TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 24.07.2019 Kategoria: aktywność studencka, działania społeczne, Wydział Architektury
Pomysły na zagospodarowanie ulicy Wiejskiej na Oporowie i słynnego karłowickiego Brodzika powstały dzięki zajęciom Architektura krajobrazu. Studenci pod okiem prowadzących pracowali nad kilkunastoma projektami, by potem omówić je z mieszkańcami i wysłuchać ich uwag. Część tych koncepcji prawdopodobnie uda się zrealizować.
Swoje propozycje zagospodarowania dwóch miejsc we Wrocławiu studenci opracowywali przez cały semestr. Podzieleni na dwuosobowe zespoły najpierw dokładnie analizowali problemy i potencjał lokalizacji wybranych przez prowadzących zajęcia, a potem tygodniami szlifowali koncepcje, przedstawiali je reszcie grupy i dyskutowali o proponowanych rozwiązaniach. Na koniec czekały ich spotkania z mieszkańcami, którym pokazywali rzuty, wizualizacje i opisy.
- Architektura krajobrazu jest przedmiotem realizowanym na drugim roku architektury. Dla studentów to pierwsza okazja, by zająć się dużym projektem z zakresu zagospodarowania terenu. Wcześniej pracują głównie nad jednorodzinnymi domami i innymi niewielkimi obiektami – opowiada doktorant Tomasz Broma, jeden z prowadzących zajęcia (wspólnie z dr inż. arch. Pawłem Ogielskim). – Ten przedmiot jest więc dla nich pierwszym zetknięciem się ze sporą przestrzenią do zagospodarowania, a dodatkowo umożliwiamy im spotkanie z mieszkańcami, by mogli pokazać im swoje projekty i po raz pierwszy wysłuchać uwag i krytyki osób najbardziej zainteresowanych proponowanymi zmianami.
- To bardzo ważne, żeby nauczyli się rozmawiać z mieszkańcami, brać ich głos pod uwagę i tak prezentować swoje projekty, by były zrozumiałe dla osób bez architektonicznego wykształcenia – podkreśla doktorantka Agnieszka Wierzbicka, także prowadząca zajęcia Architektura krajobrazu (wspólnie z dr hab. inż. arch. Aliną Drapellą-Hermansdorfer, prof. PWr). – Muszą nauczyć się, że tworzą koncepcje przede wszystkim dla użytkowników tych miejsc, nie dla siebie czy dla nagród. W pracy architekta bardzo istotne jest wysłuchanie opinii lokalnej społeczności, co pomaga lepiej zrozumieć charakter danego miejsca i potrzeby jego mieszkańców. Te zajęcia dają im też możliwość zetknięcia się z krytyką, czasem bardzo ostrą, dzięki czemu studenci uczą się obrony swoich koncepcji, ale i dostrzegania, że coś, co świetnie prezentuje się na papierze, nie zawsze będzie dobrze wyglądać i sprawdzać się w realizacji.
Do spotkań z mieszkańcami studenci przygotowali się jeszcze na zajęciach, ćwicząc prezentacje swoich projektów czy odpowiadając na uwagi wykładowców i kolegów z grupy.
- Prowadzenie dialogu wymaga praktyki, by rzeczywiście była to rozmowa, a nie przerzucanie się argumentami bez otwarcia się na racje drugiej strony – tłumaczy prof. Drapella-Hermansdorfer. – Dlatego uczymy przyszłych architektów, by słuchali mieszkańców i nie zamykali się na ich głosy. Studenci z moich grup opracowali projekty dla ulicy Wiejskiej, które pokazywali później podczas pikniku na Oporowie. Z satysfakcją obserwowałam, jak radzili sobie w konfrontacjach z mieszkańcami, bo to nie zawsze są łatwe rozmowy. Bardzo cieszy mnie także to, że ich prace wywołały duży odzew. W czasie pikniku zebraliśmy opinie aż 200 osób, które poświęciły czas, żeby usiąść i spisać swoje sugestie. Wywołaliśmy debatę na temat tego miejsca, która z pewnością w przyszłości pomoże zmienić tę przestrzeń zgodnie z sugestiami jej użytkowników.
Ulica Wiejska to dawne centrum wsi Oporów. Do dziś zachowała rustykalny charakter mimo sporych zmian w jej przestrzeni. To zatem jednocześnie trzyrzędowa aleja kasztanowców zachęcająca do długich spacerów, ale i trasa wzmożonego ruchu samochodów. Wzdłuż ulicy dominuje niska zabudowa – niewielkie jedno- i dwurodzinne piętrowe domy, w tym także przedwojenne wille.
- Jest tam kilka charakterystycznych punktów m.in. dwór szachulcowy z XVI wieku czy przedszkole mieszczące się w pięknym budynku, zbudowanym ponad sto lat temu – opowiada Agnieszka Wierzbicka. – To miejsce ma też jednak swoje problemy jak choćby hałas wynikający z faktu, że jest to droga szybkiego ruchu.
Prof. Drapella-Hermansdorfer, która mieszka na Oporowie i działa w radzie tego osiedla, w rozmowach ze studentami podkreślała, że warto by w swoich projektach nawiązali do historii tego miejsca i zajęli się problemem zagospodarowania wód opadowych.
– Kiedyś wzdłuż drogi były niewielkie zbiorniki wodne, trzy małe stawy, które tworzyły spiętrzenia na płynącym tu strumieniu. Pływały tam kaczki, a sama przestrzeń miała sporo uroku – opowiada. – Do zadań studentów zaliczyliśmy więc, między innymi, zaprojektowanie serii ogrodów deszczowych, czyli niedużych zagłębień w terenie, do których w czasie deszczu spływa odpowiednio kierowana woda opadowa. Tego typu powierzchnie retencyjne są teraz bardzo potrzebne w miastach, w związku z koniecznością ich adaptacji do zmian klimatu.
Za najlepszy projekt spośród 13 przygotowanych przez studentów z Wydziału Architektury mieszkańcy Oporowa uznali „Kaczy Strumyk” Joanny Klimasz i Macieja Osińskiego (na poszczególne propozycje głosowano w czasie pikniku, na którym prezentowane były prace).
- Jednym z utrudnień w projektowaniu zmian na ulicy Wiejskiej są rozsiane bardzo gęsto wzdłuż całej ulicy wyjazdy z posesji mieszkańców, które przecinają przestrzeń pobocza – opowiada Maciej Osiński. – Poradziliśmy sobie z tym, proponując sześć stref zagospodarowania, a w każdej z nich umieściliśmy inne rodzaje roślin, by podkreślić odrębność tych obszarów. Nawiązaliśmy też do strumienia wody, projektując ścieżkę z kruszonego szkła o kolorze szafirowym. Łączyłaby ona poszczególne strefy, a w niektórych miejscach zmieniała swoją szerokość i tam przewidzieliśmy miejsca do spotkań oraz odpoczynku.
Studenci chcieliby także wykorzystać przestrzeń ul. Wiejskiej do edukacji na temat znaczenia wody dla człowieka. Do zilustrowania danych statystycznych zaplanowali nietypowe oświetlenie przypominające wyglądem kaczkę. Zgodnie z projektem „płynące po strumieniu” lampki o kolorze niebieskim i czerwonym mają przedstawiać proporcje ilościowe, np. między wielkością populacji mającej dostęp do wody pitnej a liczbą ludzi cierpiących na skutek suszy przez co najmniej 30 dni w roku. Komentarz do tych opowieści znalazłby się na bokach ławek umieszczanych w każdej ze stref.
Podział na obszary o różnym przeznaczeniu zaproponowały też autorki projektu „Miejska szklarnia” Maria Opałek i Marta Noszczyk, które wydzieliły m.in. strefy: dla psów, ogrodów wspólnotowych, plac zabaw, przestrzeń chilloutu i strefę szklarni, w której mieszkańcy mogliby uprawiać rośliny. Ta ostatnia miałaby powstać z modułów będących połączeniem aluminiowego stelażu z nakładką do siedzenia z poliamidu. Podobnie zresztą jak różnego rodzaju siedziska, w których także mogłyby rosnąć rośliny.
Kolejna z grup postawiła na tworzenie miejsc do aktywnego wypoczynku – stąd w ich projekcie siłownia, psi park, plac zabaw i miejsca do spotkań ze stolikami i ławkami – a wszystko to wewnątrz drewnianych altan. Z problemem głośnej ulicy Alicja Kowalewska i Jakub Haftka postanowili poradzić sobie za pomocą gabionów, czyli drucianych koszy z kamieniami. Ich wypełnieniem byłby gruz z odpadów budowlanych i zewnętrzne warstwy z bardziej estetycznego materiału. Jak przekonują studenci, gabiony są w stanie tłumić bardzo intensywne dźwięki, nawet te pochodzące z działających kosiarek. Przy ulicy proponują pergole z roślinami o różnych porach kwitnienia, a drogi dojazdowe do posesji – zgodnie z projektem – mają być pokryte odpowiednio wzmocnionym trawnikiem.
W projekcie „Ogrody pełne wody” Martyna Apczyńska i Aleksandra Jodłowska zaproponowały natomiast nasadzenia roślin hydrofitowych, czyli takich, których korzenie lub kłącza pomagają oczyszczać wodę z zanieczyszczeń ulicznych. Mają one przyjmować wodę z chodnika, dachów i jezdni, przy okazji układając się w wielobarwne ogrody. Studentki zaprojektowały także różnego rodzaju parklety, czyli strefy z wygodnymi siedziskami, kolorowymi klockami przesuwanymi na szynach, którymi mogłyby bawić się dzieci, a także stanowiskami do gry w szachy i gry planszowe oraz miejscami do organizowania pikników czy po prostu spotkań w większych grupach. Chcąc oddzielić aleję od ruchliwej ulicy – zarówno wizualnie, jak i akustycznie – studentki, pomyślały o zagęszczeniu rosnącego tam żywopłotu, wykorzystując do tego dziką różę i malinę jako rośliny, które nie stworzą bariery dla dzikich zwierząt takich jak jeże, a jednocześnie będą źródłem pożywienia dla ptaków.
Z kolei w projekcie „Przystanki” autorki, Katarzyna Lech i Marcelina Terelak, wydzielają trzy strefy wyznaczone przez osie, którymi są przejścia dla pieszych. W strefie relaksu i spotkań umieściły ławki nawiązujące swoją formą do przystanków komunikacji publicznej, które – zdaniem studentek – na terenach wiejskich kojarzone są jako miejsca spotkań. W strefie ruchu proponują przenośne, drewniane elementy, także nawiązujące do motywu przystanku, mające służyć dzieciom jako plac zabawy. Ostatnią ze stref tworzą sady i ogrody dające mieszkańcom wytchnienie i szansę na integrację.
Studenckie koncepcje mają teraz posłużyć do wypracowania modelowego rozwiązania dla ulicy Wiejskiej. Spośród uczestników zajęć wyłoniła się grupa aktywnych studentów, którzy zadeklarowali chęć dalszej pracy nad projektem uwzględniającym zarówno najlepsze rozwiązania grupowe, jak i sugestie mieszkańców.
Karłowickim brodzikiem zajęli się natomiast studenci z grup prowadzonych przez dr. Pawła Ogielskiego i doktoranta Tomasza Bromę. To miejsce, o którym w ostatnich latach zrobiło się we Wrocławiu głośno, dzięki mieszkańcom osiedla starającym się zrewitalizować tę przestrzeń w ramach Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego. Nazwą „Brodzik” określa się cały teren rekreacyjny między aleją Jana Kasprowicza a ulicami Wacława Berenta i Tadeusza Micińskiego. W latach 60. i 70. było to popularne wśród karłowiczan miejsce wypoczynku z basenem-brodzikiem, boiskami do gier i placem zabaw. Z czasem teren niszczał, aż w końcu przestał pełnić swoją funkcję.
- Zaproponowaliśmy studentom, by zajęli się ostatnim elementem tej przestrzeni, który wymaga rewitalizacji, czyli właśnie brodzikiem – opowiada Broma. – Ich zadaniem było stworzenie projektu zagospodarowania tego obniżenia terenu wyłożonego grubymi betonowymi płytami. Musieli założyć, że płyty zostają na miejscu, bo ich usunięcie wiązałoby się z wysokimi kosztami. Zbyt dużymi, by można je było pokryć z Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego, a na takie źródło finansowania są nastawieni lokalni mieszkańcy.
Powierzchnia niecki brodzika to ponad 100 mkw., a cały obszar wymagający projektu zagospodarowania – czyli niecka z jej najbliższym otoczeniem – to w sumie ponad 2 tys. mkw.
Uczestnicy zajęć stworzyli siedem bardzo różnych projektów dla brodzika. Jedna z grup (Maria Krupka i Olga Terlecka) widziałaby tam parcele uprawne z ogródkami warzywnymi i owocowymi oraz drewnianym pawilonem, pod którym można by wypocząć w przerwie od pielenia czy zbierania ogrodowych plonów.
Inna (Angelika Zysiak i Natalia Junger) zaproponowała stworzenie wielofunkcyjnej przestrzeni z wykorzystanie mebli stałych mocowanych do obrzeża brodzika i mebli mobilnych, dzięki czemu brodzik mógłby stawać się targowiskiem, kinem kiermaszem czy po prostu miejscem różnych zgromadzeń.
W zwykłe dni natomiast meble byłyby rozmieszczane losowo – według potrzeb mieszkańców. Studentki zaprojektowały także dwa równoległe rzędy słupów wewnątrz brodzika, które służyłyby jako podpora do rozwieszania zadaszeń z tkaniny, dodatkowego oświetlenia i nagłośnienia lub dekoracji dostosowanej do okazji.
Kolejny zespół postanowił natomiast nawiązać do pierwotnej funkcji brodzika, czyli zbiornika wody. Studentki Katarzyna Jasińska i Kamila Boroch zaprojektowały więc ogród deszczowy z drewnianą pergolą, podestem i linią ławek, co razem miałoby tworzyć zieloną oazę, idealną, by relaksować się tam w wolnej chwili. Zgodnie z projektem teren wokół brodzika zostałby ukształtowany ze spadkiem 2-, 4- lub 10-procentowym, aby umożliwić spływ wody deszczowej do niewielkich rowów, a następnie ukrytymi pod ziemią rurami drenarskimi do niecki brodzika. Betonowe płyty zostałyby natomiast perforowane, a ich spoiny poszerzone. Na to zostałaby nasypana warstwa ziemi, tworząc warunki do wzrostu roślin. Studentki zaprojektowały też posadzki z w pełni przepuszczalnej nawierzchni mineralno-żywicznej zwanej terraway. Z niej powstałby również podest do siedzenia i wypoczynku, który mógłby też służyć jako scena do organizacji spotkań osiedlowych, zajęć szkolnych na świeżym powietrzu (w pobliżu znajdują się szkoła i przedszkole) czy wręczania nagród w czasie zawodów sportowych.
Kolejna grupa zaproponowała, by brodzik pokryć trawnikiem, wcześniej podnosząc jego poziom poprzez wyłożenie dna niecki ziemią. Dla mieszkańcom przewidziano trzy pawilony o różnej wysokości i okrągłych, białych daszkach z impregnowanego drewna z zamontowanym oświetleniem (w przypadku niższych pawilonów daszki pełniłyby funkcję blatów lub siedzisk). Natalia Walkiewicz i Michał Grzywaczewski widzą w tym zachętę do organizowania większych spotkań – różnego rodzaju imprez, wykładów, koncertów, wystaw czy szkolnych zajęć, dlatego w ich projekcie plan brodzika jest centralny, skupiając ludzi w środku, pod zadaszeniem, a siedziska są skierowane do wnętrza.
Jednym z pomysłów na brodzik było też zbudowanie tam „Labiryntu różnorodności”, który – zgodnie z projektem Aleksandry Tarnas i Mikołaja Tymeckiego – mają tworzyć przesuwne ścianki z drewna imitującego czarny dąb o szerokości jednego metra i dwóch metrach wysokości. Możliwość ruchu zapewnią im kółka przymocowane do podstaw oraz tory w przerwach między betonowymi płytami niecki. Autorzy proponują wbudować tam kształtki ze stali nierdzewnej a przestrzeń wewnętrzną wypełnić deskami. Ponadto, by podłoże wyglądało estetycznie, ubytki w płytach zostałyby uzupełnione żywicą. Same ścianki dzięki różnego rodzaju otworom mogą służyć jako mobilne ławki lub przestrzeń zabaw dla dzieci (ze sznurkami do splątywania czy tablicami kredową i korkową). Inne miałyby kieszonki albo półki, np. do organizowania niedzielnych targów czy sąsiedzkiej wymiany, a kolejne, zbudowane z materiału lekko prześwitującego i pasków ledowych tworzyłyby mobilne latarnie lub ekrany do projekcji filmów. Na terenie niecki stanęłyby także przesuwne drewniane ławki do wykorzystania w różnych konfiguracjach.
Większość grup studenckich pracujących nad brodzikiem proponowała zamontowanie tam oświetlenia i budowę pochylni prowadzącej do niecki, dzięki której ta przestrzeń stałaby się przyjazna dla osób z niepełnosprawnościami.
- Na przedostatnich zajęciach ze studentami spotkały się przedstawicielki mieszańców i Stowarzyszenia Nasze Osiedle Wrocław-Karłowice – opowiada Tomasz Broma. – Miały wiele pytań dotyczących projektów, konkretnych uwag i sugestii, dzięki którym ich twórcy mogli spojrzeć inaczej na swoje koncepcje i wprowadzić potrzebne zmiany. Ostatecznie wybrały trzy najlepsze ich zdaniem, a studenci zadeklarowali, że dopracują swoje koncepcje, biorąc pod uwagę opinie mieszkańców. Stowarzyszenie chce skorzystać z tych projektów, na początku głównie w promocji wniosku, który jesienią będzie zgłaszany do WBO, ale docelowo część pomysłów może mieć szansę realizacji.
Profesor Drapella-Hermansdorfer podkreśla sens tego typu współpracy np. z radami osiedli. Widzi też potrzebę powołania niezależnego zespołu doradczo-eksperckiego, który mógłby wspierać ich członków swoim doświadczeniem np. przy planowaniu zmian w przestrzeni miejskiej.
– Nie chodzi tu o konkretne projekty, ale uświadomienie ludziom potencjału miejsca, a przy tym wskazanie różnych „za” i „przeciw” danej decyzji – tłumaczy. – Warsztaty uwalniają nas od schematyzmu myślenia. Ludzie mogą zobaczyć coś nowego, nietypowego i na tej podstawie wyrobić sobie własny pogląd. – W naszym zakładzie od lat prowadzimy współpracę z partnerami zewnętrznymi i jest to zwykle dla obu stron bardzo pouczające. W różnych rozmowach proponowałam magistratowi powołanie takiego zespołu w ramach porozumienia z Politechniką Wrocławską, aby radni nie mający tak bezpośredniego przełożenia jak ja, mogli też z zapału młodych ludzi skorzystać. Chodzi tu zarówno o projekty kursowe, jak i prace dyplomowe związane z określoną rzeczywistością społeczną i kontekstem środowiskowym. Mam nadzieję, że miasto ten pomysł rozważy.
Lucyna Róg
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »