TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 13.12.2017 Kategoria: aktualności ogólne, działania społeczne
Przyczyny powstawania smogu, społeczny monitoring zanieczyszczeń powietrza oraz technologie proekologiczne m.in. o tych tematach rozmawiano na spotkaniach z cyklu „Wrocław w smogu”, które w ostatnich tygodniach odbyły się na Politechnice Wrocławskiej
Cykl otwartych debat składał się z trzech spotkań, w trakcie których eksperci z różnych dziedzin rozmawiali o pomysłach na poprawę jakości powietrza w mieście. Pierwsza dyskusja, która odbyła się 28 listopada, dotyczyła m.in. przyczyn powstawania smogu i nowoczesnych technologii wykorzystywanych do jego ograniczenia.
Głównym powodem zanieczyszczeń powietrza w Polsce jest spalanie węgla i drewna w gospodarstwach domowych, które odpowiada za ponad 50 proc. emisji pyłów (PM10) i ponad 80 proc. emisji rakotwórczego benzo(a)pirenu. Zanieczyszczenie wzmagają także zakłady przemysłowe i elektrownie węglowe oraz komunikacja - najbardziej uciążliwe są stare samochody z silnikami diesla, często bez filtrów cząstek stałych.
– Raporty publikowane przez WHO jednoznacznie stwierdzają, że wdychanie zanieczyszczonego powietrza negatywnie wpływa na naszą kondycję zdrowotną m.in. na układ oddechowy, czy układ krwionośny. W przypadku oceny szkodliwości wdychanego powietrza ważne są dwie kwestie - długość ekspozycji na zanieczyszczenie i faktyczne stężenie szkodliwych substancji – mówiła prof. Izabela Sówka z Wydziału Inżynierii Środowiska PWr.
Najprostszą metodą uniknięcia smogu wydaje się niewychodzenie z domu, ale nawet wtedy nie jesteśmy w stanie się przed nim zabezpieczyć. – Szkodliwe cząsteczki dostają się do pomieszczeń gdy np. otwieramy okna, drzwi, a nawet na podeszwach butów. W wypadku gdy nie wietrzymy mieszkań, są one cały czas obecne i również mogą negatywnie wpływać na nasze zdrowie – tłumaczyła badaczka.
Dr hab. inż. Maciej Kruszyna, prof. PWr zwracał uwagę, że jednym z głównym punktów na drodze do ograniczenia powstawania smogu powinno być zredukowanie nadużywania samochodów w obszarach miejskich. – Widzimy duże korzyści z wykorzystania samochodów i czasem są one niezbędne, ale codzienny dojazd do pracy, pozostawienie auta na wiele godzin i późniejszy powrót do domu nie powinny być elementem życia w mieście. Skoro na co dzień korzystamy np. z wodociągów czy wi-fi, to powinniśmy także wykorzystywać alternatywne systemy transportu – mówił naukowiec.
Chodzi jednak nie tylko o tramwaje czy autobusy, ale także możliwość wypożyczania rowerów miejskich, aut elektrycznych czy systemy przesiadkowe „park and ride”. – Chcąc zachęcić mieszkańców do korzystania z tego typu udogodnień musimy jednak o nich informować i tu wchodzimy w obszar nowych technologii informacyjnych, które pomogą nam w zarządzaniu podróżami przy wykorzystaniu Internetu czy telefonu – dodał prof. Kruszyna.
Na spotkaniu zorganizowanym 5 grudnia omawiany był m.in. wpływ zanieczyszczeń powietrza na środowisko, a na ostatnim panelu dyskutowano o społecznych skutkach smogu i świadomości wrocławian w kwestii zagrożeń, jakie niesie ze sobą zanieczyszczenie powietrza.
– Z ankiet przeprowadzonych wśród mieszkańców wynika, że nie byli oni w wystarczającym stopniu informowani przez władze o tym, jak bardzo są narażeni na działanie smogu. W mediach pojawiało się natomiast coraz więcej komunikatów na ten temat, w efekcie zrodził się trend zakładania czujników powietrza i społeczny monitoring smogu – mówił Piotr Szymański, członek Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia, doktorant Politechniki Wrocławskiej.
Obecnie we Wrocławiu działają jedynie dwa certyfikowane czujniki PM 2.5, których odczyty podawane są na oficjalnej stronie Wrocławia. Tymczasem mieszkańcy z własnej inicjatywy zamontowali aż 24 takie urządzenia na różnych osiedlach.
Z zebranych odczytów wynika, że smog nie jest tylko problemem w centrum miasta. Także na osiedlach takich jak np. Zacisze, Brochów, Pawłowice, Ołtaszyn, Strachowice, Księże, a nawet Kozanów normy średniego dobowego poziomu smogu w okresie od 7 do 28 listopada przekroczone był wielokrotnie. Okazało się również, że chociaż największy poziom smogu występuje w godzinach od 16 do 9, to także w pozostałych godzinach jakość powietrza nie jest dobra.
– Jesteśmy daleko od sytuacji, w której smog dotyka tylko mieszkańców w centrum, dlatego należy zwrócić się do wszystkich z apelem: monitorujcie wokół siebie poziom smogu – podkreślił Piotr Szymański.
Dr inż. Marek Badura z Politechniki Wrocławskiej, który zajmuje się m.in. badaniami nad wykorzystaniem czujników gazów i pyłów w pomiarach zanieczyszczeń powietrza oraz przetwarzaniem danych z czujnikowych systemów pomiarowych, zwrócił uwagę, że chociaż dostępne w sprzedaży czujniki pomiaru smogu charakteryzują się dość dużym błędem pomiarowym, to jednak rosnący trend monitorowania powietrza jest bardzo optymistyczny.
– Te wyniki mogą być użyteczne, jeśli potraktujemy je jako pierwszą linię obrony na froncie walki ze smogiem w mieście. Jeśli w którymś miejscu tego typu czujniki regularnie sygnalizują wysokie przekroczenia norm, to dla wszystkich powinien to być sygnał, że w tym rejonie problem zanieczyszczenia powietrza należy przeanalizować dokładniej i z wykorzystaniem profesjonalnego sprzętu – mówił dr Badura.
Prof. dr hab. Bogusław Fiedor z Uniwersytetu Ekonomicznego, który w swojej pracy zajmuje się m.in. ekonomią środowiska i zasobów naturalnych, ekonomicznymi instrumentami ochrony środowiska i polityką ekologiczną, zwrócił uwagę, że smog to nie tylko zjawisko fizyczne, lecz także społeczne.
– Rodzi się ono z przyzwolenia każdego, kto używa „odpowiednich” paliw i spala je w „odpowiednich” piecach”. Niestety problem jest taki, że nie potrafimy patrzeć w przyszłość, a skutków smogu nie widzimy od razu, tak jak ma to miejsce np. przy wypadkach samochodowych. Także intensywność problemu nie jest wielka, a przez to staje się on tylko zbiorem cyfr i statystyk, którymi wiele osób w ogóle się nie przejmuje – mówił naukowiec.
Profesor zwrócił także uwagę, że środki przeznaczone na walkę ze smogiem są zdecydowanie zbyt małe jak na wagę problemu. – Kwota 300-400 mln zł, którą w skali kraju przekazano na realizację programu wymiany pieców „Kawka”, jest symboliczna, jeśli spojrzymy na potencjał Polski i trudno oczekiwać, żeby poprawiła sytuację. Być może dopiero wielka katastrofa, jak np. „Wielki smog londyński”, w wyniku którego zmarło kilkanaście tysięcy osób, spowoduje, że podjęte zostaną rzeczywiste działania – zaznaczył prof. Fiedor.
Prof. Alina Drapella-Hermansdorfer z Politechniki Wrocławskiej, która prowadzi badania nad ekodzielnicą jako elementem współczesnej teorii i praktyki urbanistycznej, dodała, że problemem jest także brak edukacji ekologicznej. – Spójrzmy, co się stało, gdy zliberalizowano przepisy dotyczące wycinki drzew. Wszyscy chwyciliśmy za topory i pozbyliśmy się naszych sprzymierzeńców w walce o czyste powietrze. Prowadzimy politykę samobójczą, której efekty mogą być dla nas tragiczne – podkreśliła.
Efektem wszystkich spotkań ma być opracowanie rekomendacji działań – technologicznych, prawnych i edukacyjnych, których celem będzie zmniejszenie poziomu smogu w mieście i na terenie całego Dolnego Śląska. Dokumenty zostaną przekazane władzom miasta i dolnośląskim samorządowcom.
Prezentacja „Społeczny monitoring smogu” przygotowana przez Piotra Szymańskiego (plik. pdf).
Nagrania audio ze spotkań, które odbyły się w ramach cyklu „Wrocław w smogu”:
I debata
II debata
III debata
mic
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »