TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 06.07.2020 Kategoria: aktualności ogólne, ludzie politechniki
Czy Politechnika będzie bardziej eko? Kiedy poznamy nowych prorektorów? Jak po wakacjach zmieni się dydaktyka? O tym wszystkim mówi prof. Arkadiusz Wójs, rektor elekt Politechniki Wrocławskiej.
Iwona Szajner, Michał Ciepielski: Do czego porównałby pan zwycięstwo w wyborach? Czy było to zdobycie Wielkiego Szlema czy raczej zwycięstwo w maratonie?
Prof. Arkadiusz Wójs: Chyba żadna z tych rzeczy. Marzenie, żeby zostać rektorem naszej uczelni, pojawiło się dziesięć lat temu, gdy wróciłem z Anglii i zdecydowałem, że będę pracował na Politechnice Wrocławskiej. Myślałem nie tylko o tym, że będzie to dla mnie dobre miejsce do pracy, lecz także chciałem je ulepszyć. Wiele moich późniejszych decyzji było właśnie podporządkowanych temu marzeniu. Gdy zostałem prodziekanem, a później dziekanem, to cały czas zależało mi na tym, żeby robić wokół siebie coś dobrego.
Czyli to bardziej ultramaraton?
Co do samych wyborów, to wszystko trwało co najmniej dziewięć miesięcy, a momentem mobilizującym do działania było wprowadzenie, czy też narzucenie nam nowego statutu uczelni. Od tego momentu moje działania stały się bardziej intensywne. Epidemia koronawirusa przeciągnęła wszystko o dwa miesiące, ale nie było w tym żadnego sprintu, tylko uczenie się, budowanie planów i organizacja ludzi, którzy pomogliby je zrealizować.
Tak duże poparcie i zwycięstwo w pierwszej turze to zaskoczenie?
Wynik głosowania i zwycięstwo w pierwszej turze mnie nie zaskoczyły. Liczyłem na poparcie ze strony 3/4 elektorów.
Wobec tego jakim rektorem chce być Arkadiusz Wójs?
Nie chodzi o to, jakim mam być rektorem, tylko co ma po mnie zostać. Mam kilka celów, które związane są z dydaktyką, relacjami międzyludzkimi i programem tzw. „zielonej uczelni”.
Jeśli chodzi o dydaktykę, musi być ona mocno nakierowana na karierę przyszłych absolwentów. Chciałbym przeprowadzić badania opinii i aspiracji wśród naszych studentów, ale jako dziekan mam intuicyjne przeczucie, że przychodzą do nas z bardzo różnymi celami i wyobrażeniami swojej przyszłej kariery. To się oczywiście często zmienia w trakcie studiów, ale kształcenie na PWr musi być podporządkowane temu, by po zakończeniu nauki młodzi ludzie sami mogli świadomie decydować o swojej przyszłości. Nie możemy zakładać, że wszyscy będą profesorami albo inżynierami na etacie. Modele rozwoju po studiach są bardzo różne, tym bardziej, że nie wiemy co będzie za 10 lat, a już na pewno nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak będzie wyglądała sytuacja w momencie, kiedy obecni studenci będą przechodzić na emeryturę.
Dydaktyka jest też połączona z aktywnością studencką: od organizacji imprez, przez koła naukowe, aż po działalność w parlamencie studentów. Dydaktyka ma dać młodym ludziom nie tylko nowe kompetencje, lecz także poczucie siły, odwagę, kulturę obywatelską.
Te elementy łączą się ze wspomnianymi przez pana wcześniej relacjami międzyludzkimi. Jakie są pańskie cele z tym związane?
Uważam, że na Politechnice Wrocławskiej relacje międzyludzkie powinny być na takim samym poziomie jak na każdej porządnej europejskiej uczelni. Po pierwsze, musimy zdiagnozować obecną sytuację. Mam świadomość, że jest zgłaszanych dużo problemów. Wiele osób – zwłaszcza bywających za granicą – ma poczucie, że może być u nas dużo lepiej. Uczelnia musi się kojarzyć z miejscem, gdzie nie ma plagiatów, mobbingu, seksizmu czy rasizmu.
Gdy mówiłem, że będziemy chcieli zrobić we Wrocławiu Cambridge, nie chodziło mi o to, że natychmiast pojawią się tutaj nobliści i tysiące cytowań, tylko o zmianę sposobu postrzegania uczelni. Musimy być z niej dumni, mieć przekonanie, że to najlepsza uczelnia, bo ona w końcu rzeczywiście taką będzie i że wszyscy tworzymy wspólnotę, zachowując się wobec siebie przyzwoicie. Te wszystkie elementy są normą na najlepszych uczelniach na świecie i tak powinniśmy myśleć o Politechnice Wrocławskiej, a pozytywne wyniki przyjdą. Obserwowałem takie zachowania, będąc dziekanem na Wydziale Podstawowych Problemów Techniki. Gdy wyeliminuje się pewne patologie, np. wyścig szczurów, wprowadzi przejrzystość i sprawiedliwość, a człowiek nie musi się zastanawiać, czy jest dobrze traktowany, to wówczas zaczyna mieć poczucie, że jest częścią czegoś większego, z czego może być dumny i z czym może się identyfikować. W efekcie spokojnie może się oddać swojej pracy, pisząc książkę, przygotowując nowy wykład czy prowadząc badania. Wierzę, że gdy poprawimy relacje międzyludzkie i będziemy dumni z uczelni, to wtedy będzie nam się lepiej pracować.
Ostatni wspomniany przez pana cel związany jest z ochroną środowiska i programem tzw. „zielonej uczelni”. Czy wobec tego możemy się spodziewać, że Politechnika Wrocławska będzie bardziej eko?
Dbanie o środowisko naturalne to nasza powinność cywilizacyjna i żadna uczelnia, a już szczególnie uczelnia techniczna, nie ma prawa tego nie zauważać. W trakcie kampanii wyborczej docierały do nas sygnały ze strony młodych ludzi, żeby pochylić się nad tą kwestią. Widać, że wiele osób jest skłonnych zaangażować się w realizację programu „zielonej uczelni”, trzeba to wykorzystać i udzielić im wsparcia.
Jako uczelnia techniczna mamy kilka płaszczyzn, którymi powinniśmy się zająć. Prowadzimy już badania w tym zakresie, ale są one rozproszone na poszczególnych wydziałach. Oprócz koordynacji działań powinniśmy się także skupić na informowaniu o nich na zewnątrz. Zależy mi na tym, żeby Politechnika Wrocławska stała się intelektualnym ośrodkiem opiniotwórczym, który ma wpływać na decyzje podejmowane przez obywateli i polityków. Sposobów na realizację tego celu jest wiele, począwszy od organizacji różnego rodzaju konferencji, paneli dyskusyjnych, wizyt wykładowców, aż po instalacje demonstracyjne prezentowane na PWr. Inną ważną kwestią jest także wspieranie firm, a z racji naszego położenia mamy duże zobowiązania wobec przedsiębiorców z Dolnego Śląska. Jeśli więc firma chce wprowadzić u siebie rozwiązania proekologiczne, to powinna ich szukać właśnie u nas.
Zmiany proekologiczne muszą też objąć Politechnikę. Musimy być „zieloną uczelnią”, dowodem na to, że zachowujemy się tak, jak tego uczymy. Tych elementów jest bardzo wiele i to dobrze, że nie o wszystkich nawet pamiętam, bo pomysły na działania ekologiczne powinny wychodzić od młodych ludzi, a wiadomo, że im mniej im się podpowie, tym więcej wymyślą.
I jeszcze temat, który wielokrotnie pojawiał się podczas spotkań przedwyborczych…
Uczelnia badawcza? Celowo od tego nie zacząłem, bo to jest oczywistość. Politechnika Wrocławska jest przecież uczelnią badawczą. Zawsze byliśmy w czołówce. Skoro nie znaleźliśmy się w gronie 10 uczelni wytypowanych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, to mamy przed sobą cel na najbliższe lata, żeby na tę listę trafić. I będziemy go cierpliwie realizować.
Uważam, że jako uczelnia stajemy się coraz lepsi, zarówno od strony naukowo-badawczej, jak i infrastruktury. Nasi studenci jeżdżą po świecie, młodzi naukowcy robią staże na zagranicznych uczelniach, podejmują pracę w międzynarodowych projektach, mają kontakty z przemysłem. Widzą, jak działają światowe uczelnie. Mówiąc „młodzi”, wcale nie mam na myśli wieku, ale określony stan umysłu. Chodzi o otwartość horyzontów, chęć do zmiany czy odważne plany na przyszłość. Na uczelni mamy coraz więcej takich osób, dlatego Politechnika ma szansę stać się cenionym europejskim ośrodkiem naukowym. Takim, do którego będą chcieli wracać nasi absolwenci, żeby właśnie tu kontynuować swoje badania. Bo to miejsce da im wolność i swobodę naukową, a także możliwość robienia tego, co sami uważają za ważne. Bez kompleksów, ale za to z ambicjami i aspiracjami. Dlatego jako uczelnia musimy sprostać takim oczekiwaniom.
A te oczekiwania – i to nie tylko naszej społeczności – są chyba spore?
Zgadza się. Jako uczelnia mamy też określone powinności względem Wrocławia. Nasze miasto zasługuje na więcej niż tylko jedną uczelnię badawczą. To silny ośrodek akademicki, w którym uczy się prawie 100 tysięcy studentów. Prawie wszystkie uczelnie mają swoje budynki w centrum. To miasto otwarte, nowoczesne i z charakterem. Od obecności studentów zależy rozwój Wrocławia. Jest wiele firm, które zainwestowały tutaj, licząc na wykwalifikowaną kadrę, w dużej mierze techniczną. Musimy dać miastu uczelnię na miarę jego aspiracji i historii. Pamiętajmy jednak, że renoma naukowa uczelni to suma wielu składników. Nam zależy na tym, żeby być najlepszą politechniką w kraju i to jest jak najbardziej osiągalny cel.
Przed panem jest dużo zadań, których nie da się zrealizować w pojedynkę. Kiedy zatem poznamy nazwiska najbliższych współpracowników, czyli prorektorów?
Praktycznie mógłbym je ogłosić już dziś, ale czekam jeszcze na akceptację ze strony studentów odnośnie kandydatury na prorektora ds. studenckich i opinię odnośnie prorektora ds. nauczania. Do dla mnie bardzo ważne, bo to studenci będą ściśle z tymi prorektorami współpracować. Myślę, że przedstawimy zespół prorektorów w połowie lipca.
Jest jeszcze jedna bardzo pilna sprawa. Czy już wiadomo, jak w kontekście pandemii będzie wyglądać nauczanie w nowym roku akademickim?
Zdaję sobie sprawę, że na te informacje czekają i studenci, i wykładowcy. To są trudne kwestie – od szukania stancji, po przygotowanie zdalnych wykładów i organizację pracy całej uczelni. Obecnie szykujemy się na powrót studentów w październiku, ale najważniejsze jest dla nas bezpieczeństwo. Dlatego weźmiemy pod uwagę wskazania władz i ogólną sytuację epidemiologiczną w kraju. Musimy być elastyczni i przygotowani na każdą ewentualność i opracowujemy różne warianty. Mam nadzieję, że lada dzień podamy konkretne informacje.
Czy może po wakacjach będzie na studentów czekała jakaś miła niespodzianka, np. możliwość kupienia piwa w Strefie Kultury Studenckiej?
Bardzo chcę, żeby tak było. Może to skłoni studentów i pracowników uczelni do proekologicznych zachowań i korzystania z komunikacji miejskiej, a nie przyjeżdżania samochodem na kampus. Ale tak na poważnie, studenci to dorośli ludzie i już nieraz udowodnili, że potrafią zachować się odpowiedzialnie. Prawo na to zezwala, więc nie widzę problemu, żeby w SKS-ie był sprzedawany alkohol. Może zaczniemy nawet wytwarzać własną markę piwa?
Chciałbym, żeby nasz kampus był miejscem tętniącym życiem, a SKS stał się przestrzenią dla każdego – studenta, pracownika, naukowca czy absolwenta. To przecież doskonała okazja do spotkania się osób o różnych zainteresowaniach, w różnych momentach rozwoju kariery naukowej czy w różnym wieku. To też szansa na nawiązania relacji w nieformalnych sytuacjach takich jak koncert, wspólne granie w planszówki czy zjedzenie razem obiadu.
Czy w tym intensywnym czasie znalazł pan chwilę, żeby zaplanować wakacje?
Szczerze mówiąc, to jeszcze nie. Raczej wyjazd za granicę nie wchodzi w grę. Na pewno jest to sposobność, żeby bardziej poznać Polskę i tereny, które się ma niemalże na wyciagnięcie ręki. Tę sprawę muszę skonsultować z żoną i córką.
Rozmawiali Iwona Szajner i Michał Ciepielski
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »