TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 25.06.2021 Kategoria: aktualności ogólne, nauka/badania/innowacje, Wydział Inżynierii Środowiska
Problem z suszą i brakiem wody pojawia się w Polsce każdego roku. Jeśli nie chcemy tracić wody, powinniśmy ją odpowiednio retencjonować. Naukowcy z Wydziału Inżynierii Środowiska szukają też nowych sposobów na wykorzystanie deszczówki.
– W naszym kraju problem z wodą jest już widoczny. W ujęciu statystycznym możemy zauważyć, że obecnie nasze zasoby wodne przypadające na jednego mieszkańca są ok. trzykrotnie niższe w porównaniu z zasobami europejskimi, a w ujęciu światowym nawet prawie czterokrotnie niższe. Pod tym względem plasujemy się więc na szarym końcu w Europie, mniejsze zasoby od nas mają tylko trzy inne kraje – wyjaśnia dr inż. Katarzyna Wartalska z Katedry Wodociągów i Kanalizacji na Wydziale Inżynierii Środowiska PWr.
Co prawda nie możemy mówić, że w najbliższym czasie zabraknie nam wody w kranach, bo jeszcze przez długie lata będziemy w stanie pokrywać nasze zapotrzebowanie wodą pobieraną z ujęć. Już teraz konieczne jest jednak podejmowanie odpowiednich działań i szukanie alternatyw dla poboru wody, aby oszczędzać nasze zasoby.
A te systematycznie się kurczą, co jest spowodowane m.in. suszą hydrologiczną i hydrogeologiczną. Jako pierwszy niedobór wody zaczyna odczuwać przemysł, zwłaszcza mocno wodochłonny sektor energetyczny oraz rolnictwo, gdzie brak wody oznacza olbrzymie straty w plonach.
– Pojawiające się regularnie susze związane są ze zmianami klimatycznymi, które mają miejsce w ostatnich dziesięcioleciach. Nie ma co ukrywać, że globalne ocieplenie mocno wpływa na zmiany obiegu wody w przyrodzie, a to przekłada się bezpośrednio na zmieniające się warunki pogodowe –mówi dr inż. Katarzyna Wartalska. – Coraz częściej mamy do czynienia z gwałtownymi zjawiskami pogodowymi, np. burzami i nawałnicami, które są przeplatane okresami suszy. Z jednej strony są więc momenty nadmiaru wody, której po chwili zaczyna brakować – dodaje.
Warto zaznaczyć, że przy nadmiarze wody, jeśli nie jesteśmy przygotowani na jej retencjonowanie, to tak naprawdę tę wodę tracimy. Efektem gwałtownych nawałnic są też podtopienia i uszkodzenia infrastruktury miejskiej, w tym podziemnej – tuneli samochodowych, przejść podziemnych czy tuneli metra. Związane jest to z tzw. „uszczelnianiem miasta”, czyli niwelowaniem terenów zielonych, zabudowywaniem i betonowaniem coraz większych obszarów.
– W efekcie do systemów kanalizacyjnych spływa coraz więcej wód opadowych, których sieć często nie jest w stanie przyjąć i wtedy mamy do czynienia z wystąpieniem ścieków deszczowych na powierzchnię terenu i w konsekwencji zalaniem domów i piwnic. Ten problem jest nieco mniej widoczny na terenach wiejskich, które cechują się mniejszym stopniem uszczelnienia terenu i dzięki temu woda ma gdzie wsiąkać, przynajmniej do pewnego momentu – dodaje badaczka.
W miastach rozwiązaniem może być modernizacja sieci kanalizacyjnych w celu zwiększenia ich przepustowości, co jest jednak bardzo kosztowne, lub budowa zbiorników retencyjnych.
A czym tak naprawdę jest retencja wody? W dużym uproszczeniu to po prostu magazynowanie wody i przetrzymywanie jej przez określony czas w środowisku (często w miejscu gdzie spadła). Najczęściej wyróżnia się tzw. retencję małą i dużą.
Mała retencja to proste i realizowane na mniejszą skalę sposoby na przetrzymanie wody w środowisku. Mogą przybrać postać niewielkich zbiorników wodnych czy stawów, ale to również zadrzewianie oraz ochrona terenów podmokłych. Mówiąc o dużej retencji, mamy natomiast na myśli zbiorniki wodne o pojemności większej niż 5 mln m3, są to więc kosztowne i duże inwestycje realizowane na większych obszarach.
– Trzeba przy tym zaznaczyć, że oba typy wzajemnie się uzupełniają, a kilka mniejszych inwestycji zrealizowanych w kluczowych miejscach często wystarczy na zabezpieczenie przez podtopieniami – tłumaczy dr inż. Katarzyna Wartalska. – Z kolei na obszarach miejskich pojawiają się nowe pomysły na zagospodarowanie nadmiaru wody. Są to np. ażurowe chodniki lub asfalt, który jest przepuszczalny dla wody. To bardzo ciekawe koncepcje, które z jednej strony wykorzystują materiały pozwalające na uszczelnienie danego obszaru, a równocześnie nie utrudniają ucieczki wody do gruntu – wyjaśnia.
Rozwiązania związane z retencją są także łatwe do zrealizowania w przydomowym ogródku. Najprostsze z nich do beczki na wodę deszczową, których zakup i montaż nie wymaga dużych nakładów finansowych, a pozyskana w ten sposób woda deszczowa może być wykorzystana choćby do podlewania ogrodu.
Ciekawym pomysłem są także tzw. ogrody deszczowe. Mają one najczęściej postać skrzynek z lubiącymi wodę roślinami, które montuje się przy rurach spustowych. Woda deszczowa zamiast bezpośrednio trafiać do kanalizacji przepływa przez ogród deszczowy opóźniając spływ i zasilając rośliny.
– Coraz częściej mówi się też o bardziej złożonych systemach zagospodarowania wód deszczowych, w których woda trafia do specjalnych zbiorników i po oczyszczeniu może być wykorzystywana w gospodarstwach domowych – do podlewania ogrodu, prania, sprzątania czy spłukiwania toalet. Przy okazji warto wspomnieć, że około 1/3 zapotrzebowania na wodę w budynkach jednorodzinnych stanowi właśnie spłukiwanie toalet – tłumaczy dr inż. Katarzyna Wartalska.
Badania w zakresie wykorzystania wód deszczowych w gospodarstwach domowych prowadzone są właśnie na Wydziale Inżynierii Środowiska. Nasi naukowcy skupiają się m.in. na analizie opadów, które są kluczowym elementem w działaniu systemów wykorzystujących wodę deszczową.
– Sprawdzamy, jaki przebieg mają opady na terenie naszego kraju, czy faktycznie zastosowanie takich systemów jest wskazane i czy możemy uzyskać duże korzyści jeśli chodzi o oszczędność wody. Szacuje się, że oszczędności te mogą sięgać nawet 55 proc. Wyniki badań potwierdzają, że takie rozwiązania mają rację bytu – podkreśla dr inż. Katarzyna Wartalska.
Co ciekawe, sytuacja województwa dolnośląskiego w kwestii zasobów wodnych w porównaniu do całego kraju nie jest zła.
– Są w Polsce regiony, które muszą się mierzyć z dużo mniejszymi zasobami wodnymi w odniesieniu do wielkości poborów wody. Nie zmienia to jednak faktu, że pojawiające się w ostatnim czasie apele o oszczędzanie wody, są jak najbardziej zasadne. Pamiętajmy, że oszczędzanie wody zawsze jest dla nas korzystne – zaznacza.
mic
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »