TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.

Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.

 

To już duże dziecko! 10. urodziny Akademii Młodych Odkrywców

Wpis może zawierać nieaktualne dane.

Ciekawa świata, twórcza, zaskakująca, ale też czasem niecierpliwa i podejrzliwa - taka jest 10-letnia Akademia Młodych Odkrywców. Program edukacyjny Politechniki Wrocławskiej niezmiennie cieszy się ogromną popularnością wśród dzieci i młodzieży. „Mamą” jubilatki jest doc. Anna Hajdusianek z Wydziału Podstawowych Problemów Techniki

Iwona Szajner: Urodziny to doskonała okazja, żeby świętować, ale jest to też dobry pretekst do powspominania...

amo_10lat_01.jpgDoc. Anna Hajdusianek: I pewnie też podsumowania… Na ostatnich zajęciach AMO zapytałam o to, czy któreś z dzieci obecnych na sali w tym roku obchodzi 10. urodziny i zgłosiła się jedna dziewczynka. Reszta była młodsza. I przyznam, że dało mi to do myślenia. Nie mogę w to uwierzyć, że to już dziesięć lat.

To może cofnijmy się do początku. Skąd w ogóle wziął się pomysł na AMO?

W 2007 roku zostałam zaproszona przez uczelnię w Goerlitz, żeby poprowadzić zajęcia z pokazami doświadczeń w ramach tamtejszego uniwersytetu dziecięcego. Spodobało się zarówno im, jak i mnie (śmiech). Przede wszystkim miałam okazję zobaczyć, jak działają takie projekty. Pomyślałam, że program edukacyjny dla dzieci mógłby powstać na Politechnice. Postanowiłam go jednak nieco zmodyfikować.

Dostosować do polskich warunków?

Zupełnie nie o to chodzi, bo żeby poprowadzić takie zajęcia naprawdę nie potrzeba wiele. Bardziej zależało mi na rozszerzeniu formuły, tak aby w zajęciach mogli uczestniczyć też dorośli. W Hochschule Zittau/Goerlitz opiekunowie byli wypraszani z sali i nie mogłam tego zrozumieć.  Wydawało mi się, że przecież jak dorosły zobaczy, co dziecko robiło, to potem może na ten temat z nim porozmawiać, wyjaśniać czy wspólnie powtórzyć doświadczenie w domu. Dlatego od początku stawiałam na to, żeby być otwartą akademią. Pomysł spotkał się dużą przychylnością ówczesnych władz: rektora PWr – profesora Tadeusza Więckowskiego i prorektora - profesora Cezarego Madryasa, obecnego rektora.

Pierwsza edycja musiała dostarczyć Pani sporo emocji.

W pierwszym roku w AMO było zaledwie 100 uczestników. Wszystkie zajęcia prowadziłam sama, wiec miałam trochę pracy. Praktycznie cały czas myślałam o tym, jakie eksperymenty sprawdzą się na zajęciach. Kończył się jeden wykład, a ja już myślałam o następnych. Pamiętam, ile stresu kosztowała mnie październikowa inauguracja. Chcieliśmy, żeby jej oprawa była uroczysta, z obecnością rektora, rozdaniem indeksów i mianowaniem na studenta AMO. Okazało się, że nie jest wcale tak łatwo ustawić setkę dzieci, które w większości pierwszy raz były na uczelni i oczekiwać, że spokojnie będą czekać na wyczytanie swojego nazwiska. Ale się udało.

Pamiętam też, jak jeden z naszych młodych studentów dostał indeks, stanął z boku i nie chciał wrócić na swoje miejsce. Z wielkim zaciekawieniem zaczął głaskać  gronostaje na płaszczu rektora – bo tu muszę zaznaczyć, że władze uczelni zawsze prezentowały się w oficjalnym stroju. Gdy rektor się do niego obrócił ze zdziwioną miną, młody odkrywca powiedział, że tylko chciał wiedzieć, czy to prawdziwe futerko. Oczywiście prof. Więckowski musiał wszystkim wyjaśnić, co to za strój, zaprezentować wszystkie jego elementy takie jak łańcuch czy berło i dać się „pogłaskać”.

amo2018.jpgJak przez te dziesięć lat AMO się zmieniało?

Na pewno urosło i się rozrosło (śmiech). Doszło więcej cząstek pod szyldem AMO. To już są nie tylko stacjonarne wykłady i warsztaty w laboratoriach na naszej uczelni, ale także: akademia w Jeleniej Górze (licealiści i grupa młodsza), programy:  SOS dla maturzysty, koła inżynierskie, szkolenia dla nauczycieli, wycieczki, zajęcia wyjazdowe w dolnośląskich szkołach, ferie w laboratorium fizycznym itp. Przybyło nam też uczniów. W tym roku zajęcia we Wrocławiu skończyło ponad 400 uczestników. O ile pierwszą edycję prowadziłam sama, o tyle w kolejnych latach zapraszałam na zajęcia już ekspertów z różnych dziedzin. W międzyczasie nawiązaliśmy też współpracę z firmą Boeing, która współfinansuje działalność AMO. 

A kto przygotowuje tematy spotkań?

Za program odpowiadam ja, ale nie wymyślam wszystkiego sama. Tematy pojawiają się praktycznie same. Staramy się, żeby było różnorodnie i z uwzględnieniem szeroko rozumianych nauk ścisłych. Dzięki temu co roku jest coś innego. Były wykłady, które łączyły mocno medycynę z fizyką i naukami inżynierskimi. Szukaliśmy też fizyki w sporcie – tańcu, żeglarstwie, łucznictwie czy siatkówce. Gdy na Islandii wybuchł wulkan, od razu zrobiliśmy wykład o wulkanach, podobnie było z tsunami czy powodzią. Staramy się na bieżąco tłumaczyć zjawiska, które dzieją się wokół nas.  Ale też przeprowadzaliśmy badanie tomograficzne jajka-niespodzianki, wpuszczaliśmy robota do rury kanalizacyjnej czy łączyliśmy się na żywo z naszą „wysłanniczką” na Spitsbergenie.

dsc_8582.jpgTrudno jest namówić naukowców do pracy z dziećmi?

Różnie. Dla mnie najważniejszym kryterium w doborze prowadzących jest to, czy dana osoba potrafi przekazać pasję do tego, czym się zajmuje. Przez te 10 lat przekonałam się, że na uczelni mamy fantastycznych naukowców, którzy robią niezwykle ciekawe rzeczy i chętnie o tym opowiadają. Dzieci są bardzo wymagającą publicznością, niecierpliwą i surową. Albo coś ich zainteresuje, albo nie. Nie będą udawać.  Dlatego ważne, żeby prowadzący umiał zainteresować słuchaczy.
Zależy mi też na tym, żeby dzieci współtworzyły te zajęcia poprzez aktywne uczestnictwo, udział w przeprowadzaniu doświadczeń czy zadawanie pytań. Bo ciszy na zajęciach raczej nie doświadczymy (śmiech).

Projektów edukacyjnych dla dzieci na różnych uczelniach jest coraz więcej. Jednak popularność AMO nie słabnie.  Wrześniowe zapisy praktycznie kończą się szybciej niż się zaczęły, zaś czestników i tak do końca roku przybywa, a nie ubywa. Skąd się bierze ten fenomen?

Myślę, że to nie jest pytanie do mnie. Zgadza się, że podczas zapisów miejsca zapełniają się momentalnie. I faktycznie na sali podczas wykładów osób przybywa – bo zostają rodzice, dziadkowie, bo przychodzi starsze lub młodsze rodzeństwo, koledzy.  Może istotnym argumentem jest to, że zajęcia są darmowe. 

Ale musi też chodzić o coś więcej.

Lubię uczyć, lubię pokazywać, że nauka to nie jest zapamiętywanie wzorów i definicji, lubię wyjaśniać, jak działają zjawiska, które nas otaczają. Staram się udowodnić, że nauka to nie jest coś zamknięte w laboratoriach czy klasach szkolnych. Przenika przecież wszystko, a podziały na różne dziedziny, są tylko w książkach. Zwykli ludzie na co dzień wykorzystują prawa fizyki, np. otwierając drzwi. To miłe, jeśli uda nam się rozbudzić w kimś ciekawość do nauki. Okazuje się, że absolwentów AMO spotykam potem na zajęciach wśród studentów Politechniki! 

amo_10lat_a_h.jpgJak zatem przekazywać dzieciom czy młodzieży tę czasami trudną wiedzę?

Przede wszystkim trzeba im uświadomić, że nie chodzi o wzory i regułki. To jest potrzebne, ale później, żeby opisać pewne zjawiska. Najpierw jednak trzeba je w ogóle zaobserwować. I wszystko zaczyna się od pytania: „jak to się dzieje?”. Do tego właśnie służą  eksperymenty i doświadczenia, których na zajęciach nie powinno zabraknąć.  Niezwykle istotne jest też włączanie rodziców i  opiekunów. My na wykładach nie mamy za zadanie kształcić, ale rozbudzać ciekawość. Po to, żeby potem szukać tematów wokół siebie, nie bać się zadawać pytań i rozmawiać. Prawda jest taka, że nasze zajęcia nie kończą się wcale po ostatnim słowie wykładowcy. Wielokrotnie potem jeszcze toczą się rozmowy kuluarowe, dzieci podchodzą, dotykają sprzętów, wykorzystywanych w doświadczeniach. Dorośli dopytują o szczegóły. Często też pojawiają się pytania: "A co by było, gdyby…".  Rodzice są świetnymi partnerami do naukowych rozmów z dziećmi, ale też podsuwają nam ciekawe pomysły na koleje spotkania.

Dzieci lubią też chyba same eksperymentować.

Uwielbiają! W tym roku mieliśmy taką grupę w kole inżynierskim, która uczyła się lutowania, budowała proste obwody elektryczne. Ten błysk w oku, gdy udało się komuś coś połączyć, a potem to jeszcze np. zaświeciło, jest bezcenny. Ważne, żeby dziecku pozwolić coś zrobić samodzielnie, pokazać, że nie tylko komórka czy komputer są zajmujące.  
Zależy mi na tym, żeby pokazać, że przy pomocy prostych eksperymentów można wytłumaczyć wiele nawet skomplikowanych zagadnień z fizyki czy nauk technicznych, w taki sposób, żeby dzieci zrozumiały i jeszcze potem okazuje się, że jest to niezła frajda dla nich i dla mnie też.

Ma Pani trudną misję, bo teraz odciągnąć dzieci od smartfonów to jest prawdziwe wyzwanie.

Nikt nie mówił, że będzie łatwo (śmiech). Ale robienie doświadczeń to naprawdę moja pasja. Szukam nowych pomysłów, jeżdżę na konferencje dydaktyczne, szukam okazji, żeby dowiedzieć się więcej o tym, jak popularyzować naukę. Uczestniczę w konferencjach międzynarodowych, miałam okazję wziąć udział w Festiwalu Nauki w Pekinie, podpatruję, jak robią to w innych krajach, przywożę nowe pomysły na doświadczenia. Wychodzę z założenia, że skoro my jesteśmy w stanie coś zrozumieć, to dziecko też będzie umiało. Trzeba tylko opowiedzieć mu to jego językiem, odpowiednio obrazując. Oczywiście, zawsze można też odpowiedzieć młodemu odkrywcy: „jak będziesz starszy, to zrozumiesz”. Tylko według mnie to jest nasza porażka.

******

amo_10lat_06.jpgZakończenie 10. edycji Akademii Młodych Odkrywców miało wyjątkowy charakter.

9 czerwca w auli PWr nie zabrakło tegorocznych uczestników, ale też urodzinowych gości zaproszonych z okazji jubileuszu. Prof. Andrzej Dziedzic, prorektor ds. nauczania, podkreślił, że w ciągu 10 lat przez Akademię przewinęło się łącznie ponad 7 tysięcy młodych i nieco starszych odkrywców.

Uczestnicy sobotniej uroczystości mieli okazję wysłuchać pasjonującego wykładu Karola Wójcickiego - popularyzatora astronomii, dziennikarza, założyciela profilu „Z głową w gwiazdach” - który opowiadał o takich zjawiskach jak zaćmienie słońca czy zorze polarne.  W drugiej części spotkania  publiczność  za sprawą Jędrzeja Bukowskiego przeniosła się w świat magii. Jego pokaz iluzjonistyczny dostarczył wszystkim sporo emocji.

Kolejna edycja Akademii Młodych Odkrywców startuje w październiku. Zapisy rozpoczną się we wrześniu. Więcej szczegółów na stronie internetowej AMO.

Iwona Szajner

Galeria zdjęć

Politechnika Wrocławska © 2025

Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »

Akceptuję