TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 11.04.2024 Kategoria: książki/publikacje, Wydział Architektury
Mały „pałac kultury” przy moście Grunwaldzkim, wieżowiec na placu Społecznym, masywny hotel z okrągłymi otworami w wypukłych prefabrykatach w miejscu Galerii Dominikańskiej? Architekci Łukasz Wojciechowski i Grzegorz Kaczmarowski pokazali, jak mógłby wyglądać Wrocław, gdyby wybrane koncepcje architektoniczne z ostatnich dekad nie trafiły do szuflad. Ich książkę „Miasto wyobrażone” właśnie wydał wrocławski SARP.
18 projektów – po kilka na każdą dekadę od czasów powojennych, po 1999 r. A wśród autorów znane i cenione nazwiska – m.in. Grabowska-Hawrylak, Barscy, Brzoza, Müllerowie – ale i takie, które kojarzone są raczej tylko w środowisku.
Dr hab. inż. arch. Łukasz Wojciechowski, prof. uczelni z Wydziału Architektury PWr i arch. Grzegorz Kaczmarowski sięgnęli po charakterystyczne koncepcje obiektów lub całego zagospodarowania przestrzeni w wybranych miejscach Wrocławia, by pokazać „przyszłość, która nie nadeszła”. Na podstawie szkiców, rysunków i planów stworzyli wizualizacje budynków, które osadzili na współczesnych zdjęciach.
W ten sposób zabierają czytelników na spacer po mieście – w jego alternatywnej wizji, w której Galerię Dominikańską zastępuje albo ogromny tarasowy budynek z dachami porośniętymi zielenią (projektu Marii i Stefana Müllerów oraz Mieczysława Ryclickiego), albo zespół hotelowo-usługowy rodem z futurystycznych filmów, z okrągłymi otworami w wypukłych prefabrykatach i nadbudowami z fazowanymi narożnikami (projektu Jadwigi Grabowskiej-Hawrylak i Krzysztofa Sąsiadka).
Mamy też olbrzymie estakady w miejscu dzisiejszego Ronda Reagana i biurowiec zamiast Pasażu Grunwaldzkiego (koncepcja Frydeckiego, Włosowicza, Tarczyńskiej i Wołka).
A kawałek dalej – tuż przy moście Grunwaldzkim mniejszą wersję warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki, a tak naprawdę pałac zaprojektowany przez Tadeusza Teodorowicza-Todorowskiego wzorowany na charakterystycznej architekturze stalinowskiej z ZSRR.
Pożegnajmy też słynne „Sedesowce”, bo w ich miejscu stanęłyby zupełnie inne budynki mieszkalne – ośmiokondygnacyjne galeriowce, z podciętymi parterami i piętrami wyniesionymi na słupach (projekt Tadeusza Brzozy).
Ale i dalej od centrum nie brakuje zaskoczeń – przy moście Szczytnickim góruje wieżowiec Leszka Zdeka w formie trzonu, z którego wyrastają naprzemiennie ustawione „pudełka” pokoi studenckich. Przy Traugutta charakterystycznym punktem staje się inny wieżowiec, wąski niczym gmach firmy Pirelli w Mediolanie (projekt Jackiewicza, Prętczyńskiego i Tunikowskiego), a naprzeciw dworca głównego turystów wita nie tylko neon „Dobry wieczór we Wrocławiu”, ale i rzucająca się w oczy Kawiarnia Pod Księżycem z charakterystycznymi cylindrami w elewacji, obłożonymi szkłem i zwieńczonymi stożkowymi świetlikami (zaprojektowana przez Stefana Müllera).
– Moim ulubionym projektem jest biurowiec Miastoprojektu z 1972 r., który miał stanąć przy ul. Powstańców Śląskich – opowiada prof. Łukasz Wojciechowski. – Podoba mi się jego smukła sylwetka z brązowawym kolorem szkła elewacji przechodzącym w złoto. Oczywiście można nam zarzucać, że szkła w tym budynku jest za dużo i jest zbyt delikatne jak na ówczesne możliwości wykonawcze. W latach 70. konieczne byłyby mniej wyrafinowane ramy, w których taka szklana elewacja zostałaby osadzona. Postanowiliśmy jednak trzymać się koncepcji architektów: Witolda Malickiego, Jana Tarczyńskiego i T. Bussa. Tej zasadzie byliśmy wierni w całej książce, zależało nam na tym, żeby oddać to, jak te obiekty wiedzieliby ich twórcy. Jak je zaprojektowali. Z szacunku dla ich autorów i autorek. Postanowiliśmy więc trzymać się ich wizji, a nie zastanawiać się, jakich materiałów budowalnych na pewno nie udałoby się im zdobyć w tamtym czasie.
Autor monografii zaznacza też, że pokazane w niej wizualizacje nie są jedyną możliwą interpretacją projektów, które wybrali do pokazania w książce.
– Gdybyśmy zaprosili kilkanaście osób do tego, żeby na podstawie planów i szkiców zrobili wizualizację tego samego obiektu, efekt pracy każdej z nich byłby inny. I nie jest to kwestia manipulowania danymi. Po prostu tworzenie wizualizacji w przypadku projektów sprzed lat, które często nie wyszły z fazy koncepcji albo odtwarzaliśmy je na podstawie makiety, wymaga wielu decyzji. Np. czy do konstrukcji albo elewacji użyć takiego materiału czy innego? Czy drzwi, które widzimy na tej makiecie, miały stanowić główne wejście? Czy te tarasy miały być ze sobą połączone? Takich niewiadomych, kiedy zaczynaliśmy wgryzać się w projekty, było mnóstwo. – opowiada prof. Wojciechowski. – Tu nie ma jednej prawdy. Wizualizacja jest zawsze pewnego rodzaju narracją o projekcie. Do tego zdarzało się, że projekt, który sprawiał wrażenie całkiem dopracowanego w formie szkicu, w modelu 3D nie trzyma się wymiarów albo w takich proporcjach nijak nie mieściłby się na działce, na której był planowany. I co z takim fantem zrobić? Musieliśmy go dopasowywać.
Architekt opowiada także, że gdy przed laty pracował nad wystawą projektów Jadwigi Grabowskiej-Hawrylak i tworzył wizualizacje jej koncepcji, jedna z nich bardzo nie spodobała się współpracownikowi tej cenionej architekt. W mailu wyjaśniał, że zespół pracujący nad projektem miał coś zupełnie innego na myśli i wizualizacja po prostu nie może tak wyglądać.
– Ale te same grafiki zostały zaakceptowane przez panią Jadwigę, która absolutnie zgadzała się z ich wyglądem – opowiada prof. Wojciechowski. – To pokazuje, że nawet w obrębie jednego zespołu architektów wizje budynku już zaprojektowanego mogą być bardzo różne. A druga kwestia to ludzka pamięć, która zaciera się z biegiem lat i powoduje, że możemy pamiętać pewne ustalenia zupełnie inaczej.
Autorzy monografii podkreślają, że przygotowali tę publikację, bo m.in. chcieli pokazać, jak zmieniały się tendencje w projektowaniu – od socrealizmu w architekturze, przez zachwyt wieżowcami w latach 60., postmodernistyczne projekty lat. 80, które miały humanizować architekturę, i zachłyśnięcie się kolorami w szalonych latach 90.
– Ale zależało nam także na tym, żeby rzucić światło na te projekty, które były bardzo wyraziste, charakterystyczne, śmiałe, inne – zaznacza prof. Wojciechowski. – To jest bardzo częste, że np. w konkursach architektonicznych wybierane są projekty raczej ostrożniejsze, stonowane, a te z drugiego i trzeciego miejsca są dużo bardziej odważne, zapadające w pamięć. Każdy architekt ma teczkę pełną takich koncepcji, które przepadły w konkursach albo na etapie zespołowych dyskusji nad wspólnym projektem. Kto wie, czy to właśnie nie te koncepcje z szuflad są naszymi najlepszymi?
Monografia skłania też do refleksji, w jak innej rzeczywistości pracowali architekci, autorzy poszczególnych projektów. Prof. Wojciechowski zauważa, że z dzisiejszej perspektywy – osób bogatszych o wiedzę kilku dekad – łatwo nam oceniać czy nawet śmiać się z części koncepcji pokazanych w książce, ale zapominamy, że ówcześni projektanci musieli odpowiadać na problemy i wyzwania, które znacznie różnią się od dzisiejszych. – Patrzymy np. na ogromne wiadukty, kładki i tunele zaplanowane tam, gdzie obecnie mamy Rondo Reagana, i możemy złapać się za głowę. Ale zapominamy, że tranzyt był dużym problemem w mieście, nie było obwodnicy, więc szukano sposobów, żeby rozwiązać problem coraz większej liczby samochodów. Z tej perspektywy projekt z 1986 r. jest nam łatwiej zrozumieć.
Książka „Miasto wyobrażone. Niezrealizowane koncepcje architektoniczne Wrocławia 1949-1999” ukazała się nakładem Stowarzyszenia Architektów Polskich Oddział Wrocław.
Łukasz Wojciechowski jest profesorem Wydziału Architektury PWr. To autor i współautor także m.in. „Spacer przez architekturę. Pierwsze kroki z psychologią środowiskową”, „Układanka. Projekty i realizacje Leszka Zdeka”, „Jan Szpakowicz - przestrzeń elementarna”, „Architektura racjonalnej Europy”, „We wstecznym lusterku: architektura i samochody w XX wieku”.
Grzegorz Kaczmarowski jest absolwentem Wydziału Architektury i Urbanistyki Politechniki Śląskiej (dyplom w 2010 roku). Współtworzy pracownię ch+architekci. Zajmuje się również działaniami z pogranicza architektury i sztuk audiowizualnych.
lucy
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »