TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 03.10.2017 Kategoria: aktualności ogólne, działania społeczne
Karolina Mazurkiewicz jest doktorantką PWr i pracuje na pełen etat. Znajduje jednak czas na prowadzenie domu tymczasowego dla dużych psów, wolontariat we wrocławskim schronisku dla bezdomnych zwierząt i organizowanie wystaw w galerii działającej na Wydziale Architektury PWr. Jej zaangażowanie doceniono w miejskim plebiscycie „Serce dla zwierząt”, w którym jest jedną z 14 nominowanych.
Zwycięzców plebiscytu wybierze kapituła, a ich nazwiska lub nazwy organizacji poznamy na początku października – w okolicy Światowego Dnia Zwierząt (obchodzonego 4 października). Kandydatury wskazywali mieszkańcy Wrocławia, chcący w ten sposób podziękować za zaangażowanie osób, instytucji i organizacji, którym los zwierząt nie jest obojętny.
Jedną z nominowanych jest doktorantka Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej Karolina Mazurkiewicz. To ona prowadzi „Galerię 13.” w budynku wydziału, organizując tam wystawy m.in. prac malarskich, grafik czy fotografii. Dzięki niej na ścianach W1 mogliśmy zobaczyć m.in. zdjęcia bezdomnych psów i kotów z wrocławskiego schroniska i zainteresować się możliwością ich adopcji.
Bohaterów tych fotografii Karolina zna bardzo dobrze. Dwa razy w tygodniu stara się jeździć na ulicę Ślazową i przez kilka godzin wyprowadzać mieszkające w schronisku psy. O tych, które są tam już od wielu miesięcy, potrafi opowiadać godzinami. Podobnie jak o czworonogach, którymi zajmuje się na co dzień ze swoim chłopakiem, Darkiem. Od października 2016 r. razem prowadzą Inu no Minato – Dom Tymczasowy dla Dużych Psów. Sami są właścicielami dwóch owczarków szwajcarskich – Aki i Shiro oraz trzech kotów, dachowców po przejściach – jednookiej Zmory, Devila z IBD i trójłapki Helleny.
- Zaczęło się od Roxa – opowiada Karolina. – Znajoma, która zajmuje się szkoleniem psów, zachęciła Darka, żeby wziął go na „tymczas”. Kiedy do nas trafił, był jeszcze szczeniakiem, około sześciomiesięcznym. Znaleziono go w lesie, zarobaczonego, zakleszczonego i zapuszczonego. Zgłosiła się rodzina, która go adoptowała, ale szybko go zwróciła, bo gryzł wszystko w mieszkaniu. Nic dziwnego, w końcu był jeszcze mały i rosły mu zęby. Spędził u nas aż pół roku, a to długo jak na „tymczasowanie”. Baliśmy się nawet, że nie znajdziemy dla niego domu, bo do takich podrośniętych psów nie ustawia się zwykle kolejka chętnych. Ludzie widzą na zdjęciach, że to już nie taki puchaty szczeniak, a poza tym „ma przecież dobrze”, jest w ciepłym domu, regularnie karmiony, więc… lepiej wziąć innego. A to błędne koło. Rox miał jednak wielkie szczęście, bo w końcu adoptowała go świetna rodzina. To ogromna satysfakcja, gdy oddaje się zwierzaka w tak dobre ręce.
Karolina podkreśla, że razem z Darkiem zdecydowali się na „tymczasowanie” dużych psów, bo sami mają czworonogi o sporych rozmiarach, a poza tym dla większych psów zawsze jest problem ze znalezieniem domów tymczasowych i tych już na stałe.
- Opiekunowie chętniej biorą małe psy, wychodząc z założenia, że tylko takie mogą trzymać w mieszkaniu – wyjaśnia. – Pokutuje mit, że duży pies będzie się męczył w bloku. A to tylko część prawdy. Dla każdego psa dom albo mieszkanie to po prostu trochę większa buda. Jeśli masz wielkie podwórko albo kawał lasu pod oknem, ale nie będziesz zajmować się psem, to on będzie się czuł tak samo źle jak psiak z mieszkania, któremu nikt nie poświęca uwagi. Tymczasem w kawalerce można mieszkać nawet i z dogiem, oczywiście zajmując się nim odpowiednio, dając mu dużo ruchu i odpowiednią ilość zajęć.
Krótko po tym, jak Karolina i Darek zaczęli się opiekować Roxem, trafiła do nich także Lira – suczka w typie owczarka niemieckiego, interwencyjnie odebrana dotychczasowym właścicielom. Miała niespełna rok i całe swoje życie nie opuszczała kojca, gdzie żyła we własnych odchodach.
– Była niesamowicie wychudzona i zarobaczona – wspomina Karolina. – Długo walczyliśmy o to, żeby doprowadzić ją do normalności. Mimo dobrych posiłków zamiast przybierać na wadze, ciągle chudła przez robaki, których miała w sobie ogromną ilość. Lira bała się krzyku i gwałtowniejszych reakcji. Nie można było podnieść na nią głosu, gdy zrobiła coś złego. Miała też typową chorobę sierocą i dlatego stale biegała wokół człowieka. Kiedy udało się ją z niej wyprowadzić, to był jeden z momentów dumy i ogromnej radości. To w ogóle jest prawdziwe szczęście, gdy widzi się, jak taki zahukany, przerażony pies po przejściach zaczyna się otwierać, patrzy ci w oczy, przestaje kulić ogon czy chować za kanapą… To trzeba przeżyć, by zrozumieć. Lira także trafiła do wspaniałych ludzi, u których zamieszkała z innym owczarkiem.
Kolejny był Kubuś – bieda z łańcucha, niespuszczana z niego, „bo ciągle uciekał”. Na „tymczasie” był sześć tygodni, w czasie których odzyskał zaufanie do ludzi. Dziś nazywa się Kudo, a Karolina czasem spotyka się z jego nowymi właścicielami i cieszy ją, jak dobrze zaaklimatyzował się w nowym domu i jak bardzo jest tam kochany.
W tej chwili Inu no Minato ma pod opieką dwa „tymczasy” – czteroletniego „prawie” owczarka niemieckiego Orina i szczeniaka Pluto. Pierwszego zgłoszono jako martwego psa znalezionego na polu. Gdy inspektorzy przyjechali na miejsce, okazało się, że pies żyje i na szczęście udało się go uratować. Prawdopodobnie został porzucony w obcym dla siebie miejscu i błąkał się tak długo, aż nie miał już siły iść dalej. Zapewniono mu odpowiednią opiekę weterynaryjną, a gdy jego stan był już dobry, zamieszkał z tymczasowymi opiekunami. – Początkowo panicznie bał się samochodów. Dziś przejażdżki to jego ulubiona rozrywka – opowiada Karolina. – To wspaniały zwierzak, ale mamy z nim problem. On kocha za bardzo i już widzimy, jak mocno przywiązuje się do nas. Dlatego zależy nam, żeby jak najszybciej znaleźć mu dom, by później rozstanie z nami nie było dla niego trudne.
Pluto to z kolei czteromiesięczny 12-kilogramowy kundel (który ciągle rośnie). Znaleziono go w ośrodku wczasowym. Wszyscy letnicy wyjechali do domów, a pies został… U Karoliny i Darka uczył się podstawowych umiejętności – czystości, zabaw, komend.
- Psy, które do nas trafiają, zwykle nigdy nie przestąpiły progu domu i nie wiedzą, jak się w nim zachować – opowiada Karolina. – Jeden próbował wszystko obsikiwać, inny nie potrafił jeść z miski. Zwykle nie znają odgłosów pralki i są nią zaniepokojone. Bywa, że boją się trzasku zamykanej lodówki itp. Naszym zadaniem jest nauczyć je, czym jest dom, ale także przebywania z innymi zwierzakami, odpowiedniego zachowania na spacerach czy nawet zabawy.
Wszystkie psy, które „tymczasują” Karolina i Darek, mają zapewnioną opiekę weterynaryjną i karmę, ich koszt pokrywa prawny opiekun psa czyli instytucja czy organizacja pozarządowa, która odebrała lub przygarnęła zwierzę. Nie oznacza to jednak, że opiekunowie nie ponoszą kosztów. Płacą przecież za dojazdy do gabinetu weterynaryjnego (bywa, że miesięcznie – przy bardziej zaniedbanym psie – pokonują nawet i 200 km z domu do lekarza i z powrotem) oraz wszystkie przedmioty i meble, które muszą wymienić w mieszkaniu, gdy nowy lokator obsikuje je, gryzie czy drapie. Poświęcają też swój czas, nie tylko jeżdżąc na sterylizacje i inne zabiegi, ale i po prostu na spacery połączone z zabawą i nauką psów, co zajmuje im każdego dnia około cztery-pięć godzin.
- Bywa, że mało sypiam – odpowiada Karolina, zapytana, jak łączy wszystkie swoje obowiązki z opieką nad zwierzakami. – Ale nie będę robić z siebie bohaterki, najwięcej czasu i pracy poświęca im Darek. Mnie te psy dają masę energii. Po ośmiu godzinach w pracy za biurkiem nie ma nic lepszego niż spacer i zabawa z nimi. Poza tym nie wyobrażam sobie domu bez zwierząt. Tak zostałam wychowana. Przez mój rodzinny dom przewinęło się z 30 psów i masa kotów. Niektóre były z nami dłużej, inne tylko kilka dni, bo zgarnęliśmy je z ulicy po tym, jak przejechał je kierowca samochodu i nie raczył się zatrzymać, i często było już za późno, by je uratować. Poza tym, często czuję się lepiej wśród psów niż wśród ludzi. Z nimi łatwiej się dogadać.
W Inu no Minato każdy z opiekunów ma swoją „specjalizację”. Darek jest lepszy w łapaniu wspólnego języka z nowymi psami. To on uczy je posłuszeństwa i komend. Karolina jest – jak sama mówi – bardziej „techniczna”. Podciera brudne tyłki, robi zastrzyki, pielęgnuje pazury, podaje leki i opatruje rany. Wszystkiego nauczyła się w domu.
- Co jest najtrudniejsze? Na pewno rozstania z psami. Obiecaliśmy sobie jednak, że żaden z „tymczasów” nie zostanie u nas na stałe – tłumaczy Karolina. – Bo gdyby został, to nagle mielibyśmy trzy swoje psy, a potem pewnie czwartego i w ten sposób nie bylibyśmy w stanie dać tymczasowego schronienia dla innych. Nie tędy droga. Jeśli chcemy pomagać, musimy być konsekwentni. Bardzo trudne są też rozmowy z ludźmi i wybranie tych, którzy będą najlepszym domem dla naszego zwierzaka, i dla których to będzie najlepszy zwierzak w roli nowego domownika.
Karolina niechętnie przyznaje, że zdarzają się też i przykre rozmowy. Jak w sytuacjach, gdy ludzie dzwonią do niej w sprawie adopcji i otwarcie deklarują, że zamierzają trzymać psa na łańcuchu, albo wtedy, gdy z rozmowy jasno wynika, że szczeniak ma być nową „zabawką” dla dzieci.
- Na szczęście dzwoni też masa naprawdę fantastycznych ludzi, którzy po prostu chcą stworzyć dom dla psa po przejściach. I oby było ich jak najwięcej – podkreśla Karolina.
Zaznacza też, że nominację w plebiscycie odebrała jako zaszczyt i duże wyróżnienie. – A potem naszła mnie refleksja, że jest w tym jednak coś smutnego, że żyjemy w czasach, w których trzeba nagradzać normalność. Bo przecież to nie powinno być nic niezwykłego, że człowiek nie potrafi przejść obojętnie obok czyjegoś cierpienia – mówi Karolina.
Opisy innych nominowanych w konkursie „Serce dla zwierząt” na stronie www.wroclaw.pl. Podopiecznych Karoliny i Darka można poznać, śledząc facebookowy profil domu tymczasowego Inu no Minato i jego kanał w serwisie Youtube.
Lucyna Róg
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »