TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.

Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.

 

Pola irygacyjne atrakcją Wrocławia?

Położone w północnej części miasta tereny dawnych pól irygacyjnych mogą stać się obszarami rekreacyjnymi, a nawet turystyczną atrakcją Wrocławia, będąc jednocześnie domem dla wielu gatunków roślin i zwierząt, przede wszystkim ptaków – przekonuje dr inż. arch. kraj. Aleksandra Gierko z Wydziału Architektury. Jej praca doktorska na ten temat została właśnie doceniona nagrodą Ministra Rozwoju.

pola_irygacyjne7.jpgWrocławskie pola irygacyjne to prawie 1300 hektarów terenu w północno-zachodniej części miasta – na osiedlach Osobowice-Rędzin i Świniary. Powstały w późnych latach 70. XIX wieku i pełniły swoją funkcję przez ponad sto lat.

Trafiały tam miejskie ścieki sanitarne, gospodarcze i atmosferyczne, które pompowano do 12 osadników, gdzie odbywało się wstępne oczyszczanie mechaniczne. Stamtąd siecią rowów były rozprowadzane na poldery. Oczyszczone w ten sposób ścieki odprowadzano do Odry za pomocą rurociągów drenarskich i otwartych rowów. W latach 90. XX w. we Wrocławiu wybudowano jednak oczyszczalnię „Janówek”, która stopniowo przejmowała coraz więcej ścieków, aż w 2015 r. pola irygacyjne przestały być wykorzystywane.

Od lat 90. powraca dyskusja dotycząca zagospodarowania tego terenu. Wrocławski magistrat planował tam początkowo zabudowę – mieszkaniową i przemysłową, ale z czasem wycofał się z tego pomysłu. Zapisy aktualnie obowiązującego studium zagospodarowania przestrzennego przewidują w tym miejscu tereny zielone.

Dr Aleksandra Gierko z Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej w swojej rozprawie doktorskiej przyjrzała się polom irygacyjnym w Polsce (ze szczególnym uwzględnieniem wrocławskich) i rekultywacji terenów podmokłych w Niemczech, by wskazać optymalne kierunki zagospodarowania takich miejsc z perspektywy zachowania walorów przyrodniczych. Jej praca została doceniona przez Ministra Rozwoju nagrodą w konkursie na najlepsze rozprawy doktorskie w dziedzinach architektury i budownictwa, planowania i zagospodarowania przestrzennego oraz mieszkalnictwa. Promotorem pracy była dr hab. inż. arch. Alina Drapella-Hermansdorfer, prof. uczelni.

newsletter-promo.png

Rozmowa z dr Aleksandrą Gierko* z Katedry Architektury Użyteczności Publicznej, Podstaw Projektowania i Kształtowania Środowiska na Wydziale Architektury

aleksandra_gierko_fot.jpgLucyna Róg: - Myślę, że pierwsze skojarzenie większości wrocławian związane z polami irygacyjnymi to nieprzyjemny zapach, bo unosił się tam przez długie lata. Pani tymczasem pokazuje w swojej pracy, że takie miejsca mogą być terenami rekreacyjnymi, w których przyjemnie spędza się czas.

Dr Aleksandra Gierko: - To ważne, żeby to wybrzmiało – pola irygacyjne nie emitują już uciążliwych zapachów, bo one były związane z wylewaniem tam ścieków.  Nie będzie ich też, jeśli zaczniemy te pola nawadniać, żeby utrzymać istniejący tam ekosystem.

Jak to miejsce wygląda teraz?

To oczywiście duże otwarte przestrzenie z ciekawą perspektywą na most Rędziński z jego charakterystycznym pylonem, który jest tam widoczny z wielu miejsc. Przez teren przepływa rzeka Trzciana, a przy niej rosną ciekawe przyrodniczo liczne stare dęby. Jest tam też sporo różnego rodzaju zadrzewień śródpolnych i aleje starych drzew owocowych, które pewnie za kilka-kilkanaście lat obumrą, bo drzewa owocowe są krótkowieczne. To więc jeden z ostatnich momentów, żeby ten tradycyjny krajobraz odnowić.

Żyje tam też sporo gatunków zwierząt, charakterystycznych dla tego miejsca – przede wszystkim ptaki. Miałam kiedyś okazję wybrać się tam na spacer ornitologiczny poprowadzony przez specjalistów. To było bardzo ciekawe przeżycie i jestem przekonana, że tego typu wycieczki zainteresowałyby wielu wrocławian i turystów. Zaobserwowaliśmy wtedy m.in. podróżniczka, co było sensacją nawet dla profesjonalistów, którzy nas oprowadzali. Dlatego, że to gatunek niewielkiego ptaka wędrownego z rodziny muchołówkowatych zagrożony w skali Unii Europejskiej. Jest związany z trzcinowiskami i krajobrazem częściowo podmokłym. Według niepublikowanych jeszcze danych Stanisława Rusieckiego z Muzeum Przyrodniczego Uniwersytetu Wrocławskiego na naszych polach irygacyjnych żyje obecnie około 80 par tych ptaków. Z jego szacunków wynika, że stanowi to od 4,5 do 6 proc. całej krajowej populacji. Między innymi z tego powodu postulujemy utworzenie tam rezerwatu przyrody.

irygacyjne_wroclaw.jpg

Jako grupa naukowców i aktywistów przygotowali państwo opracowanie, które szczegółowo omawia m.in. przyrodnicze aspekty wrocławskich pól irygacyjnych, kwestie prawne dotyczące takich obszarów i modele ich zagospodarowania. Dlaczego? 

Bo jesteśmy przekonani, że Wrocław stoi teraz przed ostatnią szansą, żeby ten bardzo atrakcyjny przyrodniczo teren wykorzystać jako obszar rekreacyjny, turystyczny i pomagający miastu w zmaganiach ze zmianami klimatu, czyli m.in. przegrzewaniem się obszarów miejskich.

Tymczasem w Polsce silna jest tendencja do traktowania dawnych pól irygacyjnych jako tereny poprzemysłowe czy inwestycyjne. Pokazuję to na licznych przykładach w moim doktoracie – w Oleśnicy ponad połowę terenów dawnych pól przeznaczono pod zabudowę mieszkaniową jednorodzinną z uzupełniającą funkcją usługową, w Pile pod zabudowę przemysłową i przemysłowo-usługową, Bydgoszcz na części swoich pól stworzyła strefę aktywności gospodarczej, w której budowane są hale magazynowe i inne obiekty związane z usługami komercyjnymi, w Legnicy – o czym nie zdążyłam już napisać w swojej pracy – stawiana jest farma fotowoltaiczna. Tych przykładów mogłabym wymienić jeszcze kilka.

Państwo natomiast apelują o regularne nawadnianie wrocławskich pól irygacyjnych. Co to zmieni w tym miejscu?

pola_irygacyjne9.jpgProponujemy bardzo konkretne rozwiązania – nawadnianie tego obszaru wodą z Odry poprzez budowę przepompowni wody rzecznej wraz z rurociągami tłocznymi, a także spiętrzenie rzek Trzciany i Mokrzycy oraz skierowanie odwodnienia z osiedli Lipa Piotrowska i Świniary oraz rowów melioracyjnych z okolicznych pól uprawnych do Mokrzycy.

Stały dopływ wody jest tam bardzo istotny, bo przez ponad sto lat nawadniania w tym miejscu utworzył się unikatowy ekosystem, czyli mówiąc prościej: spotkamy tam wyjątkowe gatunki roślin i ptaków, na co są liczne dowody w pracach naukowych przyrodników.

Chciałabym podkreślić, że nasz apel bierze pod uwagę nie tylko walory środowiskowe tego miejsca, ale także aspekty związane z kwestiami ekonomicznymi – bo pola mogłyby stać się miejscem spędzania wolnego czasu i atrakcją na miarę stawów milickich – oraz kwestiami bezpieczeństwa. Nawadnianie tego terenu jest wskazane ze względów zdrowotnych. Gleba dawnych pól irygacyjnych zawiera liczne metale ciężkie i jej przysychanie jest niekorzystną tendencją, dlatego że wiąże się z zamieraniem szaty roślinnej i pyleniem. Efektem może być jej przedostawanie się do atmosfery i środowiska wodnego.

Z jednej strony metale ciężkie w glebie, a z drugiej miejsce do spędzania wolnego czasu?

Takie miejsca są poddawane odpowiednim zabiegom rekultywacyjnym, tak by nie stwarzały zagrożenia, i obowiązują na nich pewne zasady. Dla przykładu – w latach 90. XX wieku Urząd Ochrony Środowiska Brandenburgii opracował ogólne wymagania planistyczne i zasady rekultywacji znajdujących się na jego terenie zamkniętych pól irygacyjnych. Mówią one m.in. o zakazie uprawy warzyw i owoców służących do bezpośredniego i pośredniego spożycia. Hodowane mogą być natomiast rośliny ozdobne lub energetyczne. Jeśli dochodzi do koszenia traw, to są one później w kontrolowanych warunkach spalane. Dopuszczono w tych miejscach funkcje rekreacyjne z wykluczeniem użytkowania np. jako ogródki działkowe. Ze względu na konieczność utrzymania pokrywy roślinnej i przeciwdziałania pyleniu nie buduje się tam obiektów sportowych, które mogłyby naruszyć glebę, np. torów do motocrossu. Częste są tam też zabiegi nawadniania.

W swojej rozprawie pokazuje pani zagospodarowanie pól irygacyjnych Berlina i Brandenburgii, szczegółowo opisując 19 takich miejsc. Które z nich wywarły na pani największe wrażenie?

pola_irygacyjne20.jpgObiekty berlińskie zaczęto zamykać już pod koniec lat 60. XX wieku, najwięcej przestało pełnić swoją funkcję w latach 80., a najdłużej działający obiekt zamknięto w 2010 r. Samorządy miasta i regionu miały więc już sporo czasu na zajęcie się kwestią swoich pól irygacyjnych i choćby dlatego warto było przyjrzeć się ich doświadczeniom.

Początkowo dominowała tam tendencja osuszania tych obszarów. Później jednak w strategii przestrzennego rozwoju Berlina daje się zauważyć zwrot w kierunku rozwiązań pro-klimatycznych i mających na celu ochronę bioróżnorodności.

Studia terenowe tych 19 pól irygacyjnych wykonałam we wrześniu 2016 roku. Na bieżąco analizowałam obecny sposób użytkowania każdego obszaru oraz układ funkcjonalno-przestrzenny tych obiektów. Zwracałam zwłaszcza uwagę na zachowanie i wykorzystanie terenów podmokłych, utrzymanie reliktów przeszłego zagospodarowania, w tym elementów technicznych, oraz obiektów o funkcjach przyrodniczych, edukacyjnych i rekreacyjnych. Przyglądałam się także roślinności.

Na pewno największe wrażenie wywarły na mnie pola irygacyjne Hobrechtsfelde, które znajdują się na północ od Berlina na granicy z Brandenburgią. To teren celowo przekształcany w krajobraz półotwartego lasu. Kiedyś w tym miejscu rosły lasy, więc zdecydowano o ich częściowym odtworzeniu, a na pozostałych gruntach znajdują się łąki. Obszar jest nawadniany oczyszczoną wodą z oczyszczalni ścieków, która wpuszczona w ten system wspomaga wszystkie procesy biologiczne służące rekultywacji gleby i wody. Organizuje się tam ekstensywny wypas stad bydła i koni, które zgryzając trawę, pomagają utrzymać te rozległe tereny, ograniczając konieczność wykaszania. Pola są pod stałą obserwacją naukowców, dzięki czemu pełnią też funkcję obszaru badawczego, co – myślę, że mogłoby być też dobrym pomysłem na wrocławskie pola irygacyjne. Hobrechtsfelde są też świetne pod kątem turystycznym i rekreacyjnym. To teren o dużej dostępności – można tam dojechać koleją i jest też kilka parkingów dla samochodów. Przygotowano tam dobrze przemyślane ścieżki dla pieszych, rowerzystów i osób podróżujących konno, które się nie krzyżują, nie powodują więc żadnych utrudnień czy konfliktów. Zwierzęta wypasają się na bardzo dużych ogrodzonych pastwiskach, ale można je podglądać bez większych utrudnień, co dzieciom – zwłaszcza tym żyjącym w dużym mieście – daje szansę zobaczenia krowy czy konia nie tylko na obrazku w książce. Pola są też domem dla wielu gatunków ptaków, które można oglądać z systemu wież obserwacyjnych.

hobrechstfelde.jpg

To jedno miejsce, a inne?

Na pewno mogę polecić pola irygacyjne Falkenberg objęte ochroną w ramach programu Natura 2000. Spaceruje się tam wśród owocowych alei, bo tradycyjnie drogi na polach irygacyjnych obsadzano drzewami. Tam także można obserwować liczne gatunki ptaków i płazów. Jest też ścieżka edukacyjna z platformą widokową w najwyższym punkcie.

falkenberg.jpg

Zachęcam też do przyjrzenia się obszarowi Blankenfelde, gdzie świetnie widać cały krajobraz ukształtowany ręką człowieka po to, by oczyszczać ścieki – w terenie są bowiem bardzo wyraźnie widoczne groble i poldery zalewowe. Podobnie jak w innych miejscach tak i tam włożono dużo pracy w rekultywację tego terenu – m.in. zasila się pola wodą z oczyszczalni, co pozwoliło utrzymać ją w krajobrazie i sprawiło, że stawy Karower Teiche są miejscem gniazdowania i żerowania wielu ptaków wodnych. Stworzono tam także rezerwat przyrody, przygotowano sieć ścieżek, z których część wiedzie między pastwiskami, są platformy widokowe i miejsca do odpoczynku. Działa tam też ogród botaniczny.

blankenfelde.jpg

Przyglądając się tym miejscom, miałam okazję przekonać się, jakie znaczenie mają dla miast. Wolny czas spędza tam mnóstwo ludzi, ciesząc się z kontaktu z przyrodą i odpoczywając od zgiełku metropolii.

W pracy doktorskiej pisze pani, że w Polsce mamy do czynienia z pierwszymi próbami holistycznego podejścia do gospodarowania wodą w krajobrazie miejskim.

Holistycznego, czyli łączącego różne aspekty – te ekonomiczne, przyrodnicze czy związane z dobrostanem człowieka. Jesteśmy już po zmianach, które wymuszają na mieszkańcach opłaty za odprowadzanie wody deszczowej. To jest moment, w którym ludzie zaczynają się zastanawiać, jak racjonalnie gospodarować tym zasobem w czasach, gdy mamy coraz więcej długotrwałych okresów bez opadów, a później nadchodzą opady nawalne i nie chcielibyśmy, by od razu spływały do kanalizacji burzowej, ale by były zatrzymywane w krajobrazie miejskim.

Często w tym kontekście podaję przykład Kopenhagi, która podchodzi perspektywicznie do zarządzania swoim miastem. W 2015 r. stolica Danii doświadczyła bardzo ulewnych deszczy, które spowodowały liczne straty. Skrupulatnie je wtedy oszacowano i policzono także czynniki ekonomiczne tych strat na najbliższe sto lat. To były miliardy euro, które postanowiono w takim razie zainwestować w tzw. błękitną infrastrukturę – a zatem naziemne i podziemne zbiorniki służące do retencji wody. Jednocześnie powstały miejsca, w których ludzie chętnie przebywają i spędzają wolny czas, m.in. parki ze stawami. Myślę, że takie myślenie o mieście to przyszłość, bo łączy nie tylko aspekty przyrodnicze, ale także potrzeby człowieka w przestrzeni miejskiej i kwestie ekonomiczne.

Do tej pory często można było odnieść wrażenie, że ekonomia jest najważniejsza.

To nie jest łatwa kwestia. Doskonale rozumiem, że bardzo trudno jest podjąć decyzję, która wiąże się z dużymi kosztami – jak choćby taką o nawadnianiu pól irygacyjnych. Tym bardziej, że miasta muszą mieć także na uwadze wypracowywanie zysków krótkoterminowych. Na pewno trzeba jednak zacząć myśleć bardziej perspektywicznie i planować, jak będziemy sobie radzić ze zmianami klimatu.

Warto też pamiętać, że pieniądze wkładane w inwestycje przyrodnicze także się zwracają. Zyski ze środowiska można wyliczyć. Podam prosty przykład – monetarnie można policzyć, z jakim zyskiem wiąże się nawet konkretne drzewo. W Nowym Jorku opracowano mapę przydrożnych drzew. Co ciekawe w jej przygotowaniu uczestniczyli mieszkańcy, zwykli nowojorczycy, którzy korzystali ze specjalnych formularzy i kart pomagających im rozpoznać poszczególne gatunki. Wpisywano wysokość i wielkość drzew, obwód korony itd. i dzięki temu można policzyć m.in. ile wody dana roślina przechwytuje każdego roku, ile zanieczyszczeń powietrza usuwa, ile redukuje dwutlenku węgla i jaką energię pozwala oszczędzić, bo przecież drzewa, zacieniając budynki, zmniejszając prędkość wiatru i obniżając temperatury w lecie, oszczędzają energię na ogrzewanie i chłodzenie. Każda z tych danych jest przez aplikację przeliczana na dolary.

Wróćmy jeszcze na koniec do naszych pól irygacyjnych. Nie kusiło pani, by wspólnie ze studentami przygotować projekty i wizualizacje, jak mogłoby wyglądać to miejsce po rekultywacji?

To nie jest zły pomysł! Na razie w naszym opracowaniu na temat pól wymieniliśmy propozycje dotyczące zmian w tym miejscu. Wymienialiśmy m.in. utworzenie rezerwatu przyrody o powierzchni około 400 hektarów, budowę czatowni i wież obserwacyjnych, wytyczenie szlaków pieszych i rowerowych ze ścieżkami edukacyjnymi i ekspozycjami historycznymi (np. zabytków techniki). Zaproponowaliśmy też urządzenie kilkuhektarowego terenu wkomponowanego w krajobraz z przeznaczeniem na plac zabaw, ławki, zacienione miejsca odpoczynku, toalety, stanowiska dla food trucków, parking, stację rowerów miejskich i stałą ekspozycję o historii pól irygacyjnych i ich walorach przyrodniczych.

Na całym świecie znajdziemy też wiele przykładów miejsc, którymi warto byłoby się zainspirować. W swojej pracy odnosiłam się do Niemiec, ale np. w Londynie jest świetny ośrodek z rezerwatem przyrody London Wetland Centre, który edukuje na temat terenów podmokłych i o tym, dlaczego są istotne dla przyrody. Można się tam przyjrzeć różnym typom mokradeł, zamieszkiwanym przez dziesiątki gatunków zwierząt. Takich dobrych przykładów można na szczęście znaleźć dużo więcej.

Rozmawiała Lucyna Róg

Dr inż. arch. kraj. Aleksandra Gierko – absolwentka architektury krajobrazu na Uniwersytecie Przyrodniczym, stopień doktora zdobyła na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej, broniąc pracy „Wybrane aspekty rekultywacji terenów podmokłych w kontekście pól irygacyjnych Wrocławia”. Pracuje w Katedrze Architektury Użyteczności Publicznej, Podstaw Projektowania i Kształtowania Środowiska. Prowadzi badania w dyscyplinie architektura i urbanistyka, skupiając się na zagadnieniach związanych z błękitną i zieloną infrastrukturą w adaptacji miast do zmian klimatu.

Galeria zdjęć

Politechnika Wrocławska © 2024

Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »

Akceptuję