TWOJA PRZEGLĄDARKA JEST NIEAKTUALNA.
Wykryliśmy, że używasz nieaktualnej przeglądarki, przez co nasz serwis może dla Ciebie działać niepoprawnie. Zalecamy aktualizację lub przejście na inną przeglądarkę.
Data: 01.12.2020 Kategoria: aktywność studencka, konkursy/stypendia, projekty kosmiczne, Wydział Informatyki i Zarządzania
Justyna Pelc, studentka Wydziału Informatyki i Zarządzania, została ogłoszona „Wrocławianką Roku” w konkursie organizowanym przez Wrocławską Radę Kobiet. Doceniono m.in. jej zaangażowanie w popularyzację wiedzy o kosmosie i technologiach kosmicznych oraz osiągnięcia w międzynarodowych konkursach na projekty z inżynierii kosmicznej.
Konkurs ma pozwolić dostrzec i docenić postawy oraz działania wrocławianek zaangażowanych w rozwój naszego miasta. Ma też zachęcać inne kobiety do aktywności w życiu politycznym, społecznym i ekonomicznym. – Przy okazji wręczenia wyróżnień będziemy chciały opowiedzieć indywidualne historie, a właściwie „herstorie” naszych laureatek, które – mamy nadzieję – staną się inspiracją dla innych, zarówno tych stojących na progu dorosłego życia, jak i tych już dojrzałych kobiet – mówiła Joanna Nyczak, przewodnicząca Wrocławskiej Rady Kobiet i dyrektorka Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych Urzędu Miejskiego Wrocławia, w tekście na stronie wrocławskiego magistratu.
Laureatki są wybierane w sześciu kategoriach. Naszą studentkę wyróżniono w kategorii specjalnej „Teraz młodość – siła młodości”. W konkursie nominowano także trzy nasze badaczki – dr inz. arch. Natalię Ratajczak-Szponik, dr hab. inz. Izabelę Sówkę, prof. uczelni i dr inż. Joannę Bauer.
Justyna Pelc jest naszą absolwentką dwóch kierunków na studiach inżynierskich (automatyki i robotyki oraz zarządzania i inżynierii produkcji), a wkrótce ukończy na PWr także studia magisterskie z zarządzania, ze specjalnością: zachowania i decyzje menedżerskie. Jest liderką grupy Innspace, która może pochwalić się m.in. nagrodą ESA Grand Prix w konkursie Student Aerospace Challenge we Francji, tytułem Gold Winner i Winner dla dwóch projektów kolonii marsjańskich w konkursie Future Mars Life w Chinach czy piątym miejscem w konkursie Mars Colony Prize w USA (a to zaledwie część osiągnięć zespołu).
Wcześniej była wiceprezeską koła naukowego Off-Road, które zajmuje się budową łazików marsjańskich (kierowała projektem lądownika marsjańskiego, który zajął drugie miejsce w konkursie Red Eagle w USA).
Jest członkinią Rady Studentów przy Prezesie Polskiej Agencji Kosmicznej, a także Advisory Board w Mars Society South Asia i Zarządu Polskiego Towarzystwa Astrobiologicznego oraz polską ambasadorką Space Generation Advisory Council. Uczestniczyła w najdłuższej w Polsce, sześciotygodniowej analogowej misji kosmicznej, badającej wpływ diety i światła na ludzki organizm.
Jest także współautorką 10 publikacji naukowych o tematyce kosmicznej, głównie związanych z eksploracją Marsa. Bardzo angażuje się w popularyzację wiedzy o kosmosie, planach jego eksploracji i technologiach kosmicznych. Organizowała m.in. dwie edycje Space Day, a także przemawiała i prowadziła warsztaty w ramach TedX Politechnika Wrocławska, Noc Innowacji, SpaceHub, Dolnośląskie Dni Innowacji, HerStory czy Zestaw Kryzysowy: kierunek Mars.
Lucyna Róg: - Możesz ze spokojem oglądać filmy takie jak „Marsjanin”?
Justyna Pelc: - Mam postanowienie, żeby ich unikać, bo to nie na moje siły. Jeszcze „Marsjanin” nie był aż taki zły… Dwa miesiące temu na Netflixie pojawił się serial „Away”. Akurat byłam wtedy w czasie analogowej misji kosmicznej. Oglądałam go więc w bazie razem z innymi członkami załogi w ramach naszego czasu wolnego i co rusz łapałam się za głowę. Błędy mogłabym wymieniać długo, ale najbardziej bolało mnie chyba to, że przedstawiona misja nie była w ogóle przemyślana. Np. astronauci lecieli jedną rakietą, a w drugiej – podążającej za nimi – były ich zapasy. Zatem awaria drugiego pojazdu spowodowałaby, że członkowie załogi dolecieliby na Marsa i zostali tam z niczym. A przecież to oczywiste dla kogokolwiek, kto choć odrobinę interesuje się planami eksploracji kosmosu, że zanim koloniści przylecą na planetę, trzeba tam będzie wysłać konieczny im sprzęt, zapasy, elementy budynków itd. I to wszystko musi być przygotowane i czekać tam na nich.
Do tego rakieta miała zasilanie z paneli słonecznych, które były rozkładane. Wystarczyło, żeby jeden panel się nie rozłożył, a rakieta nie byłaby w stanie lecieć. To głupie, by uzależniać powodzenie lotu od mechanizmu, który może być zawodny, może się najzwyczajniej w świecie zaciąć i będzie to zupełnie normalne. Albo inna rzecz: na pokładzie był oczywiście system oczyszczania wody oraz system zapasowy i ten drugi z jakiegoś powodu miał tylko 30 proc. wydajności. I teraz zastanówmy się: po co wysyłać drugi, awaryjny system oczyszczania wody, jeśli nie będzie w stanie zastąpić tego uszkodzonego? To naprawdę wyglądało jak jakaś paramisja kosmiczna. Żadna agencja nie pozwoliłaby sobie na tak oczywiste błędy.
Mogłabyś zostać pozaziemską kolonistką? Miałaś okazję poczuć namiastkę takiej misji, będąc uczestniczką projektu Bright i dając się zamknąć na kilka tygodni w ziemskiej bazie symulującej warunki na Księżycu.
Szczerze? Nie wiem. Już zgłaszając się na misję, wiedziałam, że w moim przypadku to szalony pomysł. Jestem bardzo aktywną osobą, nie potrafię usiedzieć w miejscu. Pierwsza fala pandemii to był dla mnie koszmar, a ja jeszcze fundowałam sobie na wakacje sześć tygodni w małej przestrzeni, dzielonej z kilkoma osobami. Wszyscy, którzy mnie znali, mówili: „przecież ty to tam nawet tygodnia nie wytrzymasz!”.
A jednak dałam radę. Myślę, że to dzięki świetnej załodze. Jestem przekonana, że na takich misjach kluczowe jest, by ich członkowie się ze sobą dogadywali. Tam ciągle jest się razem, a brak prywatności może doskwierać. Trzeba też wziąć pod uwagę to, że jeśli jedna osoba ma zły humor, udziela się on wszystkim. Nie można więc pozwolić sobie na gorsze chwile, bo zepsuje się innym cały dzień albo nawet kilka dni, bo nie każdy łatwo radzi sobie z gorszym nastrojem. Utrzymanie zdrowej atmosfery w załodze przez dwa lata to prawdziwe wyzwanie.
Doświadczenie z Bright wykorzystuję teraz w naszych projektach baz kosmicznych. Dbamy o to, by znalazło się tam nie tylko sporo przestrzeni wspólnych integrujących załogę, ale także miejsca, w których będzie można się wyładować, jak np. siłownia, oraz takie, w których znajdzie się ciszę. Bo z jednej strony obecność innych ludzi w tak nietypowych warunkach jak misje kosmiczne – pomaga, ale z drugiej przestrzeń dla siebie też jest ważna. Czasem ma się po prostu dość innych ludzi i to jest normalne, że trzeba znaleźć sobie kąt, żeby pobyć samemu ze sobą.
A jak było z jedzeniem? W końcu sprawdzano, jak wpływa na was kosmiczna dieta.
Różnie… Mogę powiedzieć, że dieta astronautów na pewno ma ogromnie znaczenie dla ich samopoczucia. Kiedy w bazie dostawaliśmy coś, co nam nie smakowało, nastroje padały, a kiedy na obiad było już coś wybitnie nam niepasującego, humory były naprawdę kiepskie. Żywność dla członków takiej załogi musi więc spełnić bardzo wiele kryteriów – nie tylko być wartościowa pod kątem składników odżywczych, zajmować niewiele miejsca, nie psuć się itd., ale po prostu musi też być smaczna. Nie da się miesiącami jeść czegoś niedobrego i utrzymywać pozytywny nastrój.
Skąd ten kosmos u ciebie? Byłaś jedną z tych dziewczynek, które planowały podbój galaktyki w rakiecie z tektury?
Aż tak to nie, ale faktycznie jako dziecko połykałam wszystko, co było związane z astronomią. Do dzisiaj mam swoje książki z tamtego czasu o planetach, wszechświecie i gwiazdach. Ale z biegiem lat zaczęły mnie pochłaniać inne rzeczy. Dopiero na studiach przypomniałam sobie, jak bardzo mnie fascynował kosmos i uświadomiłam sobie, że chcę iść w tym kierunku, dowiedzieć się jak najwięcej, projektować, planować.
Myślę, że zapomniałam o kosmosie po części dlatego, że w szkole niemal w ogóle się o nim nie mówiło. Może z kilka zagadnień na fizyce i geografii i to wszystko. 15 lat temu niewiele osób pewnie myślało poważnie o tym, że my tutaj, z Polski, możemy uczestniczyć w eksploracji kosmosu. Tym bardziej więc nie poruszano takich tematów w szkole. Teraz jest zupełnie inaczej, dzieci wiedzą naprawdę dużo o planetach, wysyłanych rakietach i satelitach. Orientują się, kim jest Elon Musk i jakie ma plany itd. Słyszą też o polskich firmach i naukowcach, którzy uczestniczą w projektach kosmicznych. Co też doskonale pokazuje, jak ten sektor dynamicznie się rozwija, także w naszym kraju.
Branża kosmiczna będzie za kilka, kilkanaście lat szukała specjalistów na pęczki?
Nie ma oczywiście takiej specjalizacji jak, powiedzmy, technolog kosmiczny, czyli ekspert, który o eksploracji kosmosu i każdym zagadnieniu z nią związanym wie wszystko. Ten sektor potrzebuje ludzi o bardzo różnych umiejętnościach i wiedzy – od biologów, przez lekarzy, inżynierów-mechaników, architektów, po elektroników. I na pewno zapotrzebowanie będzie na nich rosło. Już teraz znalezienie pracy w branży kosmicznej nie jest takie trudne.
Także w Polsce?
To sektor jak każdy inny. W nim także da się zarobić. Oczywiście, żeby wejść w tematykę taką jak loty załogowe, trzeba mieć duży budżet na początku i inwestować w przyszłość, co dla naszych firm może stanowić sporą barierę. Ale nie jest to niemożliwe. Już teraz mamy przedsiębiorstwa, które zajmują się obróbką danych satelitarnych i innymi kwestiami związanymi z niską orbitą ziemską i zbieranymi tam danymi – i świetnie sobie radzą. Zaczynamy też pierwsze satelity wysyłać sami. Nie jest więc tak, że w kosmos wrzuca się tylko pieniądze i nic z tego nie ma. Poza tym to branża prestiżowa. Widzimy już pierwsze firmy, których podstawowy profil działalności to np. mechanika czy elektronika, ale zaczynają zajmować się technologiami kosmicznymi, bo przynosi im to korzyści. Niekoniecznie od razu zysk. To może być też kwestia potwierdzenia najwyższej jakości oferowanych produktów, bo jeśli poleciały w kosmos i się tam sprawdzają, to znaczy, że są najlepsze.
Pamiętajmy też o tym, że rozwijaniu różnych technologii i rozwiązań pod kątem zastosowania w kosmosie zawdzięczamy wiele udogodnień, z których korzystamy teraz wszyscy, jak telefon czy internet. Kosmos się po prostu opłaca.
To też twój plan na przyszłość? Praca w branży kosmicznej?
Jeszcze tego nie wiem. Zdarzyło mi się już pracować w dwóch firmach związanych z sektorem kosmicznym. M.in. w startupie, który narodził się w politechnicznym kole naukowym Off-Road i który zajmuje się budową platformy mobilnej Turtle, inspirowanej łazikami i przystosowanej do pracy w trudnym terenie. Zrozumiałam jednak, że dużo większą przyjemność sprawia mi, kiedy te zainteresowania realizuję jako hobby. Kiedy mogę realizować swoje pomysły, a niekoniecznie iść w kierunku, gdzie aktualnie są pieniądze. Z drugiej strony dobrze byłoby powiązać pasję z pracą, więc nie mówię nie.
Zatem co dalej? Za chwilę kończysz studia.
Zawodowo pracuję już w marketingu. A w kwestiach kosmicznych – jako Innspace jesteśmy w trakcie zakładania stowarzyszenia o tej samej nazwie.
Zaczynaliście jako czwórka studentów z Politechniki Wrocławskiej i w tak niewielkim składzie zdobyliście nagrody na prestiżowych międzynarodowych konkursach – m.in. na projekty kolonii marsjańskich czy kabiny do lotów suborbitalnych. Teraz jest was…
Czternaścioro w ośmiu miastach. Każdy zna się na czymś innym. Mamy prawniczkę, architektkę, lekarza, dwóch programistów o różnych specjalizacjach, bioinżynierkę, robotyka, konstruktora, absolwenta lotnictwa…
Będziecie mierzyć w większe konkursy, ambitniejsze projekty?
Po dwóch latach w czteroosobym składzie doszliśmy do momentu, gdy uznaliśmy, że jeśli chcemy być coraz lepsi w tym, czym się zajmujemy, musimy powiększyć zespół. To dało nam świeże spojrzenie i większy zakres działania. Chcemy próbować nowych rzeczy, a przede wszystkim ciągle się rozwijać i uczyć, bo to jest dla nas najważniejsze.
Dlatego znajdujecie energię i czas, by miesiącami opracowywać najmniejsze szczegóły kosmicznych baz czy pojazdów?
To jest owszem ciężka praca, ale też niesamowita frajda. Pracując w takiej grupie jak nasza, można tak wiele dowiedzieć się o eksploracji kosmosu! Nie tylko przygotowując swoją część projektu, ale i słuchając innych członków zespołu. To nie jest tak, że my bazujemy na jakiejś tajemnej wiedzy o warunkach na Marsie czy Księżycu, funkcjonowaniu upraw hydroponicznych czy budowie rakiet. Jest sporo wiarygodnych źródeł na ten temat, do tego coraz to nowsze artykuły naukowe. Jeśli ktoś się bardzo wkręci w temat, jest w stanie być na bieżąco z wybranym zagadnieniem związanym z eksploracją kosmosu. Ale nie da się wiedzieć wszystkiego. A działając w zespole, dzielimy się tą wiedzą w przystępny sposób.
O Marsie moglibyście pewnie już napisać książkę.
Mamy taki plan! To ma być pozycja popularyzatorska. Uważamy, że ciągle za mało jest materiałów, które pokazują załogową eksplorację kosmosu tak, by każdy był w stanie ją zrozumieć. Żeby czytelnik miał szansę dowiedzieć się, jak coś działa, ale niekoniecznie już poświęcać długie chwile na analizy reakcji chemicznych itp. Chcemy w tej publikacji pokazać, jak wielowątkowe jest planowanie misji kosmicznych, ile kwestii trzeba rozważyć – od architektury, przez wyżywienie astronautów, sprzęt i aparaturę, jaką będą się posługiwać, po nawet ustrój, jaki będzie panował w pierwszych pozaziemskich koloniach. Najpierw jednak skończymy podobną publikację o lotach suborbitalnych i zobaczymy, czy będzie cieszyła się zainteresowaniem.
Macie studia, pracę zawodową, niektórzy doktoraty, do tego poświęcacie mnóstwo czasu na konkursowe projekty, po co wam jeszcze działania popularyzatorskie?
To nie jest dla nas tylko kwiatek do kożucha. Wręcz przeciwnie – popularyzacja zagadnień związanych z kosmosem jest dla nas bardzo ważna i połączyła nas. Gdybyśmy tylko startowali w konkursach, szybko byśmy się wypalili, bo w końcu to tylko statuetki czy nagrody. A kiedy organizujemy różnego rodzaju prelekcje, spotykamy się z ludźmi, opowiadamy o kosmicznych technologiach, wtedy widzimy, jak kolejne osoby się do tego zapalają. Mamy np. teraz w naszym zespole dziewczynę, która jest dopiero na pierwszym roku studiów, a już chce się zaangażować. Poza tym wierzymy w efekt motyla – każde dziecko, które zachwyci się kosmosem dzięki naszej prelekcji, może samo zostać w przyszłości naukowcem czy pracownikiem firmy z sektora branży kosmicznej albo przekazać tę pasję koledze ze szkolnej ławki, który pójdzie tą drogą. Angażujemy się zresztą nie tylko w działania edukacyjne dla dzieci, ale i dla dorosłych, bo chcemy pokazać, że każdy może się kosmosem zajmować. Wystarczy się wkręcić, tak naprawdę wkręcić.
Rozmawiała Lucyna Róg
Justyna Pelc, liderka Innspace - Projektu nie z tej Ziemi, została nagrodzona tytułem Wrocławianki Roku 2020 w kategorii "Teraz młodość - siła młodości". Doceniono ją za działalność kosmiczną, oczywiście ;) Co już za Justyną, a co jeszcze przed nią? O tym opowiada w Akademickim Radiu Luz.
Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »