TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.

Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.

 

Miesiąc sprzątania Arktyki. Jędrzej Górski wrócił z misji na Svalbardzie

Data: 05.08.2019 Kategoria: działania społeczne, ludzie politechniki

Prawie cztery tony najróżniejszych odpadów zebrali uczestnicy projektu Sorkapp Marine Litter Cleanup, sprzątając fragment linii brzegowej wyspy Spitsbergen chroniony parkiem narodowym. – Zdarzały się takie odcinki, na których po pięciu minutach miałem już torbę pełną śmieci – opowiada Jędrzej Górski, doktorant PWr, jeden z członków naukowej wyprawy. – To smutne i alarmujące, że to miejsce jest aż tak zanieczyszczone.

Rybackie sieci, liny i bojki, plastikowe butelki po kosmetykach, detergentach i sokach, opakowania po lekarstwach, żarówki, a nawet koła samochodowe – wszystko to znajdowali na wybrzeżu Svalbardu uczestnicy projektu Sorkapp Marine Litter Cleanup. Oczyszczanie tej części Arktyki to część inicjatywy Fundacji forScience, możliwej dzięki dofinansowaniu ze Svalbard Environmental Protection Fund.

svalbard_wyprawa3.jpg

Przypływają z prądami morskimi i już zostają

svalbard_wyprawa1.jpgSześć osób spędziło miesiąc na Palffyodden, położonym u wejścia fiordu Hornsund, w południowej części wyspy Spitsbergen. Sprzątali odcinek wybrzeża w obrębie Parku Narodowego Sor-Spitsbergen.  Gdy wyruszali z Polski na Svalbard, planowali, że uprzątną 23 kilometry terenu . Ostatecznie udało im się zająć 15-kilometrowym odcinkiem, skąd zebrali aż 3,7 tony śmieci.

– Poziom zaśmiecenia plaż Sorkapplandu był dla nas zaskoczeniem – przyznaje Barbara Jóźwiak, lider projektu Sorkapp Marine Litter Cleanup. – Taką ilość śmieci spodziewaliśmy się zebrać na całym zakładanym na ten rok obszarze, czyli na odcinku plaży o jedną trzecią dłuższym niż ten, który faktycznie udało nam się oczyścić. Poza tym część odpadów została pominięta w naszych statystykach, np. sieci rybackie przysypane rumoszem skalnym, bo nie byliśmy w stanie usunąć ich z plaży ani w wiarygodny sposób oszacować ich wagi. Oznacza to, że rzeczywista ilość śmieci w tym rejonie jest jeszcze większa. Problem ten jest tym bardziej niepokojący, że – pomijając kilka gatunków zwierząt – Sorkappland jest niezamieszkały. Goście pojawiają się tam rzadko, bo transport publiczny i infrastruktura turystyczna w tym rejonie nie istnieją, a transport niepubliczny jest bardzo drogi i całkowicie zależny od warunków pogodowych, które nie należą do najkorzystniejszych. Każde badania naukowe, biwak czy trekking wymagają też oficjalnego pozwolenia od Gubernatora Svalbardu. Skąd więc takie zanieczyszczenia? Śmieci zalegające wzdłuż linii brzegowej Sorkapplandu to rezultat prądów morskich, które pchają je tam z innych rejonów. To także efekt nieodpowiedzialnego zachowania na morzu, takiego jak nienależyte zabezpieczanie czy po prostu wyrzucanie odpadów z pokładów jachtów i statków.
svalbard_wyprawa6.jpg– Śmieci jest tam naprawdę dużo – podkreśla Jędrzej Górski, doktorant z Wydziału Mechanicznego PWr, który był jednym z uczestników wyprawy. – Są oczywiście miejsca, w których przypływ przynosi odpady, a odpływ je zabiera, więc na plaży pozostają tylko pojedyncze. W innych lokalizacjach jest jednak naprawdę źle, np. są tam zatoczki, z których śmieci nie wydostają się wraz z odpływem, a akumulują kilogramami. Około 90 proc.  zebranych śmieci znajdowaliśmy w promieniu 20-30 metrów od linii brzegowej, w dużej mierze dzięki ukształtowaniu terenu, co widać na zdjęciach. Silne wiatry, a czasem i sztormy, były jednak w stanie przesunąć niektóre odpady daleko w głąb lądu. Zaskakiwało mnie to, co tam znajdowaliśmy. To były śmieci niemal każdego rodzaju. Raz natrafiliśmy nawet na opakowanie po wodzie toaletowej Chanel  – opowiada.

Żagiel z koca

svalbard_wyprawa4.jpgDla Jędrzeja udział w projekcie był pierwszym wyjazdem na Svalbard i – jak zapewnia – niezapomnianym urlopem. – Choć z wypoczynkiem miał niewiele wspólnego – śmieje się.

Uczestnicy wyprawy nocowali w drewnianej, wymagającej remontu chacie – nazywanej „Kapp Horn Hytte”. Stamtąd wyruszali na konkretny odcinek wybrzeża, zaplanowany do wysprzątania danego dnia. Czasem była to podróż zajmująca kilkanaście minut, ale przy mniej sprzyjających warunkach pogodowych nawet i ponad godzinę.  

– Wszystko przez wiatr, bo często utrudniał nam dotarcie na miejsce i pracę – tłumaczy Jędrzej. – Zdarzały się nawet takie dni, że wiał z prędkością 30 m/s i wtedy nie mogliśmy nic zrobić. Zwykle wiał wiatr północno-wschodni, dlatego członkowie naszej wyprawy, którzy nocowali przy północnej ścianie chaty, musieli uszczelnić niewielkie szpary w budynku, by mieć szanse na wypoczynek. Jednego dnia z koca przy tej ścianie powstał żagiel, tak mocno wiało! – opowiada.

Właśnie ze względu na niekorzystną pogodę ekipa nie była w stanie wysprzątać całego zaplanowanego odcinka wybrzeża.

newsletter-promo.png

Spotkanie z niedźwiedziem

svalbard_niedzwiedz.jpgDoktorant PWr podkreśla, że nie spodziewał się m.in. tego, jak trudno będzie mu wypoczywać, gdy za oknem słońce nie zachodzi.

– Białe noce mnie przerosły. Zdarzało się, że byłem na nogach przez 24 godziny, bo sen po prostu nie chciał nadejść – mówi. – Nawet kiedy byłem bardzo zmęczony, bo bywały dni, w czasie których pracowaliśmy po dziesięć-jedenaście godzin, mój organizm oczekiwał, że się ściemni i dopiero wtedy przejdzie w stan odpoczynku.

Ze Svalbardu przywiózł nie tylko wspomnienia zaśmieconych plaż, ale i opowieści o miejscu wypełnionym szkieletami wielorybów czy o spotkaniu z niedźwiedziem polarnym.

svalbard_wyprawa13.jpg– Zajrzał do naszej chaty trzeciego dnia naszego pobytu – opowiada. – Najpierw usłyszeliśmy hałas, gdy potrącił deski oparte o jedną ze ścian budynku, a potem przez okno zobaczyliśmy jego głowę, gdy sprawdzał, co jest we wnętrzu. Popatrzył przez kilkanaście sekund i pewnie stwierdził, że nie znajdzie u nas nic dobrego, bo zaraz odszedł – wyjaśnia. – Miałem też okazję dobrze przyjrzeć się alczykom, czyli ptakom, które łatwo pomylić z pingwinami. Podobno na Svalbardzie żyje ich około pół miliona par! Były też inne zwierzęta – renifery, lisy polarne i kilka innych gatunków ptaków, w tym śnieguły, rybitwy, wydrzyki i mewy.
sorkapp11.jpg

To dopiero początek

svalbard_wyprawa2.jpgWszystkie zebrane odpady uczestnicy projektu Sorkapp Marine Litter Cleanup najpierw posegregowali, a następnie, z pomocą członków 42. Wyprawy Polarnej IGF PAN, przetransportowali do Polskiej Stacji Polarnej Hornsund. Stamtąd zostaną zabrane do stolicy Svalbardu, Longyearbyen, gdzie zostaną przekazane do utylizacji. 

Za rok Fundacja forScience przeprowadzi kolejny etap swojego projektu. Podobna grupa ponownie przyjedzie w to samo miejsce i z tą samą misją – oczyszczania plaż ze śmieci morskich. Przemierzenie tego samego odcinka pozwoli im na ocenę, jak szybko przebiega akumulacja odpadów w tym miejscu.

Do końca tego roku fundacja zajmie się natomiast opracowaniem raportu z wyjazdu. Znajdą się w nim dokładne informacje o poszczególnych grupach śmieci zebranych na terenie parku narodowego Sor-Spitsbergen. Raport będzie dostępny na stronie internetowej Fundacji forScience.

Akcje sprzątania to za mało

sorkapp_smieci2.jpgJędrzej zaznacza, że absolutnie nie żałuje poświęcenia miesiąca swojego urlopu na wyjazd, który w większości spędził, zbierając śmieci.

 – Dbanie o środowisko jest dla mnie ważne i nie traktuję tego jak pustego sloganu. Cieszę się, że mogłem choć w małym stopniu przyczynić się do poprawy sytuacji w tej części Svalbardu, choć jednocześnie mam pełną świadomość, że wysprzątanie 15 kilometrów plaż to zaledwie kropla w morzu potrzeb – mówi.

sorkapp_marine_litter_cleanup_2019.jpgCzłonkowie Fundacji forScience liczą na to, że efekty Sorkapp Marine Litter Cleanup w postaci raportów okażą się przydatne z punktu widzenia zarządzania środowiskiem i badań naukowych. Jednocześnie Barbara Jóźwiak podkreśla:

– Naszym zdaniem rosnący problem śmieci morskich w rejonach polarnych, ale także w innych częściach świata, jest równie poważny co skomplikowany. Inicjatywy takie jak nasza i kampanie edukacyjne skierowane np. do rybaków, są oczywiście niezwykle cenne, ale – same w sobie – nie wystarczą. Wydaje nam się, że na trwałą poprawę sytuacji możemy liczyć jedynie wówczas, gdy zostanie przeprowadzona skoordynowana, międzynarodowa, wielowątkowa akcja, skierowana jednocześnie do producentów, dystrybutorów i użytkowników produktów, które mają szansę skończyć jako morskie śmieci. Konieczne byłoby także jednoczesne uszczelnienie, ujednolicenie i zaostrzenie obowiązujących w poszczególnych krajach przepisów dotyczących utylizacji odpadów, a także zapewnienie wszystkim łatwego dostępu do bardziej przyjaznych środowisku alternatyw, zarówno pod względem samych produktów, jak i systemów gospodarowania odpadami. Zadanie to jest wyzwaniem, przy którym misja na Marsa to przysłowiowa bułka z masłem, ale dla wszystkich lepiej byłoby, gdybyśmy zmierzyli się z nim prędzej niż później.
sorkapp_smieci1.jpg

***

Projekt Sorkapp Marine Litter Cleanup jest finansowany ze środków Svalbard Environmental Protection Fund. Patronatu honorowego udzieliły mu Ambasada Norwegii w Warszawie i Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Oslo. Patronatem medialnym inicjatywę objęły magazyn „Zew Północy”, „Outdoor Magazyn” i warszawskie Radio Kampus. Więcej o projekcie na stronie internetowej Fundacji forScience oraz na jej profilu na Facebooku.

Zajrzyj także do naszego poprzedniego tekstu na ten temat.

Lucyna Róg

Galeria zdjęć

Politechnika Wrocławska © 2024

Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »

Akceptuję