TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 18.07.2019 Kategoria: aktualności ogólne, aktywność studencka, nauka/badania/innowacje
Telefon, rękawiczki, legitymacja, parasol czy portfel – takie przedmioty najczęściej zostawiają studenci na terenie Politechniki Wrocławskiej. Gdzie szukać zaginionej rzeczy albo co zrobić ze znaleziskiem? Rozwiązanie znaleźli studenci Wydziału Informatyki i Zarządzania.
Patryk Chojnacki i Tymoteusz Wojnarowski pod okiem prowadzącego – Oleksandra Yeroshkina – zaprojektowali mobilne biuro rzeczy znalezionych. – To aplikacja, którą będzie można pobrać na dowolne urządzenie z systemem Android. Jest bardzo prosta w użyciu i ma za zadanie pomóc w kontakcie osobom, które coś zgubią lub znajdą na kampusie naszej uczelni – opowiada Patryk Chojnacki.
Dodaje, że do stworzenia programu zainspirowało ich życie. – Na Politechnice często się spotyka na różnych grupach facebookowych czy na portierniach budynków ogłoszenia, że ktoś coś zgubił. Pomyślałem, że nie ma wyznaczonego miejsca, w którym można by zapytać o swój zagubiony zegarek, telefon, pendrive, parasol czy legitymację studencką. A z drugiej strony, nie wiadomo, gdzie ogłosić, że się znalazło czyjąś zgubę. Można oczywiście przeczesać Facebook, chodzić po portierniach, salach wykładowych. Niestety takie znaleziska lądują w wielu miejscach – uważa Tymoteusz Wojnarowski.
Młodzi programiści postanowili ułatwić życie 26 tysiącom studentów uczących się na Politechnice i 4 tysiącom pracownikom naszej uczelni, wymyślając dla nich użyteczną aplikację. Mieli na to cały semestr, bo właśnie tyle trwały zajęcia „Designing responsive mobile applications” realizowane na trzecim roku informatyki na W8. Studenci musieli zaprojektować aplikację mobilną pasującą do różnego typu urządzeń: smartfonów i tabletów. Sami mogli określić temat projektu, a wykładowca jedynie doprecyzowywał ich pomysł.
– Zależało mi, żeby projektowane aplikacje miały szanse ujrzeć światło dzienne, a nie trafiły do szuflady – mówi prowadzący kurs Oleksandr Yeroshkin, który ma na swoim koncie m.in. użyteczną aplikację „Guide Me” stworzoną na potrzeby Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
Z kolei studenci nie chcieli robić „jakiegoś tam” projektu na zaliczenie, ale wymyślić coś, co będzie praktyczne i potrzebne. – Chcieliśmy sami zrobić wszystko od początku do końca. Mieliśmy świadomość, że będzie to wymagało od nas więcej zaangażowania i czasu – mówi Patryk Chojnacki. Podkreśla, że ich aplikacja to na razie prototyp. – Ale wszystko w nim świetnie działa – zapewniają studenci, dodając, że na wdrożenie do użytku potrzebowaliby jedynie kilku tygodni, żeby wszystko dopracować.
Ponieważ studenci uczą się na kierunku anglojęzycznym, ich aplikacja „Lost and found” jest, póki co, w języku angielskim. Zapewniają jednak, że dodanie innych języków (polskiego czy ukraińskiego) to niezbyt skomplikowane zadanie programistyczne.
Autorzy pomysłu chcieli, żeby obsługa programu była prosta i intuicyjna.
– Najpierw trzeba się zalogować, a potem kliknąć w moduł „znalezione” lub „zgubione”. Następnie wypełniamy formularz, w którym zaznaczamy szczegółowe informacje o znalezionym czy zgubionym przedmiocie. Chodzi o znaki szczególne, jak w przypadku telefonu np. nazwa producenta, kolor czy informacja o pękniętej obudowie itp. Podajemy też miejsce znalezienia/zgubienia. W formularzu zamieściliśmy spis wszystkich budynków na kampusach PWr. Stworzyliśmy także podstawowe kategorie przedmiotów jak: elektronika, dokumenty, legitymacja studencka, części garderoby – opowiadają studenci.
W kwestii kolorystyki poprzestali na liście podstawowych kolorów. – Nie wszyscy potrafią odróżnić łososiowy od różowego – śmieją się.
Wszystko to ma pomóc w jak najprecyzyjniejszym określeniu rzeczy znalezionej lub zgubionej. Pomysłodawcom zależało, żeby sposób weryfikacji był bardzo dokładny i od razu pozwalał wyeliminować niepasujące przedmioty. - Dlatego trzeba podać takie szczegóły jak kolor, parę podstawowych cech i najlepiej zdjęcie przedmiotu. To pomoże potem w sortowaniu wszystkich ogłoszeń – wyjaśnia Tymoteusz Wojnarowski.
Gdy zguba zostaje odnaleziona w wirtualnym świecie, pozostaje tylko umówić się na jej odbiór w „realu”. – Dlatego potrzebna jest wcześniejsza rejestracja i logowanie, żeby wyeliminować próby nieuczciwego załatwienia sprawy – mówią studenci. W ostatecznej wersji zamierzają dodać regulamin, który też będzie określał zasady korzystania z „Lost and found”.
Od strony programistycznej aplikacja wykorzystuje dostępne ogólnie komponenty zgodne ze standardami projektowymi Material Design od Google. – Tu nie ma żadnych udziwnień, zdecydowaliśmy się bazować na tym, co użytkownicy już dobrze znają z innych aplikacji, czyli pasek menu, rodzaj i układ ikon. Oczywiście dodaliśmy kilka usprawnień od siebie, bo uznaliśmy, że poprawią one funkcjonalność aplikacji – podkreśla Patryk Chojnacki.
Studenci przyznają, że to pierwszy projekt zrobiony przez nich w całości samodzielnie. – Na każdym etapie się czegoś uczyliśmy. I mieliśmy ogromną satysfakcję, gdy widzieliśmy, że wszystko stopniowo zaczyna działać. Gdy poszczególne elementy tej układanki, jaką jest aplikacja, zaczynają do siebie pasować – mówi Patryk Chojnacki. - W przyszłości planujemy rozwinąć naszą aplikację, uzupełniając o nowe języki, dostępność na platformie Apple i inne funkcjonalności, o których nie pomyśleliśmy, a usłyszymy od użytkowników – dodają pomysłodawcy.
Autorzy aplikacji „Lost and found” mają nadzieję, że ich projekt znajdzie zastosowanie na uczelni. Chcieliby, żeby służyła ona studentom i pracownikom Politechniki.
ISZ
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »