TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 05.03.2021 Kategoria: studia, Wydział Architektury
Studenci architektury w ramach zajęć stworzyli kilkanaście projektów kompleksu budynków na Stabłowicach dla osób w trudnej sytuacji materialnej. Ich koncepcjom przyglądali się przedstawiciele wrocławskiego magistratu. Część studenckich propozycji chcą uwzględnić, przygotowując dokumentację dla osiedla.
Projekty budynków i ich otoczenia powstały w ramach kursu projektowania architektury mieszkaniowej wielorodzinnej Habitat: struktura. Przygotowali je studenci trzeciego roku architektury na Wydziale Architektury PWr. Na zajęciach uczyli się projektowania zabudowy mieszkaniowej w miejskim kontekście. Mieli opracować swoje koncepcje zgodnie z ideą habitatu, zwracając szczególną uwagę na aspekty społeczne projektowanej architektury oraz badając relacje publiczne i prywatne.
Prowadzący zajęcia – dr inż. arch. Jerzy Łątka – chciał by tematem kursu stała się architektura dostępna, tzw. affordable housing, czyli mieszkania przystępne cenowo dla osób o średnim lub niskim dochodzie lub mieszkania socjalne. Zaproponował więc wrocławskiemu magistratowi, że uczestnicy kursu mogą zająć się projektem rzeczywistej inwestycji mieszkaniowej, planowanej przez miasto w niedługiej przyszłości.
Magistrat wskazał teren na Stabłowicach, gdzie ma powstać pilotażowa inwestycja – kompleks budynków z mieszkaniami przeznaczonymi na najem socjalny i tzw. lokale rotacyjne. Działka przy skrzyżowaniu ul. Stabłowickiej i Towarowej ma ponad 1,4 hektara. Jest położona niedaleko dworca Wrocław Pracze i dawnego EIT+ – obecnie Sieci Badawczej Łukasiewicz – PORT.
Miasto chce, by stanęło tam kilka niewysokich budynków (3-4 kondygnacje) ze 175 mieszkaniami. W każdym obiekcie (ewentualnie bramie) ma być nie więcej niż 16 lokali. Najmniejsze mają mieć około 25-27 mkw. Pozostałe będą mieszkaniami dwupokojowymi o powierzchni 35-50 mkw. Wszystkie lokale znajdujące się na parterze mają być dostosowane do potrzeb osób starszych i z niepełnosprawnościami. Mieszkania mają mieć łazienki i aneksy kuchenne. Każde będzie wyposażone w liczniki przedpłatowe.
- Taki rodzaj inwestycji to duże wyzwanie dla studentów trzeciego roku – podkreśla dr Łątka. – Nie tylko ze względu na naprawdę spory teren do opracowania, ale także z uwagi na nieduży metraż lokali, który wymaga dobrego przemyślenia ich rozkładu, by żyło się w nich komfortowo, mimo ograniczonej przestrzeni. Fakt, że będzie to osiedle dla osób w trudnej sytuacji życiowej, także powinien znacząco wpływać na projekty. Tworząc dobre środowisko mieszkaniowe, dobry habitat, jesteśmy w stanie wesprzeć jego mieszkańców w wychodzeniu na prostą. Rolą architekta i inwestora jest w takim przypadku stwarzanie szans. Dla dzieci może to być np. zaplanowanie na osiedlu świetlicy, w której znajdą spokojny kąt do nauki, o który czasem trudno w niewielkim mieszkaniu. A to tylko jeden z przykładów dobrych rozwiązań.
Studenci najpierw pracowali w pięcioosobowych grupach, przygotowując wstępne koncepcje układu urbanistycznego dla całej działki. Później podzielili się na mniejsze zespoły i zdecydowali, czy będą opracowywać projekt dla całości terenu czy tylko jego części. Mieli także okazje do rozmów z przedstawicielami wrocławskiego magistratu, którzy opowiadali im m.in. o oczekiwaniach wobec budynków czy ograniczeniach prawnych.
Gotowe projekty studenci przedstawiali podczas otwartej prezentacji (prowadzonej przez Zoom), której przyglądało się kilkadziesiąt osób, w tym m.in. Sebastian Lorenc, wiceprezydent Wrocławia, Lech Filipiak i Rafał Guzowski – dyrektor i zastępca dyrektora miejskiego Departamentu Nieruchomości i Eksploatacji oraz gość specjalny - dr hab. inż. arch. Agata Twardoch z Politechniki Śląskiej, autorka książki „System do mieszkania. Perspektywy rozwoju dostępnego budownictwa mieszkaniowego", najważniejszej monografii wydanej w ostatnich latach dotyczącej tego tematu.
Spośród 11 prezentowanych projektów przedstawiciele magistratu wskazali trzy, które najlepiej spełniły wymagania wrocławskiego magistratu. Urzędnicy podkreślali, że część koncepcji lub wybrane rozwiązania chcieliby wziąć pod uwagę, przygotowując dokumentację planowanego osiedla.
– Jesteśmy jeszcze na wczesnym etapie tej inwestycji: decyzji o warunkach zabudowy. Nie wybraliśmy więc na razie żadnych konkretnych rozwiązań projektowych – zaznaczał Sebastian Lorenc, wiceprezydent Wrocławia. – Zastanawiamy się, co możemy zrobić z tym terenem, co pozwoli nam zbliżyć się do dobrych zachodnich standardów. Na pewno nie chcemy powstania enklawy. Nie chcemy zamknięcia mieszkańców na osiedlu, w którym będą czuli się odizolowani i na marginesie życia we Wrocławiu. Jednocześnie musimy też zachowywać różne ograniczenia prawne, które uniemożliwiają nam zastosowanie wielu rozwiązań sprawdzających się już na Zachodzie.
Jednym z projektów docenionych przez miasto była koncepcja opracowana przez Jakuba Pietruchę i Adama Struskiego. Mimo, że działali tylko we dwóch, postanowili zająć się projektem obejmującym cały teren. Swoje osiedle nazwali „Suwak” i założyli stworzenie w nim aż 207 mieszkań przeznaczonych dla 468 mieszkańców.
- Zależało nam na zapewnieniu maksymalnej gęstości zaludnienia przy maksymalnym doświetleniu – opowiadał Jakub Pietrucha. - Postawiliśmy na modułowość i zastosowanie prefabrykacji. Nasze budynki są dość podobne do siebie. Kształtowaliśmy je w ten sposób, że ułożyliśmy ciąg modułów przy sobie i przesuwaliśmy co drugi, tworząc w ten sposób balkony i przestrzenie przed wejściem. Stąd nazwa „suwak”. Do tego od północy dołożyliśmy galerię i klatkę schodową.
W ten sposób powstałoby tam dziesięć 3- i 4-kondygnacyjnych galeriowców, w których wszystkie mieszkania byłyby od strony południowej lub południowo-wschodniej, co zapewniałoby im dobre doświetlenie.
- Nasze budynki byłyby dość proste i kameralne – dodawał Adam Struski. – Tę prostotę przełamywałyby ścieżki między nimi i pas zieleni pośrodku działki w formie miejskiej łąki. Spajałby całość, ale także rozdzielał poszczególne części osiedla na przestrzenie półprywatne.
Wewnątrz założenia studenci zaplanowali ławki, dziedziniec i plac zabaw oraz budynek pełniący funkcję świetlicy lub domu kultury. Jak podkreślają, ważne było dla nich zrównoważone zastosowanie zieleni. Dlatego każdy budynek miałby nieużytkowy dach zielony, a pomiędzy domami stanęłyby liczne donice z przeznaczeniem na uprawy.
Osiedle miałoby cztery typy mieszkań. Większe lokale, o powierzchni 35 mkw. i 50 mkw. (typu 2+1 i typu 2+2), byłyby lokalizowane na skrajach budynków, domykając zewnętrzne galerie.
- Dążyliśmy do tego, aby nasza zabudowa była prosta i tania w budowie, stąd prefabrykowane elementy żelbetowe w konstrukcji budynków. Zapewnia to minimalizację kosztów i szybkość budowy osiedla – podkreślali autorzy projektu.
Urzędnikom spodobał się także projekt „Soclajf” przygotowany przez Zuzannę Pawlak, Weronikę Pawlus i Julię Przygodę. W swoim osiedlu przewidziały 175 mieszkań. Obok wyższych budynków z dwuspadowymi dachami zaprojektowały pawilony na słupach, których partery miałyby służyć jako wspólne przestrzenie dla mieszkańców. Podobnie jak najwyższa kondygnacja części z projektowanych budynków. Działkę podzieliły zaś na dwie strefy – intensywnie zabudowaną i o charakterze parkowym, gdzie projektowana zabudowa byłaby zanurzona w istniejącej już tam zieleni. Roślinność zaplanowały także na dachach swoich budynków, które miałyby charakter zielonych tarasów. Doglądałby ich ogrodnik, będący stałym mieszkańcem osiedla.
Elewacja poszczególnych obiektów miałaby tam być w większości ceglana – co nawiązywałoby do okolicznej zabudowy. W przypadku tego osiedla cegła pochodziłaby jednak z odzysku, by ograniczyć koszty. Kilka innych budynków miałoby z kolei białą, blaszaną okładzinę elewacyjną kontrastującą z dominującą cegłą i wizualnie dzielącą osiedle na części.
Autorki postanowiły rozwiązać problem bliskiego sąsiedztwa terenu z torami kolejowymi, ale także z domem jednorodzinnym, który w niestandardowy sposób wcina się w obrys działki. – Zaplanowałyśmy układ izolujący, który mimo swojej skali zachowałby kameralny charakter, dzięki podziałowi przestrzeni wspólnych na trzy mniejsze wnętrza – opowiadała Zuzanna Pawlak. - Każde z podwórek byłoby zagospodarowane w trochę inny sposób. Pierwsze dwa, bliżej głównego wejścia na osiedle, byłyby bardziej reprezentacyjne. Powstałyby tam wyspy zieleni, mała retencja, systemy kładek, ławek, obłych siedzisk oraz roślinność niska i średnia, w tym m.in. klomby kwiatowe.
Północna część działki dzięki zachowanym drzewom i zbiornikowi wodnemu miałaby być najlepszym miejscem na wypoczynek i ucieczkę od letnich upałów. W tej części osiedla znalazłby się też place zabaw, siłownia pod gołym niebem oraz stoliki do gry w szachy.
- Wszystkie miejsca wspólne zaplanowane na osiedlu byłyby jasne, czytelne i widoczne, tak by mogły być pod stałym nadzorem innych mieszkańców. W ten sposób możliwe byłoby pilnowanie, co się na nich dzieje i zapobieganie np. dewastacji – opowiadała studentka w czasie prezentacji.
Autorki zaplanowały siedem typów mieszkań. Większość na osiedlu stanowiłyby nieduże lokale (około 25 do 35 mkw.) z wydzieloną strefą wejściową, łazienką, kuchnią, miejscem do pracy i pokojem dziennym, który na noc zmieniałby się w sypialnię. Studentki przewidziały też większe mieszkania z dodatkowym pokojem dla rodzin.
- Zapewniłyśmy też możliwość przeprojektowania mieszkań na odpowiednie dla dużych rodzin. Panelowe rozwiązania ścian działowych pomiędzy poszczególnymi lokalami pozwalają też na ich rozbiórkę i powiększenie przestrzeni mieszkalnej już na etapie użytkowania budynków – opowiadała Pawlak.
Do każdego z mieszkań byłby też przypisany jeden ze schowków usytuowanych po obu stronach korytarza doświetlonego oknami połaciowymi. Ich przestrzeń byłaby na tyle duża, by mieszkańcy mieli gdzie przechować zimowe ubrania czy niepotrzebne sprzęty domowe.
Przedstawiciele Departamentu Nieruchomości i Eksploatacji wyróżnili też projekt przygotowany przez grupę realizującą taki sam kurs, ale pod opieką dr. inż. arch. Wojciecha Januszewskiego. Koncepcję „at-NEW” przygotowali Wiktoria Zarębska, Paulina Wrąbel, Maciej Smoląg i Patryk Flis.
Na ich osiedle składałoby się osiem budynków o trzech kondygnacjach, z usługami w parterze. W 124 lokalach mogłoby zamieszkać około 280 osób.
- Zastanawialiśmy się, jak sprawić, by nowi mieszkańcy, wprowadzając się na osiedle, łatwo się zaaklimatyzowali i zintegrowali. Dlatego zaproponowaliśmy rozwiązanie, w ramach którego mieszkańcy będą mogli zadecydować, czy chcą w swoim mieszkaniu loggię, balkon, a w przypadku parteru – wyjście do ogródka, czy nie chcą mieć żadnej takiej przestrzeni na zewnątrz. I jednocześnie mogliby też tworzyć swoje elewacje, wybierając materiały i kolorystykę spośród kilku dostępnych wariantów. Myślimy, że mając wpływ na swoje najbliższe otoczenie, łatwiej by się w nim odnaleźli – przekonywali studenci.
Moduły budynków składałyby się z naw i przeszklonej klatki schodowej pełniącej funkcję łącznika. Dzięki łatwo demontowanym ścianom działowym możliwe byłoby dostosowywane mieszkań do różnych potrzeb lokatorów. Autorzy koncepcji przewidzieli w sumie osiem typów mieszkań na bazie ich modułu. Najmniejsze miałyby 19 mkw. powierzchni użytkowej, największe 58.
Osiedle miałoby także cztery lokale usługowe w parterach – jako miejsca np. na kawiarnię czy świetlicę. Między budynkami biegłyby charakterystyczne ścieżki, dzielące teren na przestrzenie bardziej i mniej publiczne. Znalazłby się tam także ławki i altany.
Także ta grupa przewidziała oddzielenie osiedla od torów – panelami dźwiękochłonnymi. Na granicach działki studenci wyznaczyli też miejsca parkingowe. Tuż obok znalazłby się park – z placem zabaw, siłownią na powietrzu, ławkami i innymi miejscami do wypoczynku.
Dr Łątka wyższymi ocenami nagrodził także dwa inne projekty. Pierwszy z nich „Urban Village” opracowały Maja Stankowska i Pola Kopras, które zajęły się tylko południową częścią terenu. Zaproponowały dwa budynki z kilkoma typami mieszkań – o powierzchni od 23,5 do 63 mkw. W sumie powstałoby tam 100 mieszkań.
Najliczniejsze byłyby lokale rozplanowane na rzucie prostokątnym, jedno- lub dwupokojowe oraz mieszkania o rzucie w kształcie litery „L”. Studentki zaprojektowały system podwójnych mieszkań połączonych wspólną kuchnią z jadalnią. Byłaby to propozycja dla rodzin wielopokoleniowych, osób niezdolnych do życia całkowicie w pojedynkę lub studentów.
- Zdajemy sobie sprawę, że nasze lokale znacznie przewyższają swoją powierzchnią oczekiwania miasta – podkreślały autorki. – Chciałyśmy jednak ukazać przyszłościowe podejście do mieszkalnictwa socjalnego. Wiemy, że wiele aspektów naszego projektu może wydawać się kontrowersyjne, biorąc pod uwagę aktualne polskie realia. Chciałyśmy jednak spojrzeć na omawiany problem w odmienny, innowacyjny sposób. Przykłady podobnych rozwiązań możemy znaleźć w krajach zachodnioeuropejskich. W szczególności realizacje skandynawskie mogą, a wręcz powinny być przykładem dobrej praktyki architektonicznej w tzw. mieszkalnictwie dostępnym. Tamtejsze mieszkania są większe i dobrze rozwiązane funkcjonalnie, co korzystnie wpływa na rehabilitacje społeczną i relacje sąsiedzkie. Takie osiedla są bogate w przestrzenie wspólne, a co z tym idzie zachęcające do aktywności sąsiedzkiej, wzajemnej pomocy i integracji. W małych społecznościach mieszkańcy mają większą szansę na nowy start i wyjście z kryzysu
Dlatego studentki tak dużo miejsca w swojej koncepcji poświęciły na przestrzenie wspólne. Na każdej z klatek zaprojektowały niewielkie biblioteczki z zacisznymi kącikami, a także nieco głośniejsze atrakcje jak piłkarzyki itp. Na terenie osiedla miałyby też stanąć obiekty wspólne jak dwupiętrowa mediateka z pracownią komputerową, czytelnią i kinem, świetlica środowiskowa z gabinetem psychologa oraz przestrzenie gospodarcze z pralnią i schowkami. Byłaby tam także wielofunkcyjna sala, która na co dzień służyłaby jako miejsce na zajęcia sportowe i inne zajęcia hobbystyczne. Mogłaby także zostać powiększona o przestrzeń tarasową, stając się miejscem wystaw, imprez okolicznościowych czy zgromadzeń mieszkańców.
W parterze jednego z budynków znalazłyby się natomiast lokale usługowe – m.in. sklepy, restauracje i kawiarnie.
Aż jedną czwartą działki w tym projekcie stanowią powierzchnie zielone. Studentki zaproponowały tam m.in. wzniesienia porośnięte wysoką trawą i ogrody sensoryczne, a wśród zieleni miałyby stanąć elementy małej architektury wykonane z naturalnych materiałów w formie platform, drabinek, kubików i ławek.
Drugi z wyżej ocenionych projektów – „Pracze 2.0” – stworzył w pojedynkę Sebastian Kawalec. Autor postanowił na dwa sposoby wykorzystać wagony towarowe: do tworzenia wymiarów – modułów mieszkań i jako pokrycie elewacyjne. – 2.0 to symbol drugiego życia przyszłych mieszkańców osiedla, ale także ponownego wykorzystania wagonów towarowych – tłumaczył.
Zaprojektował pięć budynków ze 170 mieszkaniami o różnej powierzchni i pomieszczenia dodatkowe, takie jak rowerownie, śmietniki, wspólne kuchnie i mała mediateka. W północnej części działki znalazłby się dwa obiekty z 52 mieszkaniami, o powierzchni 30, 50 i 60 mkw. W południowej – trzy budynki.
- Kształt budynku na planie dostosowałem do granic działki – opowiadał autor. – Bryła budynku powstała przez nakładanie na siebie coraz mniejszej liczby mieszkań. Na każdym piętrze odejmowałem mieszkania, aby doświetlić dodatkowo inne. Schodkowa forma budynku umożliwiła płynne zejście wysokościowe do poziomu domu istniejącego, który sąsiaduje z działką.
Każde dwa mieszkania w module byłyby połączone ścianą działową, a nie konstrukcyjną, co przyszłości pozwoliłoby na łączenie mieszkań w większe.
Pomiędzy budynkami student zaplanował tereny zielone i schodki, które mogą służyć latem jako przestrzeń ze stolikami i parasolami. Na parterach oprócz mieszkań dostosowanych do potrzeb osób z niepełnosprawnościami Kawalec zaproponował także pralnię, rowerownię oraz pomieszczenie na odpady.
Studenci proponowali także m.in. budynki z pięciokątnymi mieszkaniami i korytarzami z przeszklonym dachem, co miało zapewnić lepsze doświetlenie; osiedle z przedszkolem, sadem i ulami oraz zespół budynków układających się w trójkątną formę, której wnętrze wypełniałby tereny zielone i miejsca do wypoczynku, a na krańcach „trójkąta” znalazłby się punkty usługowe i przestrzenie wspólne dla mieszkańców. Wszystkie koncepcje pokazujemy w galerii poniżej.
Przyglądająca się prezentacjom dr hab. Agata Twardoch podkreślała, że sposobem na uniknięcie odizolowania osiedla mogłoby być stworzenie go w partnerstwie publiczno-prywatnym – tak by część mieszkań była komercyjna, część należała do TBS-ów, a część stanowiła lokale socjalne. To, jej zdaniem, dawałoby realne szanse na powstanie społeczności, która angażowałaby się w życie osiedla i była bezpieczna. Pochwaliła prace studenckie za ich dojrzałość i szeroki zakres opracowania – od urbanistyki, przez analizy różnych aspektów funkcjonowania osiedla, po nawet propozycje aranżacji wnętrz mieszkań. Zwróciła natomiast uwagę m.in. na potrzebę większego zakresu rozwiązań ekologicznych, które docelowo obniżałyby koszty funkcjonowania takiego osiedla.
Studentom opowiedziała też o tym, dlaczego – jej zdaniem – konieczne jest tworzenie kolejnych mieszkań dostępnych i traktowanie ich nie jako dobroczynności czy elementu polityki społecznej, a część normalnej niezbędnej infrastruktury, takiej jak drogi czy parki. Tłumaczyła to, odwołując się m.in. do mechanizmów deregulacji, finansjalizacji, globalizacji i sekurytyzacji, które prowadzą do wielu negatywnych zjawisk. Ich skutkiem jest także konieczność uzależniania przestrzeni do życia od zadłużenia na dziesiątki lat.
- Budownictwo dostępne to dla mnie znacznie szersza definicja niż tylko mieszkania socjalne. To także wszelkie mieszkania społeczne – podkreślała. – Są różne kryteria dostępności. Niektóre mówią, że dostępne to takie, na które mieszkańcy mogą przeznaczać mniej niż 40 proc. dochodu. Drugie kryterium obejmuje wszystkie mieszkania powstające z jakimś wsparciem. Warto więc mówić o kategorii dostępności w szerszym kontekście, nie tylko jako o pomocowych mieszkaniach socjalnych. Żeby to wszystko zaczęło jednak działać, potrzebujemy zmiany paradygmatu i mówienia o prawie do mieszkania. Ale nie w taki sposób, że prawo do mieszkania oznacza: trzeba rozdać wszystkim mieszkania i lokatorzy będą mieszkać za darmo. Absolutnie nie. Musimy przedefiniować to tak, żeby mieszkania w naszych miastach mogły u nas powstawać w sposób zrównoważony także społecznie.
Badaczka opowiadała, że np. we Francji około 20 proc. mieszkań w gminach muszą stanowić lokale dostępne. Podobne prawo obowiązuje w Katalonii. Najbardziej znanym przykładem w tym kontekście jest Wiedeń, w którym od dziesiątek lat mieszkania nie są towarem wolnorynkowym, a tereny miejskie nie mogą podlegać wolnemu obrotowi i spekulacji. Obrót gruntami i mieszkaniami nie może być tam źródłem zysku. W Szkocji z kolei wszystkie nowe inwestycje mieszkaniowe muszą mieć 25 proc. mieszkań z sektora mieszkań dostępnych.
Lucyna Róg
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »