TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.

Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.

 

Mniej chemii w rolnictwie? Na PWr wytwarzamy biostymulatory wzrostu roślin

Zdjęcie roślin w fitotronie

Jak sprawić, by uprawy przynosiły jeszcze większe plony, a jednocześnie ograniczyć wykorzystywanie nawozów i pestycydów? Na naszej uczelni trwają badania nad biostymulatorami wzrostu roślin. Naukowcy wykorzystują m.in. algi i pole magnetyczne.

Rosnąca chemizacja rolnictwa to jeden z poważniejszych środowiskowych problemów na całym świecie. Nawozy i pestycydy – które pozwalają gospodarstwom rolnym zwiększać plony – stosowane w dużych ilościach degradują glebę, przedostają się do wód podziemnych i szkodzą środowisku.

Dlatego naukowcy w wielu ośrodkach badawczych szukają sposobów na stymulację wzrostu roślin, które nie będą wywoływały negatywnych skutków albo w znaczącym stopniu je ograniczą.

Czy zadziała efekt synergii?

Prof. Jerzy Detyna, Katarzyna Dziergowska i prof. Izabela MichalakNa Politechnice Wrocławskiej wspólne badania w tym zakresie prowadzą naukowcy z wydziałów: Chemicznego i Mechanicznego. Jako pierwsi postanowili sprawdzić, jakie efekty dla wzrostu i rozwoju roślin przyniesie oddziaływanie na nie kilkoma stymulatorami jednocześnie, w tym biostymulatorami. Bio – a zatem takimi, które zawierają tylko nietoksyczne substancje pochodzenia naturalnego.

Analizy i eksperymenty na szeroką skalę realizuje zespół naukowców kierowany przez dr hab. inż. Izabelę Michalak, prof. uczelni z Katedry Zaawansowanych Technologii Materiałowych (Wydział Chemiczny) i dr. hab. inż. Jerzego Detynę, prof. uczelni z Katedry Mechaniki, Inżynierii Materiałowej i Biomedycznej (Wydział Mechaniczny).

­– Stosujemy bioprodukty na bazie alg oraz tzw. czynniki fizyczne, czyli pole magnetyczne i elektromagnetyczne – tłumaczy prof. Michalak i dodaje: – Tych metod nie należy mylić z nawożeniem roślin. Nawozy służą temu, by dostarczyć roślinom składniki odżywcze takie jak potas, fosfor i azot. Nasze produkty odpowiadają natomiast za stymulowanie naturalnych procesów zachodzących w roślinie. Ich podstawowym zadaniem jest zwiększenie odporności roślin, np. marchewki czy soi na stres abiotyczny związany z niekorzystnymi warunkami środowiskowymi, np. wysoką temperaturą, przymrozkami czy wysokim zasoleniem, oraz stres biotyczny, czyli różnego rodzaj choroby wywoływane przez bakterie, grzyby czy owady. Dzięki biostymulatorom roślina może też lepiej pobierać składniki odżywcze z gleby, ale jest to niejako ich dodatkowa funkcja. W ten sposób są one czymś pośrednim między nawozami a pestycydami, ale bez negatywnych skutków dla środowiska.

Z plaży do upraw

Nasiona podawane działaniu biostymulatorówNaukowcy postanowili połączyć badania, które prowadzą w ramach kilku projektów, by określić, czy nasiona/rośliny stymulowane jednocześnie kilkoma czynnikami będą osiągały lepsze wyniki – a zatem będą rosły szybciej albo wyrastały na większe.

Jeden z tych projektów to badania realizowane dzięki grantowi z programu „OpusNarodowego Centrum Nauki i we współpracy z francuską uczelnią – University of Southern Brittany (a konkretnie z Laboratorium Biotechnologii i Chemii Morskiej)*. Zespół prof. Michalak skupia się w nim na wykorzystaniu biomasy alg: zielenic zbieranych na polskim wybrzeżu Bałtyku oraz zielenic, brunatnic i krasnorostów z Oceanu Atlantyckiego w rejonie Bretanii do wytwarzania bioproduktów dla rolnictwa. 

Może się to wydawać dziwne, że do stymulacji roślin wykorzystujemy glony, które powszechnie traktowane są jako odpady i kojarzone są z koniecznością oczyszczania z nich plaż. Tymczasem te glony są bogate w wiele związków bioaktywnych. To m.in. mikro- i makroelementy, białka, aminokwasy, witaminy, karotenoidy czy polisacharydy – tłumaczy profesor.

To co najlepsze w algach

Nasiona, które wykiełkowałyNa bazie alg naukowcy wytwarzają więc ekstrakty, a z nich nanocząstki metali/tlenków metali. Najpierw suszą glony, mielą i przesiewają, a potem poddają ekstrakcji w homogenizatorze ultradźwiękowym.

– Otrzymany płynny ekstrakt jest więc tym, co absolutnie najlepsze w glonach – tłumaczy mgr inż. Katarzyna Dziergowska, doktorantka z Katedry Zaawansowanych Technologii Materiałowych na W3, która pracuje nad tym projektem, a swój doktorat przygotowuje właśnie na temat różnych metod stymulacji wzrostu roślin. – Mamy trzy drogi wykorzystywania ekstraktów glonowych w naszych badaniach. Możemy je wykorzystać do przedsiewnego namaczania nasion, możemy je stosować doglebowo lub jako oprysk dolistny. Z ekstraktu można również wytworzyć nanocząstki np. tlenku cynku czy miedzi, które są lepiej przyswajane  przez rośliny niż tradycyjnie stosowane sole nieorganiczne. Jeśli więc wiemy, że danej uprawie brakuje cynku, nanocząstki są lepszym rozwiązaniem niż sam cynk w postaci soli. 

Rośliny poddawane badaniomKolejną metodą przedsiewnej stymulacji nasion jest poddanie ich działaniu czynników fizycznych. Nasiona przed wysianiem są więc umieszczane w polu magnetycznym, elektromagnetycznym albo działa się na nie podczerwienią. Dlaczego? Bo w niesprzyjających warunkach stresu abiotycznego – takich jak susza czy zanieczyszczenie gleby metalami ciężkimi – pole magnetyczne łagodzi skutki tego stresu poprzez zwiększenie liczby antyoksydantów, a tym samym zmniejszenie stresu oksydacyjnego u roślin. Oprócz tego stymulacja nasion polem magnetycznym obniża wskaźnik chorób roślin (ze względu na modulację szlaków sygnałowych wapnia oraz prolin i poliamin).

– Dlatego nasiona przed wysianiem umieszczamy w jednorodnym stałym polu magnetycznym wygenerowanym np. przez układy magnesów neodymowych albo w polu zmiennym generowanym przy pomocy cewek indukcyjnych – opowiada prof. Detyna.

Specjalna „lodówka” do upraw

Prof. Izabella MichalakBadacze weryfikują właściwości użytkowe ekstraktów algowych, otrzymanych z nich produktów i fizycznej stymulacji nasion w testach kiełkowania (na szklanych szalkach) i w testach wazonowych.

Takie szalki trafiają potem do fitotronu – specjalnej „lodówki”, która ma stałą wilgotność i temperaturę, a do tego przez 12 godzin zapewnia oświetlenie, a przez 12 gwarantuje ciemność.

– To wstępne badania, które pozwalają nam sprawdzić, jakie stężenie naszego ekstraktu może wywołać u rośliny efekt toksyczny, a jakie w największym stopniu wpływa na stymulację wzrostu – opowiada prof. Michalak.

 – Do tego jeśli mamy zbadać efekt hybrydowy wynikający z połączenia stymulacji algowej i fizycznej, to niezwykle ważnym, ale i trudnym zadaniem, jest określenie parametrów związanych z intensywnością pola magnetycznego i czasem ekspozycji nasion w tym polu – dodaje prof. Detyna.

Rośliny „pod lupą”

Weryfikacją pierwszych badań (służących określeniu wpływu testowanych bioproduktów na wzrost roślin) są testy doniczkowe, kiedy rośliny wyrastają już na glebie. Dzięki współpracy z dr hab. Sylwią Lewandowską, prof. Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (Katedra Genetyki, Hodowli Roślin i Nasiennictwa) nasi naukowcy część badań mogą też prowadzić w warunkach polowych.

Zdjęcie rośliny– Za każdym razem sprawdzamy ważne dla nas parametry – energię kiełkowania  i zdolność kiełkowania i weryfikujemy budowę rośliny. Siewka może bowiem szybko wykiełkować, ale wyrosnąć nieprawidłowo, a przez to nie będzie w stanie dobrze funkcjonować w warunkach glebowych – opowiada prof. Detyna. – Nasze procedury pomiarowe w tym zakresie są zgodne z wytycznymi ISTA (International Seed Testing Association). Istotne są dla nas także inne parametry – m.in. długość korzenia czy łodygi albo zawartość chlorofilu w roślinie, która im jest większa, tym lepsza jest zdolność rośliny do fotosyntezy, a zatem i potencjalnie wyższe plony.

Do tej pory naukowcy prowadzili badania m.in. na ziarnach soi, lnu, marchewki czy pietruszki – bo są to rośliny albo strategiczne dla gospodarki, albo trudnowschodzące (czyli współczynnik wykiełkowania z nasion jest tam stosunkowo niski).

– Nasze wyniki** pokazują na razie, że dużo lepsze efekty dają ekstrakty o niższych stężeniach oraz krótsze czasy ekspozycji i indukcji magnetycznej – opowiada prof. Michalak. – W kontekście ekonomicznym są to dobre informacje dla branży rolniczej.

I tak np. soja, którą wystawiono na działanie pola magnetycznego o wartości indukcji magnetycznej o wartości 250 militesli (mT), ma zdecydowanie dużo więcej korzeni bocznych i są one bardziej rozgałęzione niż u roślin, które nie dostały dodatkowej stymulacji albo były umieszczone w polu magnetycznym o większej intensywności.

– Taki rozbudowany system korzeniowy to dobra wiadomość, bo dzięki niemu roślina jest w stanie pobierać więcej m.in. wody i składników odżywczych, a w efekcie szybciej rosnąć – tłumaczy Katarzyna Dziergowska.

newsletter

Szukanie najlepszych parametrów

Prof. Jerzy Detyna­– W naszych badaniach możemy stosować wiele różnych stymulatorów, a do tego sterować ich parametrami – od stężeń ekstraktów, po wartość indukcji czy czas ekspozycji na nią. Dodatkowo pracuję teraz z dr. inż. Rafałem Mechem nad generatorem, który pozwoli nam wytwarzać pole   nie tylko o zmiennej wartości indukcji, ale także zmiennej częstotliwości (a także kształcie sygnału sterującego generatorem), więc będziemy mieli wpływ na jeszcze jeden czynnik – opowiada prof. Detyna. – Wszystko to sprawia, że nasze eksperymenty są bardzo rozbudowane, a optymalnych rozwiązań szukamy często metodą prób i błędów, bo np. intensywność pola magnetycznego, która jest najlepsza dla soi, już niekoniecznie wpływa tak dobrze na pietruszkę itp. Mechanizmy oddziaływania pola magnetycznego na materiał biologiczny są bardzo skomplikowane i trudno jest w tym przypadku zbudować jakiś uniwersalny sparametryzowany model oddziaływań.

Prof. Detyna podkreśla, że prace zespołu mają charakter badań podstawowych – jako że koncentrują się na tym jak dobrać najlepsze parametry i weryfikują odpowiedź ze strony układu biologicznego rośliny. – Ale już jesteśmy w stanie wyobrazić sobie aplikacyjną wartość naszych ustaleń – dodaje. – W przyszłości nasiona przed sprzedażą mogłyby z konkretną prędkością przejeżdżać taśmą pod cewkami generującymi pole magnetyczne o ściśle określonej wartości indukcji magnetycznej, a następnie byłyby poddawane działaniu ekstraktów algowych o wybranym stężeniu. I dzięki temu gwarantowałyby najwyższe plony.

Algi w oczyszczalniach?

Naukowcy badają też możliwość wykorzystywania samych alg, jak i pozostałości poesktrakcyjnej, czyli produktu ubocznego powstającego w czasie wytwarzania ekstraktu. Algi mają bardzo dobre właściwości sorpcyjne i są w stanie wiązać jony metali ciężkich. Prof. Michalak ze swoim zespołem sprawdza więc, czy algi i pozostałości ekstrakcyjne mogłyby być stosowane do oczyszczania ścieków z jonów metali ciężkich oraz bioremediacji gleby skażonej tymi jonami.

Lucyna Róg


*Badania prowadzone są w ramach projektu OPUS-17 („Przyjazne dla środowiska technologie zagospodarowania biomasy wodorostów morskich na produkty użyteczne dla zrównoważonego rolnictwa oraz biosorbenty stosowane do usuwania jonów metali ciężkich ze środowiska”); NCN.

**Z pierwszymi szczegółowymi wynikami badań naukowców z PWr można zapoznać się w poniższych publikacjach naukowych:

- „Soybean Germination Response to Algae Extract and a Static Magnetic Field Treatment”,

- „Valorization of Cladophora glomerata Biomass and Obtained Bioproducts into Biostimulants of Plant Growth and as Sorbents (Biosorbents) of Metal Ions”,

- „Germination of soybean seeds exposed to the static/alternating magnetic field and algal extract”,

- „The Effect of Macroalgal Extracts and Near Infrared Radiation on Germination of Soybean Seedlings: Preliminary Research Results”.

Galeria zdjęć

Politechnika Wrocławska © 2024

Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »

Akceptuję