TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 09.11.2020 Kategoria: aktualności ogólne, aktywność studencka, popularyzacja nauki, Wydział Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii
Batdron – batymetryczna łódź do pomiaru dna zbiorników i cieków powstała z inicjatywy członków Koła Naukowego Grupa Młodych Geodetów PWr. Geodetów wsparli absolwenci i byli członkowie Akademickiego Klubu Lotniczego.
Batdron to nieduża bezzałgowa jednostką pływającą. Jej głównym zadaniem – jak w przypadku drona - jest nie tylko dokonywanie pomiarów, ale przede wszystkim uzyskanie maksymalnej mobilności. Pomysłodawcom zależało, aby jeden operator mógł samodzielnie przenieść łódkę - wyjść w teren i dokonać pomiaru. Na miejscu uzbroić w sensory i zwodować. Nawigacja jest bardzo wygodna i prosta. Łódka sterowana jest przy użyciu kontrolera RC. Batdron jest również wyposażony w autonawigację opartą na pozycjonowaniu GPS.
- Nasi studenci wpadli na pomysł stworzenia mobilnej jednostki pływającej. Pierwszy etap tej przygody odbył się dzięki nawiązaniu współpracy z wrocławskim Wodnym Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym. Chcieliśmy dokonywać pomiarów na Odrze ale z zachowaniem wszelkich norm bezpieczeństwa dla wszystkich użytkowników rzeki – opowiada dr inż. Damian Kasza z Wydziału Goeinżynierii Górnictwa i Geologii.
Wrocławska firma geodezyjna, która wykonuje w ramach swojej działalności takie pomiary, pożyczyła echosondę. Pierwszych pomiarów studenci wykonali na Bulwarze PWr, na odcinku od Mostu Grunwaldzkiego do Jazu Szczytnickiego.
Później - zamiast kupić gotowy produkt za kilkanaście tysięcy zł, ale nie spełniający ich oczekiwań - zabrali się za projektowanie własnej jednostki pływającej. Batdron powstawał w trzech etapach: od koncepcji, poprzez projekt, do wykonania (frezowanie, laminowanie i wyposażenie). Każdy z trzech etapów trwał semestr, a budżet zamknął się w kilku tysiącach zł.
Jednostka została wyposażona w: parę turbinowych silników napędowych, moduł nawigacji oparty o odbiorniki GNSS i sensor pomiarowy w postaci echosondy jednowiązkowej, która mierzy głębokość pod łodzią. W trakcie pracy Batdron dokonuje pomiaru głębokość dna, wykonując dwa pomiary na sekundę. Jednostka precyzyjnie określa współrzędne i dokonuje pomiarów z dokładnością do 1 cm, dzięki echosondzie.
- Po zwodowaniu naszej jednostki i pierwszych testach, wyniki przerosły nasze najśmielsze oczekiwania. Zależało nam na wykonywaniu dokładnych pomiarów głębokości i Batdron spełnia nasze wymagania. Ponadto nawigacja jest prosta i bardzo intuicyjna. Wykorzystuje ona technologię nawigacji satelitarnej i dzięki pracy w trybie RTK (Real Time Kinematic), pozwala na wyznaczanie pozycji łodzi z dokładnością do 2-3 cm – opowiada dr inż. Jarosław Wajs z Wydziału Goeinżynierii Górnictwa i Geologii.
Batdron zbiera dane, które zapisywane są w kontrolorze. Po zakończeniu zbierania pomiarów, wyniki zgrywane są na komputer i dalsze opracowanie ma miejsce w warunkach biurowych. Ostatecznym wynikiem opracowania jest mapa batymetryczna prezentująca topografię dla zbiornika czy cieku wodnego.
Naukowcy przyznają, że Batdron, to produkt studentów, który nie tylko sprawdził się w terenie podczas testów, ale wykorzystywany jest również w trakcie realizacji prac dyplomowych czy innych zadań realizowanych na wydziale.
- To taki nasz geodezyjny konik, ale i możliwość – mówiąc kolokwialnie – zajrzenia pod wodę. Sprawdzenia co tam jest. Jak jest ukształtowane dno rzeki, no i sprawa podstawowa sprawdzić głębokość. Odra w najgłębszym miejscu miała 5,5 metra – śmieje się dr inż Jarosław Wajs.
Pierwsze próby jednostki studenci wykonali na tym samym odcinku, który mierzyli w klasyczny sposób z WOPRem, czyli na Bulwarze PWr od Mostu Grunwaldzkiego do Jazu Szczytnickiego. Pomiary z batdrona nie różniły się znacznie od tych wykonanych klasycznie. Okazało się też, że wtedy, przy dość niskim poziomie rzeki - Odra w najgłębszym miejscu miała 5,5 metra.
- Komercyjne wersje tego typu systemów są projektami zamkniętymi. Gdy wykonujemy go sami, mamy do czynienia z otwartym projektem. Jesteśmy w stanie go udoskonalać, modyfikować, panować nad tym zmianami. Ponadto dokładnie znamy możliwości naszego sprzętu, co robi każdy sensor. I my sami to wszystko integrujemy w miarę naszych potrzeb – mówi dr inż. Jarosław Wajs.
Z kolei dr inż. Damian Kasza uważa, że poza wszystkim, to doskonała nauka dla studentów. - Mamy studentów, którzy są lepsi w elektronice i takich, którzy znakomicie przetwarzają dane. Taki projekt bardzo rozwija, integruje, uczy współpracy i zarządzania projektem– opowiada dr inż. Damian Kasza.
ula
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »