TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 10.09.2019 Kategoria: nauka/badania/innowacje
Zespół badaczy z kilku uczelni przyjrzał się lokalnym centrom usługowym, czyli miejscom w sąsiedztwie, w których robimy codzienne zakupy i korzystamy z usług takich jak szewc czy fryzjer. Badania pozwolą określić, jakie cechy muszą mieć takie przestrzenie, by odpowiadały potrzebom mieszkańców, a właściciele działających tam lokali mogli się utrzymać.
Lokalne centrum usługowe (LCU) to np. niewielkie targowisko, bazar, zespół pawilonów handlowych, plac albo uliczka ze sklepami i punktami usługowymi, a do tego usługami publicznymi jak przychodnia czy szkoła i przestrzeniami publicznymi, czyli terenami zielonymi lub miejscami do siedzenia.
Dr hab. Łukasz Damurski, urbanista z Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej, trzy lata temu uzyskał grant z Narodowego Centrum Nauki na stworzenie modelu takiego centrum jako narzędzia sprzyjającego podnoszeniu jakości życia w obszarach miejskich. Dzięki temu zbudował interdyscyplinarny zespół naukowców, który przeprowadził szereg badań i analiz pozwalających na określenie, czym powinno się charakteryzować LCU oraz jakie usługi i funkcje powinno oferować, by dobrze prosperowało. W zespole znaleźli się urbaniści (oprócz dr hab. Damurskiego) także dr Wawrzyniec Zipser i doktorantka Magdalena Majer-Wydra, socjolog – dr Jacek Pluta z Uniwersytetu Wrocławskiego i ekonomista – dr Jerzy Ładysz z Uniwersytetu Ekonomicznego. W zespole działali również naukowcy z zagranicy – prof. Hans Thor Andersen z Danish Building Research Institute Copenhagen w Danii i prof. Karel Maier z Czech Technical University in Prague w Czechach.
Naukowcy przyjrzeli się siedmiu lokalnym centrom usługowym – różniącym się wielkością i lokalizacją. Analizowali takie strefy zarówno w dużych, jak i mniejszych miastach, a także na przedmieściach. Badania objęły targowisko przy ul. Mołdawskiej w Warszawie, wrocławski plac Pereca, ulicę Waryńskiego w Ostrowie Wielkopolskim, rynki w podwrocławskich Siechnicach i podkrakowskim Zabierzowie, a także osiedle Sydhavn w Kopenhadze i osiedle Prosek w Pradze.
– Zaczęliśmy od inwentaryzacji terenowej – opowiada dr hab. Łukasz Damurski. – Określiliśmy m.in., jak w danej przestrzeni są rozmieszczone punkty usługowe, czy są skoncentrowane czy rozproszone, a także jak wyglądają tam przestrzenie publiczne, czy są w tych miejscach tereny zielone, oświetlenie i mała architektura. Wszystkie te informacje dały nam kontekst danej lokalizacji. Kolejnym etapem były badania społeczne, w których pomogli nam studenci – członkowie Studenckiego Koła Naukowego Gospodarka Przestrzenna oraz uczestnicy kursu „lokalne centra usługowe”. Poprosiliśmy ich o przeprowadzenie ankiet wśród mieszkańców spotykanych w wybranych przez nas lokalizacjach oraz o prowadzenie obserwacji o określonych porach dnia.
Ankieta, którą wypełniali mieszkańcy, miała około 20 pytań. Odpowiadali m.in. na pytania o miejsce zamieszkania (co pozwoliło później określić, czy z LCU korzystają tylko osoby z sąsiedztwa czy również dojeżdżające z innych miejsc), jak często bywają w badanym LCU, w jaki sposób tam docierają (na piechotę, rowerem, innym środkiem transportu) i dlaczego w ogóle korzystają z tego miejsca.
– Odpowiedzi na to pytanie pozwoliły nam określić cechy charakterystyczne danego centrum, które określają jego unikatowość i szczególne walory przyciągające mieszkańców – tłumaczy dr hab. Damurski. – Interesowało nas także to, co konkretnie robią w tym LCU mieszkańcy. Czy np. załatwiają tam zakupy (te mniejsze i większe), prowadzą dzieci do żłobka, przedszkola lub szkoły, korzystają z usług bankowych lub pocztowych, jedzą obiad w restauracji albo barze mlecznym, a może są pacjentami lokalnej przychodni. Zadaniem lokalnego centrum usługowego jest zaspokajanie codziennych podstawowych potrzeb mieszkańców. Sprawdzaliśmy więc, czy wybrane przez nas lokalizacje wypełniają to zadanie. Pytaliśmy również o to, czy ankietowani robią zakupy przez internet, bo to rosnący obecnie trend w naszym kraju.
Mieszkańcy zostali też poproszeni o to, by na mapie LCU wskazali miejsce lub miejsca, w których najlepiej się czują. Z kolei lokalni przedsiębiorcy – właściciele sklepików, gabinetów fryzjerskich i kosmetycznych oraz innych punktów usługowych – wskazywali na mapie lokalizacje, w których ich zdaniem najlepiej prowadziłoby się biznes. Studenci pytali ich także o to, jak długo działają w danym miejscu, czy mają stałych klientów i jak oceniają warunki prowadzenia firmy w swojej lokalizacji oraz czy oferują swoje usługi również przez internet.
- Perspektywa usługodawców była dla nas bardzo ważna – podkreśla lider projektu. – Ich działalność buduje pewną społeczność, markę miejsca. Jeśli mają grono wiernych klientów, dane centrum usługowe staje się miejscem, o którym mieszkańcy mówią „właśnie tu kupuję chleb czy najlepsze świeże warzywa”.
Obserwacja terenu polegała na oznaczaniu aktywności osób przebywających lub tylko przechodzących przez konkretne LCU. Studenci przyglądali się więc wyznaczonym przestrzeniom publicznym – miejscom, gdzie można usiąść, oraz ważniejszym skrzyżowaniom i punktom usługowym. Notowali, jakie czynności wykonują mieszkańcy – czy np. spacerują, są w trakcie zakupów albo rozmawiają przez telefon (w czasie takiej rozmowy instynktownie szukamy miejsca odosobnionego, w którym nie będzie nam przeszkadzał hałas, a inni nie będą nas słuchali). Oznaczali też, czy obserwują kobietę czy mężczyznę, w jakim jest wieku i czym się porusza. Takie notatki prowadzili przez 15 minut cztery razy w ciągu dnia o określonych porach– wcześnie rano, w południe, po południu i wieczorem.
– Jednym z wątków projektu były też spotkania z interesariuszami – przedstawicielami władz lokalnych, członkami rad osiedli, organizacji pozarządowych czy związków kupieckich funkcjonujących w danym LCU – opowiada dr hab. Damurski. – Pytaliśmy ich o różne aspekty funkcjonowania tego konkretnego centrum, o jego zalety i wady, o to, co warto by poprawić itp. Spotkania z urzędnikami pozwoliły nam wychwycić pewną zmianę, która zaszła w myśleniu o przestrzeni miasta w ostatnich latach. Jeszcze do niedawna władze miast skupiały się na dużych, ogólnomiejskich projektach, np. we Wrocławiu myślano o rozwoju trzech głównych centrów i dwóch wyspecjalizowanych o dużym zasięgu oddziaływania. Obecnie planiści skupiają się już na „ośrodkach lokalnych”, czyli dbaniu o mieszkańców w miejscach ich zamieszkania.
Jak powstawał model?
Zebrane dane naukowcy przenieśli następnie na mapy. I tak np. informacja o sposobach i czasie docierania mieszkańców do LCU pozwoliła opracować strefy czasowe dla różnych typów usług – czyli pokazać na mapie, z których miejsc mieszkańcy docierają np. do lokalnego warzywniaka w pięć minut, a z których w dziesięć.
– Informacja, ilu mieszkańców mieszka w tych poszczególnych strefach, prowadzi nas już w stronę modelu – czyli wyznaczenia tzw. „masy krytycznej” – wyjaśnia dr hab. Damurski. – W ten sposób dowiadujemy się – w dużym uproszczeniu – ile osób powinno mieszkać w okolicy, żeby centrum mogło się utrzymać, czyli żeby prowadzenie tam działalności usługowej było rentowne. Z naszych analiz wynika, że w przypadku dużych miast jest to około 18 tys. osób mieszkających w strefie dziesięciominutowego dotarcia. W przypadku średniego miasta to około osiem tys., a na przedmieściach niecałe trzy tysiące.
Naukowcy szukali też relacji między lokalizacją punktów usługowych a ścieżkami poruszania się mieszkańców i miejscami, w których znajdują się przystanki komunikacji miejskiej. Okazało się, że im gęstsza zabudowa, tym bardziej widoczne jest powiązanie między miejscem zamieszkania, przystankiem i lokalem usługowym – czyli lepiej radzą sobie te punkty usługowe, które znajdują się na trasie dom – przystanek. W przestrzeniach podmiejskich ta zależność jest mniejsza.
W przygotowywanej właśnie monografii „Model lokalnego centrum usługowego jako narzędzie kształtowania spójności terytorialnej obszarów miejskich” uczestnicy projektu opisują także tzw. „kotwice LCU”, czyli program funkcjonalny, którym powinno dysponować centrum, by mogło istnieć i stabilnie funkcjonować. To konkretne zalecenia dla polityki przestrzennej dotyczące tego, ile usług publicznych powinno oferować takie miejsce, a ile komercyjnych oraz jakiego typu. Jak podkreśla dr hab. Łukasz Damurski, niektóre wyniki analiz zaskoczyły badaczy:
- Weźmy np. siechnicki rynek – są tam m.in. piekarnia, restauracje, bank, kościół i targowisko. Wydaje się więc, że to przestrzeń w miarę dobrze wyposażona. Tymczasem mieszkańcy wielokrotnie wskazywali nam na brak w tym miejscu drogerii, co im bardzo doskwiera – opowiada naukowiec. – Okazuje się, że w osiedlach podmiejskich mieszkańcy mają potrzebę wielkomiejskości. Potwierdził nam to także przykład Zabierzowa pod Krakowem, gdzie z kolei słyszeliśmy o tym, że przydałby się dyskont. Do tej pory sądziliśmy, że dyskont czy drogeria to raczej funkcje dla centrum dzielnicowego, czyli ośrodka usługowego wyższego rzędu. Okazuje się jednak, że są potrzebne także w lokalnych centrach, choć jednocześnie trzeba pamiętać o tym, że ich powstanie w takim miejscu jest zagrożeniem dla mniejszych, osiedlowych sklepików.
Książka szczegółowo opisująca model lokalnego centrum usługowego ukaże się na początku 2020 roku. Naukowcy chcą promować ją wśród samorządowców, by ci mogli korzystać z wyników badań w kształtowaniu przestrzeni swoich miast i gmin.
Lucyna Róg
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »