TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.

Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.

 

Czym zaskoczy nas świątynia Hatszepsut – kobiety-faraona?

Świątynia Hatszepsut - zdjęcie - widok ogólny

Świątynia Hatszepsut (fot. T. Dziedzic)

– Próbujemy dowiedzieć się jak najwięcej o cywilizacji, która rozwijała się przez siedem tysięcy lat i zniknęła. Zostały po niej wielkie dzieła, które staramy dobrze zrozumieć i zbadać, ale tak naprawdę to ciągle jeszcze więcej nie wiemy niż wiemy o starożytnym Egipcie – opowiada dr Teresa Dziedzic, która przez 18 lat badała świątynię Hatszepsut w Tebach.

Okładka książki dr DziedzicW Oficynie Wydawniczej Politechniki Wrocławskiej ukazała się nowa książka dr inż. arch. Teresy Dziedzic z Wydziału Architektury. W monografii „Architektura Kaplicy Totmesa I w Deir el-Bahari” badaczka opisuje część kompleksu świątyni Hatszepsut w Tebach i swoje analizy, które prowadzą do ustaleń, jak ten monumentalny obiekt wyglądał przed tysiącami lat.

Dr Dziedzic uczestniczyła w badaniach świątyni od 18 lat, wspólnie z m.in. archeologami, konserwatorami, ceramologami i egiptologami zaangażowanymi w Polsko-Egipską Misję Archeologiczno-Konserwatorską w Świątyni Hatszepsut w Deir el-Bahari. Prowadzi ją Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej im. K. Michałowskiego Uniwersytetu Warszawskiego (kierownikiem misji był w latach 1999 – 2019 dr Zbigniew E. Szafrański, a obecnie tę funkcję pełni dr Patryk Chudzik).

Opisy zdjęć w galerii poniżej.

Rozmowa z dr Teresą Dziedzic z Katedry Historii Architektury, Sztuki i Techniki

Dr Teresa DziedzicLucyna Róg: – Kobieta faraon, która wzbogaciła Egipt, a po śmierci była wymazywana z kart historii swojego kraju – to materiał wprost na hollywoodzki film. Hatszepsut jest dla pani wyjątkową postacią z ogromnymi osiągnięciami czy może przykładem osoby opętanej żądzą władzy? Bo i tak się ją przedstawia.

Nazwałabym ją… kombinatorką. To była bardzo inteligentna kobieta, która potrafiła wykorzystać sytuację na swoją korzyść. Jestem jednak zdecydowanie bliższa podziwu dla niej – jej sprytu, odwagi, determinacji i przebojowości. Przecież ta młoda dziewczyna była genialnym politykiem. Nie sposób tego nie doceniać.

Prekursorka feminizmu?

Głowa Hatszepsut z Ozyriaka z Dolnego PortykuTak przynajmniej chcą ją widzieć niektóre kobiety, które czytają o niej w kolorowej prasie i dochodzą do wniosku, że skoro wywalczyła sobie władzę i była silną kobietą, to musiała być pierwszą feministką. Wcale nie jestem przekonana o tym, że Hatszepsut miała na uwadze dobro innych kobiet czy ich pozycję w społeczeństwie. Raczej była skupiona na własnych interesach.

Ze świetnymi rezultatami.

Po śmierci swojego męża i zarazem przyrodniego brata została regentką, czyli objęła władzę nad starożytnym Egiptem w imieniu małoletniego jeszcze Totmesa III. Po kilku latach regencji sama się koronowała, a to znaczy, że musiała zdobyć poparcie kleru i wysokich urzędników państwowych. Rządziła – prawdopodobnie – przez ponad 20 lat.

Sama miała wtedy…

Prawdopodobnie kilkanaście lat. Niedobrze jest podawać jej wiek, bo kiedy myślimy o przeszłości, często przykładamy nasze współczesne kategorie myślenia. Słysząc: „nastolatka”, myślimy więc o podlotku, który jeszcze sporo musi się nauczyć. Zapominamy, że tysiące lat temu życie było dużo krótsze, a ludzie wcześniej dorastali.

Hatszepsut stanęła więc przed problemem kierowania państwem i nie przestraszyła się tego. Oprócz tego, że sama była bardzo inteligentna, musiała mieć też świetnych doradców i umiała z nich korzystać. W czasie jej rządów Egipt wzmocnił się gospodarczo i poszerzył strefę swoich wpływów. A to wszystko bez jednego wystrzału, bo Hatszepsut nie prowadziła żadnych wojen. Rządziła więc ogromnym imperium – ciągnącym się od Synaju po Sudan – bardzo rozważnie.

Totmes III chyba tego nie doceniał, skoro po jej śmierci, gdy odzyskał władzę, nakazał niszczenie jej wizerunków i skazał ją na zapomnienie.

Nie tylko on je niszczył. Nie sposób jednak dzisiaj rozstrzygnąć, z czego to wynikało. Ale pamiętajmy, że w starożytnym Egipcie to mężczyźni mieli zostawać faraonami. O regentce, która po kilku latach koronowała się na króla i ogłosiła faraonem, być może trzeba było zapomnieć, żeby sytuacja się nie powtarzała.

Tak jak nietuzinkowa była Hatszepsut, tak i wyjątkowa jest jej świątynia, w której przez lata prowadziła pani badania. Decyzje starożytnej władczyni dotyczące tego obiektu nie ułatwiają państwu analiz.

Westybul Dolnej Kaplicy AnubisaCzasem już załamywaliśmy ręce nad tym, co ta baba tam nawymyślała (śmiech)! Od podziwu dla niej przechodziliśmy w czystą złość, kiedy tygodniami albo miesiącami próbowaliśmy zrozumieć, dlaczego coś w tej świątyni wygląda tak, a nie inaczej i jakim cudem mogło się powieść.

Po co w ogóle była jej ta budowla?

Budowa świątyni dla własnego kultu to było standardowe działanie egipskich władców. Tysiące obrazów i inskrypcji, jakimi ozdabiano ściany takich świątyń, przedstawiały bogów, którzy mieli zapewniać królowi „milion lat istnienia” w zamian za ofiary złożone na ołtarzach. Do tego te dekoracje służyły jako czysta propaganda – miały pokazywać wielkość władcy i jego osiągnięcia, które powinny być rozgłaszane w całym kraju.

Każdy faraon chciał, aby jego świątynia była wyjątkowa. Hatszepsut dla swojej wybrała bardzo szczególne miejsce, u podnóża majestatycznej góry el-Kurn. Tam znajdowała się już świątynia MentuhotepaNebhepetre z XI dynastii. Każdego roku przez pięć wieków wizerunek boga Amona z Karnaku odwiedzał tę świątynię w czasie uroczystej procesji „Pięknego Święta Doliny”. Prawdopodobnie Hatszepsut chciała, żeby jej kompleks stał obok Mentuhotepa i wywierał równie wielkie wrażenie jak jego świątynia.

Postawiła więc potężny obiekt położony na trzech tarasach połączonych ze sobą rampami. Taki projekt świątyni nigdy się już nie powtórzył. Jego elementy spełniały jednak niemal wszystkie podstawowe zasady, jakie obowiązywały przy budowie późniejszych świątyń w Tebach Zachodnich. Miał centralne Sanktuarium Amona, przestrzeń otwartą, jaką był Dziedziniec Festiwalowy, Zespół Kultu Słońca z otwartymi dziedzińcem i ołtarzem dla boga słońca, Zespół Kultu Królewskiego z dwiema kaplicami kultu. Jedną poświęconą Hatszepsut i drugą (mniejszą) poświęconą jej ojcu Totmesowi I. Obie były wyposażone w ślepe wrota, które miały symbolizować wejście (elewację pałacu) do pałacu zmarłego w świecie umarłych.

W czym ta świątynia była wyjątkowa?

Portyk Koronacyjny i OzyriakiArchitektura sakralna służyła oczywiście przede wszystkim religii i była podporządkowana konkretnym regułom. Starożytni Egipcjanie nie tworzyli czegoś tylko po to, by było ładne. Każdy element świątyni pełnił określoną funkcję. Hatszepsut poszła jednak dalej. Wysłała swoich urzędników na północ do starszych nekropoli – do miast, w których znajdowały się świątynie z czasów Starego i Średniego Państwa. W Heliopolis, gdzie powstał największy ośrodek kultu słońca, i Abu Gurab, gdzie do dziś zachowane są relikty świątyni kultu słońca, wysłannicy mogli zapoznać się z programem funkcjonalno-przestrzennym tych budowli i jego elementy przenieść do świątyni w Tebach.

Hatszepsut zarządziła, że w jej własnej świątyni ma być równie okazały ołtarz ku czci słońca. Zbudowała więc pierwszą świątynię grobową z kultem słońca. Nikt do tej pory nie odważył się na takie połączenie.

Dlaczego było to dla niej ważne?

Podejrzewam, że chodziło o politykę. Być może tymi, którzy wspierali ją w drodze na tron, byli kapłani z Karnaku, oddający cześć Amonowi, który był naczelnym bóstwem w Tebach. Chcąc zapewnić sobie przychylność kapłanów z północy, gdzie Amona utożsamiano ze słońcem, Hatszepsut mogła zdecydować się na tak śmiały krok. W ten sposób wszyscy byli odpowiednio docenieni.

Ile ze świątyni Hatszepsut zachowało się do naszych czasów?

Dziedziniec FestiwalowyMinęły tysiące lat, więc jak łatwo się domyślić, świątynia była wielokrotnie modyfikowana i ulegała zniszczeniom. Poważnie ucierpiała w trzęsieniu ziemi, funkcjonował w niej klasztor chrześcijański, a z czasem zasypały ją piaski pustyni. Właściwie odkryto ja dopiero w XVIII w. i zaczęto dbać o jej zachowanie.

Spora część obiektu – podobnie jak w przypadku wielu innych egipskich świątyń – jest w kawałkach. Czasem to są duże bloki, ale w wielu przypadkach maleńkie elementy zapisane hieroglifami. Naszą rolą jest poskładanie tego w całość i próba zrekonstruowania, jak poszczególne pomieszczenia mogły wyglądać w czasach, gdy świątynia funkcjonowała. Część tych ustaleń mamy już za sobą – np. projekt restauracji Zespołu Kultu Słonecznego, projekt zabezpieczenia stropu Północnej i Południowej kaplicy Amona czy opracowanie teoretycznej rekonstrukcji kaplicy Totmesa I. Ale jeszcze wiele lat pracy przed badaczami.

Jesteśmy malutkim „trybikiem” w budowaniu historii architektury starożytnego Egiptu i historii w ogóle, ale nasza praca ma duże znaczenie. Próbujemy dowiedzieć się jak najwięcej o cywilizacji, która rozwijała się przez siedem tysięcy lat i zniknęła. Zostały po niej wielkie dzieła, które próbujemy dobrze zrozumieć i zbadać, ale tak naprawdę to ciągle jeszcze więcej nie wiemy, niż wiemy o starożytnym Egipcie.

newsletter-promo.png

W świątyni Hatszepsut natrafili państwo na przynajmniej kilka takich otwartych pytań.

Zespół Kultu Słońca z Małą Kaplicą AnubisaO tak – choćby w Zespole Kultu Królewskiego. Mamy tam tzw. ślepe wrota, czyli granitowe stele…

A nie po „architektonicznemu”?

Płyty pionowo zamontowane na ścianie zachodniej, z dekoracją rzeźbiarską przedstawiającą figury i teksty hieroglificzne. W świątyni Hatszepsut wykonano je z czerwonego granitu. Ślepe wrota z kaplicy Totmesa I znajdują się w Luwrze, a te z kaplicy Hatszepsut są zachowane na miejscu.

Te ślepe wrota były zarówno w kaplicy poświęconej Totmesowi I, czyli ojcu Hatszepsut, jak i w kaplicy samej fundatorki. I o ile te pierwsze ważą stosunkowo niedużo, o tyle te drugie miały ponad 20 ton. Zaczęłam się więc zastanawiać: jak się tam znalazły? Starożytni Egipcjanie nie mieli dźwigów. Wszystkie większe elementy budowlane przesuwali. Musieli więc zbudować odpowiednie rampy, by przeciągnąć te stele do kaplicy. Ale żeby tak się stało, musieli to zrobić, zanim zbudowano Portyk Koronacyjny w południowej części świątyni, bo inaczej robotnicy nie przecisnęliby się z tak dużymi płytami. To z kolei oznacza, że Zespół Kultu Królewskiego musiał zostać wzniesiony wcześniej niż do tej pory sądzono. Moje spostrzeżenie – poparte oczywiście analizą technik budowlanych i wieloma rozmowami z innymi specjalistami – poddało więc w wątpliwość dotychczasowe ustalenia dotyczące etapów budowy świątyni.

W swojej książce sporo miejsca poświęca też pani drzwiom w kaplicy Totmesa.

Światynia HatszepsutBo to zdecydowanie nie były standardowe drzwi. I kosztowały mnie mnóstwo czasu! Ślady po drzwiach w tej części świątyni nie przystawały do żadnych rozwiązań, które najlepiej znamy w przypadku starożytnego Egiptu. Zwykle montowano dwuskrzydłowe z klamerką i pieczęcią od zewnętrznej strony. A tutaj drzwi były jednoskrzydłowe i w dodatku miały taki nietypowy otwór w ścianie, do którego nie sposób się było dostać. Po co? I jak je zamykano? Nie dawało mi to spokoju.

Egipcjanie przywiązywali dużą wagę do drzwi w świątyniach i kaplicach grobowych. Nie z konieczności ochrony miejsca przed złodziejami, ale ze względów rytualnych.Takie drzwi codziennie odpieczętowywano, odprawiano rytuały i znowu nakładano pieczęć.

Widok ogólny świątyniAle jak to wyglądało w tej kaplicy? Rozmawiałam z wieloma osobami, wertowałam publikacje o drzwiach w starożytnej Grecji, aż w końcu natrafiłam na tekst niemieckiego badacza z 1936 r., który opisywał takie drzwi. Przeanalizowaliśmy go dokładnie z moim mężem, konstruktorem, i tak – to było to.

W tych drzwiach opuszczano sznurem belkę zatrzaskową. Sznur poprowadzono przez otwór w skrzydle. Dzięki temu możliwe było wprowadzenie zatrzasku w ten tajemniczy otwór w ścianie. Na jednym końcu sznur był przymocowany w wycięciu do pręta, a na drugim końcu do drążka zatrzasku drzwi. Następnie pręt był wsuwany przez otwór w prowadnicy i przy pomocy dwóch sznurów prostowany i odsuwany. Nie wiemy, czemu postanowiono tak sobie utrudnić życie, ale samo ustalenie, jak to działało, dało mi dużą satysfakcję.

Pewnym zaskoczeniem był też dla nas fakt, że kaplica Totmesa I jest niesymetryczna – jedna jej ściana jest pochylona, a przeciwległa prosta – tymczasem została przykryta sklepieniem kolebkowym z czterech warstw kamiennych płyt. Dla budowniczych zrobienie koleby na równolegle rozstawionych ścianach musiało stanowić spore wyzwanie. Ale nie mieli wyjścia – w czasie rozbudowy Zespołu Kultu Królewskiego prawdopodobnie tak wyszło, że ta ściana okazała się pochylona i musieli radzić sobie z konsekwencjami.

Pani książka opisuje tylko część świątyni Hatszepsut. Planuje pani kolejne?

Dziedziniec FestiwalowyNa pewno chciałabym, aby ukazał się szereg artykułów, które wiążą się z badaniami w świątyni. Myślę też o publikacji, która pokaże całość architektury Zespołu Kultu Królewskiego, bo mamy tam pewne dowody archeologiczne, egiptologiczne, architektoniczne i inżynieryjne, które pozwolą nam postawić różne nowe hipotezy.

Planuję też artykuł, w którym opiszę całościowo, na czym polegają badania architektury na tym stanowisku. Być może powinnam też pomyśleć o działaniach bardziej popularyzatorskich. Zdaję sobie sprawę, że większość ludzi, gdy słyszy o badaniach w starożytnej świątyni, z góry zakłada, że wszyscy, którzy w nich uczestniczą, są archeologami. Od mojej mamy usłyszałam nawet kiedyś, że nie ma już siły tłumaczyć ludziom, że wcale nie skończyłam archeologii, tylko jestem architektem. „Bo jak kopię w ziemi w Egipcie, to na pewno muszę być archeologiem”. A ja przecież nigdy w życiu niczego nie wykopałam! Mało też słyszy się o Wrocławiu i naszej uczelni jako dużym ośrodku, w którym rozwijają się badania dziedzictwa architektury i który kształci kolejne pokolenia architektów prowadzących badania na stanowiskach na całym świecie. Moja mała siostrzenica miała kiedyś lekcję historii, na której przerabiali starożytny Egipt i jednym zdaniem wspomniano o świątyni Hatszepsut. Podniosła więc rękę i pochwaliła się, że jej ciocia tam pracuje. Nauczyciel zganił ją, że opowiada głupoty… Na pewno więc przyda się pokazywanie naszej pracy nie tylko w środowisku naukowym.

Rozmawiała Lucyna Róg


Dr Teresa DziedzicDr inż. arch. Teresa Dziedzic – pracuje w Katedrze Historii Architektury, Sztuki i Techniki na Wydziale Atchitektury PWr. Naukowo zajmuje się monumentalną architekturą starożytną, rezydencjonalną, wczesnochrześcijańską architekturą z ziemi oraz architekturą i sztuką islamu.

Była głównym architektem Polsko – Egipskiej Misji Archeologiczno-Konserwatorskiej świątyni Hatszepsut. Pracowała na stanowiskach m.in. w Dongoli w Sudanie, kompleksie Wielkiego Księcia Qurqumasa w Kairze, Mariny el – Alamein w Egipcie i Nea Pafos na Cyprze.

Pracę doktorską obroniła w 2007 r. na temat: „Teoria i praktyka w konserwacji starożytnych zabytkowych zespołów w Tebach”. Promotorem był prof. Stanisław Medeksza.

Jest rzeczoznawcą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w zakresie opieki nad zabytkami w dziedzinie architektura i budownictwo w specjalności badania i ochrona zabytków architektury i urbanistyki.

Galeria zdjęć

Politechnika Wrocławska © 2025

Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »

Akceptuję