TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 08.08.2024 Kategoria: działania społeczne, nauka/badania/innowacje, Wydział Architektury, Wydział Medyczny
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zapowiada, że w 2030 r. na czele chorób generujących największe koszty społeczne i ekonomiczne znajdzie się depresja. Już dziś 1,2 mln Polaków regularnie wykupuje na nią leki. – Powinnością inżynierów jest m.in. pomoc w walce z chorobami cywilizacyjnymi. Mamy tu dużo do zaoferowania – mówi dr inż. arch. Maciej Szarejko z Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej.
Wielki boom na sanatoria odnotowano dwa stulecia temu, kiedy elity miejskie chciały uciec od chorób, których przyczyną było zanieczyszczone środowisko, zwłaszcza brudna woda. – Wówczas chorobami cywilizacyjnymi były tyfus czy cholera, dziś są to choroby układu krążenia, otyłość, cukrzyca czy właśnie depresja – wymienia dr Maciej Szarejko, którego zainteresowania to nie tylko urbanistyka, lecz również biologia i cybernetyka.
Wyniszczające XIX-wieczne miasta epidemie udało się zwalczyć w dużej mierze dzięki pracy inżynierów, projektujących wodociągi i kanalizację. Dzisiaj w podobnej roli widzi swój zespół dr Maciej Szarejko. Według niego skoro główną przyczyną większej zapadalności na wspomniane choroby jest niedobór aktywności fizycznej, to na tym powinni skupić uwagę współcześni inżynierowie. – W naszym przypadku są to badania dynamiki miejskiej i rozwoju inżynierii urbanistycznej, a więc właśnie „technologie sanatoriów miejskich” – wyjaśnia badacz z Wydział Architektury PWr.
Wciąż zaskakująco dużym wyzwaniem okazuje się tworzenie w miastach zachęt do zmiany stylu życia. W profilaktyce współczesnych chorób cywilizacyjnych nie chodzi bowiem o każdą aktywność fizyczną, lecz o dość specyficzną.
Nie w pełni możemy wliczyć do niej zajęcia fitness, siłownię czy nawet bieg na przystanek w drodze do pracy (aczkolwiek taki ruch jest również ważny). W kontekście wzmocnienia kondycji psychofizycznej najważniejsza jest aktywność umiarkowana, sprzyjająca relaksowi, kiedy nasza głowa nie skupia się na żadnym konkretnym zadaniu.
– Może to być spacer, tzw. bezcelowy, gdzie co jakiś czas możemy odczuć, że w parku czy nad rzeką jest nam przyjemnie i spontanicznie „pozwolić sobie na kaprys”, by połazić sobie jeszcze trochę – tłumaczy dr Szarejko. Najlepiej byłoby móc tak spacerować chociaż 30 minut dziennie. – Wtedy nasze ciało i umysł najwięcej zyskują. Takim doznaniem przerywamy stres ciągły, prawdziwą zmorę współczesnego zdrowia, redukujemy napięcie, spada nam poziom kortyzolu, w dłużej perspektywie regenerujemy sieci neuronowe czy układ krwionośny – wylicza naukowiec Politechniki Wrocławskiej.
Zdrowie publiczne opiera się na badaniach populacji. Podobnie jest w tym przypadku. Zespół skupiony w Kole Naukowym Smart City Hub stworzył model digital twin, dzięki któremu sprawdzono, jak wygląda aktywność fizyczna w okolicy Parku Tysiąclecia na Nowym Dworze we Wrocławiu.
Do „bliźniaka” tego obszaru miasta wprowadzono kilka tysięcy agentów, czyli fantomów behawioralnych, które co minutę podejmowały decyzję: czy chcą dalej spacerować, czy może wrócić do domu. Ich decyzje były na bieżąco analizowane zarówno w kontekście barier fizycznych, takich jak odpowiednia infrastruktura, jak i behawioralnych – wszak inaczej będzie zachowywać się sprawny 30-latek, inaczej starsza osoba czy dziecko z niepełnosprawnością.
Wykonując serie takich symulacji codziennego życia, osobno dla każdego wariantu planowanej przebudowy tras pieszych i terenów rekreacyjnych – możemy próbować ocenić wpływ inwestycji publicznej na długoterminowy poziom zdrowia lokalnej społeczności.
Takie audyty rekreacyjne powstały we współpracy z wrocławskim Zarządem Zieleni Miejskiej dla Parku Gądowskiego, zielonego Klina Wojszyckiego oraz dla Parku Oławskiego i Parku Henrykowskiego, które powstaną we Wrocławiu na terenach pokolejowych. – Na bazie naszej autorskiej metody pomiaru phisical inactivity reduction index jesteśmy w stanie oszacować, czy dla danego obszaru w mieście zaproponowany projekt zaktywizuje do ruchu określony procent okolicznych mieszkańców – wyjaśnia dr Szarejko.
Jednak to nie parki według naukowca mają największy potencjał w projekcie sanatoriów miejskich. Nowe parki są dość drogie, tymczasem mamy we Wrocławiu ponad 100 kilometrów często półdzikich terenów przy rzekach. Przy znacznie mniejszych nakładach finansowych są one w stanie spełniać rolę „game changerów” współczesnego, tak osiadłego stylu życia.
– Największe nadzieje naszego projektu łączymy z aktywizacją terenów nadrzecznych. Chodzi o zrobienie z Wrocławia miejsca, w którym, poprzez szereg zachęt do codziennych spacerów, jesteśmy w stanie urządzić prototyp sanatorium, w którym skutecznie będziemy zapobiegać współczesnym epidemiom – dodaje dr Maciej Szarejko.
Dr hab. n. med. Dariusz Jagielski, prof. uczelni, dziekan Wydziału Medycznego naszej uczelni, który jest kardiologiem i elektrofizjologiem, zauważa, że choroby układu krążenia są nadal główną przyczyną zgonów w Polsce i na świecie. – Chorujemy, bo najczęściej prowadzimy stresujący i wyczerpujący styl życia – wyjaśnia prof. Jagielski. – W konsekwencji może nam się przytrafić zawał serca, udar, miażdżyca, etc.
Według niego znaczną rolę w minimalizowaniu ryzyka występowania tych chorób odgrywa profilaktyka, a przede wszystkim zdrowy styl życia i regularne badania. Jak więc ocenia pomysł powstania sanatoriów miejskich, jako terenów rekreacyjnych służących mieszkańcom do umiarkowanej, bezstresowej aktywności fizycznej?
– Z punktu widzenia kardiologii to strzał w dziesiątkę! – komentuje prof. Dariusz Jagielski. – Nasz styl życia to często tzw. tryb siedzący. Jeździmy do pracy samochodem, w biurze pracujemy przed ekranem komputera, spotkania i konferencje mamy online, w domu relaksujemy się oglądając seriale. Cały czas siedzimy!
Tymczasem w profilaktyce większości chorób cywilizacyjnych zaleca się umiarkowaną, ale regularną aktywność. Prof. Dariusz Jagielski: – Zaryzykuję więc stwierdzenie, że 30-40 minut niespiesznego spaceru dziennie może uchronić nas przed chorobami sercowo-naczyniowymi, poprawić kondycję serca i przepływu krwi w układzie krążenia i co istotne – redukuje stres. Wysiłek fizyczny, właściwie w każdej formie jest wskazany. Jeśli w miastach powstałyby tereny, które skutecznie zachęciłyby mieszkańców do większej aktywności, to zyskamy na tym zdrowsze społeczeństwo – dodaje.
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »