się wynurzyłem, nie mogłem rozróżnić wody od powietrza. Wszystko było szare, a fale były ogromne. Udało mi się wdrapać na deskę. Tato wraz z sąsiadem rzucili się na ratunek. Ostatecznie żywioł zepchnął nas w trzciny. Przejście 50 metrów do plaży zajęło nam 1,5 godziny. Z przyrodą nie ma żartów.

Zimą, kiedy nie surfuję, oddaję się białemu szaleństwu – również dzieląc tą pasję z całą rodziną”.

Politechnika Wrocławska © 2024

Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »

Akceptuję